W Polsce rokrocznie notuje się ok. 1 mln kolizji i wypadków drogowych. Zazwyczaj to drobne stłuczki i zarysowania, które nie wymagają wzywania policji. Sprawa załatwiana jest od ręki i po spisaniu prostego oświadczenia kierowcy się rozjeżdżają w swoje strony.

Zdecydowana większość wszystkich zdarzeń to zwykły, nieszczęśliwy przypadek, ale niestety nie zawsze tak jest. Część wgnieceń czy przerysowań to celowe działania, by wyłudzić od rzekomego sprawcy wypadku jak najwięcej pieniędzy. W całej Europie przyjmuje się, że kwota wyłudzeń ubezpieczeń sięga 2-3 proc. ogólnie zebranej składki ubezpieczeniowej.

- W przypadku Polski, można dojść do wniosku, że rocznie wyłudza się w naszym kraju ok. 1-1,6 mld zł. Ale jest jeszcze druga metoda szacowania, która polega na odniesieniu kwoty odszkodowań do ogółu wypłacanych odszkodowań i świadczeń. Stosując tę metodę, można oszacować, że w Polsce wyłudza się rocznie ponad 3 mld zł odszkodowań i świadczeń - mówi Marcin Tarczyński, analityk z Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Tym procederem zajmują się amatorzy i zorganizowane grupy przestępcze, które w swoim zasięgu mają kontakty z policją, rzeczoznawcami, no i także z samymi firmami ubezpieczeniowymi, a dokładnie z likwidatorami szkód. Na szczęście z roku na rok sytuacja się poprawia, a techniki walki z oszustami stale są udoskonalane.

- Lepsza wykrywalność to efekt m.in. współpracy zakładów ubezpieczeń między sobą, a także z policją. Właściwie w każdym zakładzie ubezpieczeń istnieją dziś wyspecjalizowane komórki, zajmujące się przestępczością ubezpieczeniową. Dzięki wymianie doświadczeń, np. poprzez organizowane przez PIU seminaria, walka z przestępczością może być skuteczniejsza - dodaje Tyczyński.

Ale jak wszędzie, zawsze znajdzie się  "czarna owca", która zamiast żyć w zgodzie z innymi kierowcami zechce dorobić sobie do pensji wyłudzaniem ubezpieczenia, a nawet stworzyć sobie z tego regularny dopływ gotówki.

Żeby sprawdzić, jakie techniki są najczęściej praktykowane przez oszustów, zapytaliśmy likwidatorów szkód, którzy podzielili się z nami swoimi zawodowymi obserwacjami.

Zobacz też: jak rozpoznać usterkę po zapachu:

Zajeżdżanie

Najpopularniejszym ze sposobów na stworzenie dogodnej sytuacji, która ma na celu wyłudzić odszkodowanie, to zajeżdżanie drogi. Oszust gwałtownie hamuje zaraz przed naszą maską, by nasz samochód niepostrzeżenie znalazł się w jego… bagażniku. Ta sytuacja jest powtarzana zazwyczaj wtedy, kiedy "amator bezpłatnej naprawy" ma już uszkodzony np. zderzak, a po doprowadzeniu do wypadku naprawia całość szkody z naszej polisy. Jeśli znaleźliśmy się w takiej sytuacji, gdzie podejrzewamy "poszkodowanego" o oszustwo, zróbmy dokładne zdjęcia szkód. Może na jego blasze znajdą się elementy wskazujące na wcześniejsze szkody.

Kradzież

Do klasyków gatunku można także zaliczyć fikcyjną kradzież samochodu. W sytuacji, kiedy ktoś chce pozbyć się swojego samochodu, zgłasza kradzież na policję, ale wcześniej sprzedaje auto za granicą lub na części w kraju. Ten sposób jeszcze kilka lat temu był bardzo popularny, teraz dzięki wzmożonym kontrolom bardzo szybko udaje się namierzyć samochód czy elementy z jego wyposażenia.

Cofnąć zegar

Po drogowym wypadku wielu kierowców chciałoby cofnąć zegar, żeby móc naprawić swoje błędy. Nie jest to w teorii możliwe, ale w praktyce zdarzają się takie przypadki. Jeśli pojazd np. był nieubezpieczony, to przedstawiciele firm ubezpieczeniowych - za drobną opłatą - byli w stanie antydatować polisę i wystawić ją ze wsteczną datą. W czasie powszechnej komunikacji elektronicznej to także jest nieopłacalne z punktu widzenia prawa.

Ustawka

W ubiegłym roku policja zatrzymała grupę profesjonalnie zajmującą się wyłudzeniami odszkodowań. Działali za każdym razem w ten sam sposób. Na początku znajdowali osobę, która uczestniczyła w wypadku lub miała w nim uczestniczyć. Doprowadzali do umówionej wcześniej kolizji drogowej, winny się przyznawał, a w zamian otrzymywał wynagrodzenie nawet do 3 tys. złotych. Czasami nie było żadnego wypadku, a mimo to "sprawca" i tak podpisywał się na dokumencie stwierdzającym jego winę. Z takim kawałkiem papieru przestępcy mogli iść do ubezpieczyciela i otrzymać pieniądze na naprawę samochodu. Zajęcie przez kilka lat było bardzo intratne. Do czasu.

