Samochód w porównaniu do poprzednika nabrał bardziej opływowych kształtów nadwozia. Stylistykę można uznać się ewolucyjną, ale raczej nie rewolucyjną. Wynika to z prostego faktu: w klasie premium nie wypada nowym modelem odbierać dotychczasowym właścicielom prestiżu posiadania nadal nowoczesnego i pięknego auta. Tym bardziej, że model produkowany od 1999 można było onegdaj uznać za samochód przełomowy, choćby dlatego, że Lexus oznaczał wcześniej samochody co najmniej o klasę większe. Do dziś poprzednik nie stracił atrakcyjności stylistycznej, a i technice, jak przystało na Japończyków, nie da się wiele zarzucić. Jednak producent nie mógł zasypać gruszek w popiele wobec nowych modeli konkurencji (nowe A4, BMW serii 3). I tak mamy do czynienia z modelami IS250 i IS220 anno domini 2005, a w zasadzie 2006.

Linia boczna auta zdaje się potwierdzać ten postulat. Uwagę zwraca wysoka burta z unoszącą się ku tyłowi linią okien wyraźnie podciągniętą od linii klamki tylnych drzwi, co tworzy wrażenie zamknięcia części pasażerskiej i płynnie prowadzi do bagażnika auta. Ten jest wyższy i masywniejszy od przodu, co w całości nadaje nadwoziu kształt klina. Całość wieńczona jest szerokimi lampami tylnymi z diodami led, a pod zderzakiem ukradkiem czają się dwie symetrycznie umieszczone rury wydechowe. Wyrzeźbione krawędzie i przetłoczenia sprawiają, że auto nie jest okrągłe, tylko muskularne.

Samochód oferowany jest w dwóch wersjach silnikowych i to nowością nie jest. Jest nią natomiast  fakt, że jedna z nich to jednostka z zapłonem samoczynnym. Tak, tak - Lexus proponuje swoim klientom Diesla, ale nie byle jakiego. To 2.2 litrowa 16-zaworowa konstrukcja inżynierów Toyoty o mocy 177KM, stosowana dotąd w Avensisie i Corolli Verso. Tak jak w Toyocie wcale nie musimy się wstydzić, że nasz samochód na trasie pali tylko 5,4 litra i to w dodatku ropy. Nikt nie powinien posądzać właściciela o skąpstwo po przeanalizowaniu (albo lepiej doświadczeniu na własnej skórze) osiągów tej wersji. Niecałe 9 sekund do setki pozwolą przy starcie spod świateł utrzeć nosa niejednemu ścigantowi. Jeszcze bardziej docenimy ten napęd przy wyprzedzaniu sznura TIRów. 400Nm momentu obrotowego dostępne jest bowiem od 2 do 2,6 tysiąca obrotów na minutę. Pewnie dlatego producent nie proponuje automatu w miejsce 6-biegowej skrzyni manualnej. Po prostu mając Diesla prawie nie trzeba zmieniać biegów.

Drugim silnikiem jest już klasyczny jak na Lexusa benzynowiec. Z 2.5 litra widlastej szóstki mamy do dyspozycji moc maksymalną 208KM i  252Nm przy 4800 obr./min. 100 km/h na godzinę pojawi się na liczniku po 8,4 sekundy, niezależnie od tego, czy mamy na pokładzie 6-stopniowy automat, czy przełączamy biegi sami. Jedynym ograniczeniem osiągów auta ze skrzynią automatyczną jest prędkość maksymalna wynosząca 225 km/h. Ze skrzynią manualną uda się pojechać 5 km/h więcej. I to byłby koniec zalet własnoręcznej zmiany biegów. O dziwo i wbrew obiegowym opiniom w IS250 automat pozwala oszczędzać paliwo! I to średnio ponad pół litra na sto kilometrów. Wg danych producenta "baby-Lexus" powinien spalić 7 litrów benzyny na trasie i niecałe 13l w mieście (dane dla automatu). Aha! Jest jeszcze jedna wada automatu: ta oszczędność i wygoda niestety kosztuje ... ponad 7 tysięcy złotych.

I tu dochodzimy do łyżki dziegciu w tej beczce miodu, mianowicie ceny całego samochodu. Wynosi ona od 132.560 za diesla w wersji Classic do ponad 205 tysiecy za benzynową opcję Prestige z automatem. Ceny porównywalne są z renomowaną niemiecką konkurencją, a bazowego diesla z taką mocą można by nawet uznać za okazyjną. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to spora paczuszka banknotów. By jednak gorzki posmak wydania dużej sumy pieniędzy nie zostawał nam długo w pamięci, producent wynagradza nam ów fakt wyposażeniem. Już w standardzie mamy właściwie wszystko, co potrzebne w aucie tej klasy (dwustrefowa klimatyzacja, komplet 8 poduszek z nowatorskimi rozwiązaniami, wszystkie elektroniczne systemy wspomagania jazdy, 16-calowe alufelgi, itd.) a może i więcej - np. radio z MP3 i kompletem 13 (!) głośników. Cenę wariantu najbogatszego niech tłumaczą choćby audio Mark Levison z czternastoma głośnikami, 7-calowy ekran dotykowy, GPS z systemem parkowania wyposażonym w  kamerę, Bluteooth i odtwarzacz DVD na 6 płyt. Ciekawa wydaję się także wersja Sport, która nie tylko przyciąga wzrok wielkimi 18-calowowymi kołami z oponami 225/40 i sportowymi akcentami wnętrza, ale posiada także zmienione przełożenie główne skrzyni biegów.