Cztero-drzwiowy, cztero-miejscowy, luksusowy i stylowy. Tyle w skrócie można powiedzieć o aucie, które jako pierwsze od czasów słynnego Lincolna Continental Convertible w 1967, odważa się wystawić wszystkich pasażerów na podmuchy wiatru. Ostatnim takim autem był właśnie niesławny Lincoln, w którym ostatnią przejażdżkę odbywał prezydent J.F. Kennedy.

Jednak to regulacje rządowe uniemożliwiły produkcję otwartych sedanów. Do tej pory brak było systemów zapewniających odpowiedni poziom bezpieczeństwa pasażerów. Do dziś. Firma ASC opatentowała siedem rozwiązań pozwalających na zrealizowanie wymaganych standardów. Są to między innymi specjalny system składanego dachu i podwójna struktura kanału centralnego, zapewniająca wątpliwą w kabrioletach sztywność nadwozia. Dzięki temu samochód dobrze wypada w testach zderzeniowych - na razie na ekranie komputera.

Dane podane przez ASC podają, że auto pomimo braku charakterystycznego dla dużych kabrioletów "pałąka", jest bezpieczne. Odporność na uderzenia boczne jest porównywalna do tej w zamkniętym pierwowzorze Chryslera 300C. Wzmocniona struktura tunelu środkowego powoduje, że auto jest również bardziej sztywne, bardziej niż Mercedes CLK Cabrio i Lexus SC 430. Wszystko oczywiście kosztem zwiększonej masy.

Pomimo, że jest to jedynie prototyp, a jego budowa zajęła jedynie rok, jest to wersja w pełni sprawna. Firma ASC podaje, że po zatwierdzeniu projektu przez Daimlera, możliwe było by rozpoczęcie produkcji limitowanej serii w ciągu mniej niż dwóch lat. Jej przedstawiciele muszą być bardzo pewni siebie, ponieważ już snują wizję zastosowania opracowanych rozwiązań w innych amerykańskich sedanach, Cadillacu STS lub Fordzie 500.

Zakładając, że sedan kosztuje około 30 tys.$ na rynku amerykańskim (w Polsce od 169 tys.PLN), drogowy 300C Cabrio wymagałby wyłożenia około 50 tys.$ (około 280 tys. PLN). Wobec tego pojawia się pytanie, czy warto być aż tak oryginalny, za aż taką cenę i przy jednak dużym ryzyku w razie kolizji?