Sprzedawcy w salonach potrafią to doskonale wykorzystać i.... na końcu często okazuje się, że po dodaniu kilku gadżetów cena auta wzrasta nawet o kilkadziesiąt procent. Tymczasem wiele spośród tych dodatków można kupić na wolnym rynku znacznie taniej lub w lepszej jakości niż za pośrednictwem producenta samochodu czy dilera.
W galerii prezentujemy krótki przewodnik po najczęściej wybieranych akcesoriach i elementach wyposażenia dodatkowego. Nie wszystkie „ekstrasy” rzeczywiście mają sens
Galeria zdjęć
Abstrahując od tego, że za trzymanie telefonu przy uchu grozi mandat, zestaw głośnomówiący warto kupić też ze względu na wygodę. Powinniście wiedzieć, że wysokość dopłaty w salonie w większości przypadków jest skandaliczna – dodanie do fabrycznego radia modułu Bluetooth kosztuje kilka eurocentów, a producenci żądają za to od kilkuset do kilku tysięcy złotych! Fabryczne zestawy miewają też problemy z kompatybilnością z nowymi modelami telefonów. No cóż, nieoryginalny zestaw można kupić taniej poza salonem. PRZEMYŚL ZAKUP Fabryczne zestawy głośnomówiące są wygodne, eleganckie i dobrze zintegrowane z resztą elektroniki auta. Ich ceny graniczą często z rozbojem w biały dzień.
Zakup fabrycznej nawigacji, szczególnie gdy trzeba za nią sporo dopłacić, to zwykła rozrzutność. Nawet najnowsze urządzenia nawigacyjne z reguły nie potrafią o wiele więcej od programów do nawigowania, które nawet za darmo można mieć na smartfonach lub tabletach. Ich najsłabszą stroną jest jednak aktualność map. W większości przypadków w autach wyjeżdżających z salonu mapy są nieaktualne. W Polsce sieć dróg szybko się zmienia, w związku z czym mapa nawet sprzed kilku miesięcy może być niewiele warta. Aktualizacje? Cóż, to drażliwa kwestia – czasem za nowy (choć i tak nie do końca aktualny) pakiet map trzeba zapłacić nawet ponad 1000 zł! Za taką kwotę można kupić bardzo „wypasioną” nawigację przenośną z dożywotnią subskrypcją na mapy całej Europy. Za fabryczną nawigacją przemawia tylko to, że zwykle jest ładnie wkomponowana w deskę rozdzielczą i zintegrowana z systemem audio. SZKODA KASY Jeśli rzeczywiście potrzebujesz nawigacji, to lepiej sprawdzi się aplikacja na smartfonie z aktualnymi mapami.
Wszystko zależy od ceny. Tańsze modele samochodów są fabrycznie wyposażane w felgi stalowe, a za alufelgi trzeba sporo dopłacić. Zanim się na to zdecydujecie, sprawdźcie, ile w przypadku danego pojazdu kosztują obręcze renomowanych niezależnych producentów (od tzw. chińszczyzny trzymajcie się z dala!). Fabryczne alufelgi mają tę zaletę, że są w większym lub mniejszym stopniu dopasowane do sylwetki i wyglądu danego pojazdu. Jeśli zależy wam na zachowaniu stylistycznej spójności, powinniście rozważyć taki zakup. Jeżeli jednak planujecie nadać waszemu autu bardziej wyrazisty charakter, wybierzcie niefabryczne obręcze. Uwaga: wiele felg wykonanych ze stopów metali lekkich tak naprawdę waży więcej od zwykłych „stalówek”, raczej nie ma więc co liczyć np. na lepsze prowadzenie czy niższe spalanie. Tanie alufelgi z reguły okazują się delikatniejsze od oryginalnych obręczy. PRZEMYŚL ZAKUP Alufelgi jako wyposażenie opcjonalne potrafią być drogie – sprawdź, czy tańszy nie będzie zakup poza salonem.
