Karoseria drapieżnie wyglądającego Seata IBE ma 3,78 metra długości. Oznacza to, że auto jest krótsze od Ibizy aż o 25 centymetrów. W kabinie znalazły się dwa pełnowartościowe siedzenia. Fotele z tyłu pozwolą na przewiezienie dwójki dzieci, a na krótkich trasach - także dorosłych.

1,22 metra wysokości oraz 1,8 metra szerokości nadało modelowi IBE proporcji typowych dla supersportowych samochodów. Zresztą trudno oczekiwać, by było inaczej, skoro za projektem stał sam Luc Donckerwolke, były designer Lamborghini.

O sportowych aspiracjach Seata IBE przypominają także 19-calowe koła, krótkie zwisy oraz nisko poprowadzona linia maski. W przednim pasie zastosowano diodowe oświetlenie. Liczba wlotów powietrza do komory silnika jest minimalna, co ułatwiło uzyskanie niskiego współczynnika oporu aerodynamicznego. Twórcy prototypu tłumaczą, że poszatkowanie przodu licznymi otworami i szczelinami nie było konieczne. Seat IBE jest napędzany przez silnik elektryczny, który odznacza się znacznie większą efektywnością od jednostek spalinowych i wydziela mniej ciepła.

Jednostka napędowa znalazła się pod maską. Pakiet litowo-jonowych akumulatorów ulokowano natomiast z tyłu karoserii. Silnik dostarcza 102 KM oraz 200 Nm. Teoretycznie to niezbyt wiele - nawet przy uwzględnieniu masy IBE, która wynosi 1000 kilogramów. Warto jednak pamiętać, że silnik elektryczny rozwija maksymalny moment obrotowy od najniższych obrotów.

Przekłada się to na dynamikę Seata IBE. Prototyp przyśpiesza od 0 do 50 km/h w czasie 3,4 sekundy. Sprint do "setki" zajmuje 9,4 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 160 km/h.

Seat nie podaje dokładnego zasięgu pojazdu, ograniczając się do stwierdzenia, że bateria o pojemności 18 kWh będzie w zupełności wystarczająca podczas codziennej eksploatacji.

Ponadto, jak podają światowe media, model IBE to nie tylko prototyp. Jest on częścią dużego rządowego programu mającego na celu zelektyfikowanie rynku motoryzacyjnego w Hiszpanii. Model ten zapewne wejdzie do produkcji seryjnej.