Auto-złom

Najtrudniejszym, ale nie niemożliwym do wytropienia sposobem na oszustwa, jest zamiana samochodów w momencie rejestracji. Osoba kupuje dwa identyczne samochody. Z tym, że jeden nowy, drugi ze złomu z uszkodzeniami. Zamienia tablice rejestracyjne, robi dokładne fotografie, podaje numer VIN uszkodzonego samochodu, otrzymuje polisę. Po kilku miesiącach zgłasza szkodę i powinien otrzymać odszkodowanie. Powinien, ale najczęściej wpada przed drobnostki takie jak inne lusterko, naklejka na ramce tablic czy radiowa antena.

Komu zależy, by zabić LPG:

Zamiana ról

Kombinowanie związane z polisami nie zawsze wiąże się z chęcią zysku. Bywają przypadki, gdzie sprawca zostaje "podmieniony". Dzieje się to najczęściej w sytuacji, kiedy kierowca był pod wpływem alkoholu i nie chce przed wymiarem sprawiedliwości odpowiadać za swój "wyczyn". Przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej lub policjant - jeśli mają wątpliwości co do faktycznego przebiegu zdarzenia - weryfikują każdy znaleziony na miejscu zdarzenia przedmiot i urazy, których doznali uczestnicy.

Zmiana ról zazwyczaj wychodzi na jaw, ponieważ silny ucisk pasów bezpieczeństwa daje jasny dowód kto i gdzie siedział w momencie wypadku. Choć jak pokazuje życie, policjanci też mają na sumieniu takie grzechy. Kilka lat temu pijana funkcjonariuszka potraciła kobietę na przejściu dla pieszych, winę zrzuciła na koleżankę, która na to przystała. Jednak po paru latach wydały ją… wymiociny, które były w samochodzie oraz odciski palców na kierownicy. Śledczy udowodnili, że koleżanki w ogóle nie było wtedy w samochodzie.

"Ja za to płacę, Pan za to płaci…"

Warto pamiętać, że odszkodowania wypłacane są zawsze ze składek klientów. Im więcej osób będzie nieuczciwych, tym wyższe składki płacić będą płacić ci, którzy z tym procederem nie mają nic wspólnego.

We wszystkich opisanych przypadkach przestępców wydały drobnostki i zwykła głupota. A każdemu kto wystąpił do ubezpieczyciela po pieniądze mu nienależne może grozić nawet do 8 lat pozbawienia wolności. Jest jednak jeden wyjątek - nie podlega karze ten, kto przed wszczęciem postępowania karnego dobrowolnie zapobiegł wypłacie odszkodowania.

Na wszelki wypadek

Wyłudzenia, jak już wspominaliśmy, to tylko 2 proc. wszystkich wypadków. Będąc uczestnikiem większości zdarzeń, w szoku nie zawsze wiemy co robić na miejscu. Dlatego poniżej przygotowaliśmy krótką informację dla osób, które nawet z najmniejszymi kolizjami nie miały do czynienia (i oby nigdy nie miały).

Podczas zdarzenia musimy wezwać policję tylko wtedy, gdy w wypadku są zabici lub ranni, lub gdy mogło zostać popełnione przestępstwo, np. uważamy, że kierowca biorący udział w wypadku może być pod wpływem alkoholu lub innego podobnie działającego środka.

Zasadne jest wezwanie policji również wtedy, gdy:

- nie ma zgodności co do winy,

- sprawca bądź poszkodowany nie ma przy sobie prawa jazdy/dowodu rejestracyjnego/potwierdzenia polisy OC,

- auta są poważnie uszkodzone,

- nie jesteśmy w stanie porozumieć się w żadnym języku, bo np. kierującym jednym z pojazdów jest obcokrajowiec,

- auto nie jest zarejestrowane w Polsce,

- jeden z uczestników próbuje uciec z miejsca wypadku, albo odmawia pokazania dokumentów.

Kto może kontrolować kierowców:

Natomiast nie wzywamy policji, kiedy uszkodzenia nie są duże i jest zgodność uczestników kolizji co do winy.

- Wtedy należy dokładnie spisać wspólne oświadczenie o zdarzeniu drogowym - najlepiej jest je mieć stale w samochodzie, w dwóch egzemplarzach - warto zrobić najlepsze, możliwe w danej sytuacji zdjęcia do dokumentacji, ewentualnie dopisać relację świadków. Taką dokumentację wysyłamy na adres firmy ubezpieczeniowej sprawcy wypadku, a firma ma 30 dni na decyzję w sprawie odszkodowania - kończy Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń.