Powtarzając słowa klasyka: "nie ma nic za darmo" oraz "świat kręci się wokół pieniądza", bardzo łatwo scharakteryzować poczynania większości firm działających na globalnym rynku. Nie inaczej jest w branży motoryzacyjnej, gdzie wbrew pozorom producenci nie zarabiają najwięcej na najdroższych wyrobach.

W większości przypadków wspomniane topowe pozycje mają inne zadanie. Zamiast zapełniać korporacyjną kasę, podnoszą prestiż marki ukazując pełnię jej możliwości. Jak Bugatti Veyron, powstały pod skrzydłami Volkswagena. Pomimo astronomicznej ceny przynosi idące w tysiące euro straty. Skupmy się jednak na dwukołowym produkcie, który również potrafi poprawić humor właściciela za ułamek ceny super samochodu.

Lata 90. przyniosły rozkwit klasy popularnych i tanich "600-tek", wśród których brylowała Yamaha XJ 600. Jednak pokazany w połowie dekady GSF 600 Bandit autorstwa Suzuki zdeklasował rywali. Wtenczas nadeszła odpowiedź Yamahy. W 1998 roku w salonach japońskiego potentata pojawił się FZS 600 Fazer.

Producenci motocykli jak i samochodów, już w 90. latach doskonale znali przepis na stworzenie trwałego produktu w przystępnej cenie. Wystarczyło skorzystać z produkowanego już silnika, pozbawionego wad typowych dla świeżych konstrukcji i zespolić go z tanią w produkcji ramą i dostępnym osprzętem. Dodatkowo projektanci Fazera postanowili nadać mu nowoczesny design w miarę finansowych możliwości projektu. Dynamicznie poprowadzona linia 18-litrowego zbiornika paliwa płynnie łączy się z owiewką zaopatrzoną w dwie oddzielne lampy.

Przeznaczeniem FZS 600 było głównie zatłoczone miasto, nie znaczy to jednak, że dłuższa eskapada jest niemożliwa. Właśnie temu kryterium podporządkowano ergonomiczną stronę motocykla. Jeździec zasiada wyprostowany na wygodnej, nawet dla dwojga kanapie, co w wielkomiejskich warunkach sprawdza się doskonale. Jednakże w czasie dłuższych pozamiastowych wojaży, ów pozycja staje się dokuczliwa zwłaszcza dla kręgosłupa. Nie stanowi to przeszkody w przekształceniu Yamahy w typowego turystyka. By uniknąć niechcianego bólu pleców, wystarczy nieco częściej zarządzać przerwy w podróży.

W motoryzacyjnym świecie niewiele jest nowowprowadzonych produktów niemal zupełnie wolnych od wad konstrukcyjnych. Idea przyświecająca powstaniu XJ 600 i Fazera gwarantowała jednak wysoką bezawaryjność od samego początku kariery. Czterocylindrowy chłodzony cieczą silnik przeszczepiono z modelu Thundercat. Japońscy inżynierowie zastosowali poziome kanały dolotowe, całą jednostkę przechylili do przodu by gaźnik zmieścił się za głowicą. W efekcie moc ograniczono do wystarczających 95 KM uzyskiwanych przy 11 500 obr./min i 62 Nm dostępnych od 9 500 obr./min. Sposób oddawania mocy w połączeniu z precyzyjną sześciobiegową przekładnią pozwalał na wiele zarówno w mieście jak i trasie, czego dowodem jest sprint do setki w 3,3 s i prędkość maksymalna oscylująca wokół 215 km/h.

Specjaliści Yamahy zaopatrzyli Fazera w sprawdzone zawieszenie umożliwiające korzystanie z potencjału jednostki napędowej. W późniejszych rocznikach wzbogacono je o regulację napięcia, co przekłada się na pewne prowadzenie w prawie każdych warunkach - jedynie postępujące po sobie nierówności potrafią mocno szarpać kierownicą. Lekarstwem na tę dolegliwość jest instalacja dosyć drogiego amortyzatora skrętu. Z równie dobrym rezultatem spisuje się tylny pojedynczy amortyzator z regulacją wstępnego napięcia sprężyny.

Przy wyborze motocykla z rynku wtórnego każdy spogląda na trwałość oraz zapotrzebowanie na paliwo. Fazer w tej kwestii także prezentuje się z dobrej strony. Wedle relacji użytkowników walka o przetrwanie w zakorkowanym mieście pochłania do 6,5 l. Spokojnie pokonana zamiejska trasa zakończy się wynikiem nawet niższym niż 5 jednostek, natomiast utrzymywanie prędkości autostradowej okupione jest dobiciem do symbolicznych 5,5-6 litrów na setkę.

Yamahę FZS 600 Fazer bez cienia wątpliwości i późniejszych wyrzutów sumienia można polecić niemal każdemu motocykliście. Początkujący adepci dwukołowej sztuki docenią łatwość opanowania i poręczność maszyny. Starszym przypadnie do gustu charakterystyka jednostki napędowej, a zwłaszcza górny zakres obrotów. Pomimo ponad dekady spędzonej na drogach, nie ujawniły się żadne poważne usterki. Nawet przebiegi rzędu 80-100 tysięcy kilometrów nie oznaczają końca żywota silnika. Wręcz przeciwnie, specjaliści zgodnie twierdza, iż należycie traktowany i serwisowany pokona znacznie więcej. Chcąc rozpocząć przygodę z Fazerem wystarczy wysupłać w domowym budżecie 7 tysięcy złotych za egzemplarz z początku produkcji.