Regulowana twardość zawieszenia to zwykle jedna z droższych opcji na liście dodatkowego wyposażenia. Sercem układu są cztery amortyzatory o zmiennej charakterystyce tłumienia, których pracę koordynuje komputer zbierający informacje z kilkunastu czujników. O tym, jak twardy lub miękki ma być układ zawieszenia, decyduje kierowca, wybierając odpowiedni tryb. Zwykle wraz ze sprężystością amortyzatorów zmienia się charakterystyka układu kierowniczego (na bardziej lub mniej bezpośredni) i reakcja na wciskanie pedału gazu. W autach z mocnymi silnikami to opcja godna uwagi. Po kilku latach będzie drogo Możliwość przemiany auta z komfortowej limuzyny w sportowy i przyklejony do drogi bolid to świetne rozwiązanie, ale naprawy takich zawieszeń są z reguły ekstremalnie drogie.
Systemy bezkluczykowego otwierania i uruchamiania samochodu stają się coraz popularniejsze. Wystarczy, że w kieszeni macie kartę lub klucz (notabene nieprzypominający klasycznego klucza), żeby auto się otworzyło, kiedy się do niego zbliżycie, lub zamknęło, kiedy odejdziecie. Polecamy Nie trzeba szukać kluczyków w kieszeniach, odpada też ryzyko zatrzaśnięcia ich w aucie. Jest po prostu wygodniej.
Internet oraz inne usługi online na pokładzie samochodu to rozwiązania promowane przez takie firmy, jak BMW i Mercedes. Ale nie tylko – nowe modele wielu marek mogą mieć opcjonalnie wbudowaną kartę SIM, dzięki której pokładowy system multimedialny łączy się z siecią. Pozwala to na przeglądanie internetu, daje dostęp do: mapy korków w nawigacji, lokalnego wyszukiwania danych z Wikipedii, kalendarza, radia internetowego czy serwisów muzycznych. BMW proponuje ponadto osobistego konsjerża, który zarezerwuje bilet do kina lub stolik w restauracji. Brzmi nieźle i jest się czym pochwalić przed kolegami, ale prawda jest taka, że obsługa aplikacji (podobnych do tych, które możecie mieć na smartfonach i tabletach) okazuje się w aucie wyjątkowo niewygodna. Na dodatek wszystkie te usługi nie są darmowe – producent każe płacić zazwyczaj abonament. Drogi gadżet Nawet dziś, gdy większość z nas używa smartfonów, bez dostępu do sieci w aucie da się spokojnie wytrzymać.
Lampy LED, ale nie jako światła dzienne, tylko używane jako główne oświetlenie przednie samochodu, to ostatni krzyk mody. W autach z wyższej półki to już w zasadzie norma, a za dopłatą można je mieć też w pojazdach niższych klas. Jednak czy warto? Oświetlenie diodowe uchodzi za trwałe i energooszczędne – tyle że obie te zalety w zasadzie nie dotyczą lamp montowanych w samochodach. Mocne diody potrzebują wymuszonego chłodzenia, które zużywa prąd – i już po oszczędnościach. Trwałość? No cóż, jest wyższa niż w przypadku ksenonów, ale jeśli już coś się z taką lampą stanie, choćby w wyniku mechanicznego uszkodzenia, to zwykle trzeba wymienić kompletną, ekstremalnie drogą lampę. NIE WARTO Lampy diodowe zapewniają światło o barwie zbliżonej do dziennego i świetnie wyglądają. Na tym jednak ich zalety się kończą, bo pod innymi względami nie są o wiele lepsze od ksenonów.
Do niedawna tempomat miał sens tylko w samochodach często wyjeżdżających za granicę. W polskich warunkach wykorzystanie możliwości, jakie daje to urządzenie, było w zasadzie niemożliwe ze względu na brak autostrad i dróg ekspresowych. Teraz sytuacja się zmienia, warto więc rozważyć taki zakup. Wcale nie musi być to tempomat najnowszego typu, wyposażony w radar regulujący odstęp od poprzedzającego pojazdu – naszym zdaniem w zupełności wystarczy zwykłe urządzenie utrzymujące zadaną prędkość podróży. Hamowanie nadal jednak leży w gestii kierowcy. Zalety tempomatu? Długie podróże stają się mniej męczące, nierzadko udaje się też uzyskać nieco niższe spalanie niż wówczas, gdy prędkość reguluje się na własną rękę. WARTO DOKUPIĆ Tempomat sprawia, że długie etapy na autostradzie stają się mniej męczące, niekiedy można też w ten sposób oszczędzać paliwo.
Dopłata za trzeci rząd foteli jest niemal zawsze mniejsza od kosztu ich zamontowania poza fabryką. Dodatkowo – gdy chcecie samochód doposażyć w trzeci rząd foteli – musicie znaleźć warsztat, który ma stosowne uprawnienia i wykazać się kupnem nowych pasów bezpieczeństwa, a pojazd musi zaliczyć specjalny przegląd, słowem: czeka was sporo zachodu. Tymczasem dodatkowe fotele z reguły sprytnie chowają się w podłodze i tylko w niewielkim stopniu ograniczają bagażnik, zawsze też można je wyjąć lub nawet odkręcić. W przypadku odsprzedaży takie wyposażenie wpływa korzystnie na wartość samochodu, a w trakcie eksploatacji przyda się szybciej, niż wam się to wydaje. Jeśli chodzi o wady trzeciego rzędu foteli, to warto wspomnieć, że w aucie zbudowanym na płycie podłogowej kompaktu z reguły są to miejsca tylko dla dzieci, i to ciasne. Bezpieczeństwo w razie uderzenia w tył samochodu jest co najmniej dyskusyjne, gdyż zagłówek od tylnej szyby przeważnie dzieli tylko kilka-, kilkanaście cm. W większych autach, a szczególnie vanach, tego problemu nie ma. Warto wiedzieć, że trzy rzędy siedzeń występują opcjonalnie także w wybranych kombi. WARTO DOKUPIĆ Po to, żeby wozić dzieci, a czasem po to, by rozwieźć towarzystwo po imprezie. I żeby za jakiś czas drożej sprzedać auto.
Zamówiliście już alufelgi? A może auto jest standardowo wyposażone w modne duże koła z niskoprofilowymi oponami? W takiej sytuacji sprawdźcie, czy w bagażniku znajduje się choćby porządna dojazdówka. Coraz częściej standardowym wyposażeniem aut jest tzw. zestaw naprawczy: kompresor i klajster, który ma zakleić dziurawą oponę. Takie rozwiązanie może się sprawdzić w przypadku najechania na pinezkę lub gwoździk – na polskich drogach bardziej prawdopodobne jest to, że oponę rozerwiecie, wpadając w dziurę lub wjeżdżając na krawężnik. W takim przypadku pomoże tylko pełnowymiarowe koło zapasowe lub przynajmniej dojazdówka. Jeśli wymagają dopłaty, to trudno – warto wydać nieco więcej, żeby nie być zdanym na łaskę pomocy drogowej. WARTO DOKUPIĆ Zestawy naprawcze się nie sprawdzają – jeśli nie chcesz godzinami czekać na poboczu na assistance, dopłać za piąte koło.
Wprost z salonu coraz częściej można wyjechać autem wyposażonym w zamontowany fabrycznie sprzęt sygnowany przez najbardziej renomowanych producentów – tyle że z reguły za dużą dopłatą. Jeśli nie macie szczególnych oczekiwań, standardowe radio (dostępne często bez dopłaty) powinno wam wystarczyć. Jeżeli jednak oczekujecie czegoś więcej, to w cenie lepszych systemów fabrycznego nagłośnienia w niezależnych serwisach możecie przebierać niemal do woli. Trzeba jednak przyznać, że oryginalne radia są zwykle wygodniejsze w obsłudze i lepiej dopasowane do wnętrza auta. PRZEMYŚL ZAKUP W salonie w cenie sprzętu audiofilskiego dostaniesz sprzęt o przeciętnych możliwościach, choć wygodny, ładny i dobrze wkomponowany we wnętrze samochodu.
Choć trudno w to uwierzyć, istnieją samochody, w których relingi dachowe (mówimy o nadwoziach kombi i podobnych) nie są seryjne, lecz jedynie oferowane za dopłatą. Zdecydowanie warto kupić! Na dachu można przewieźć narty, boks na sprzęt wakacyjny, rowery. Montaż relingów dachowych w samochodzie po opuszczeniu fabryki będzie piekielnie drogi i dość skomplikowany, m.in. wiąże się ze zdjęciem podsufitki. Lepiej zatem dopłacić za to udogodnienie już w salonie. WARTO DOKUPIĆ W niczym nie przeszkadzają, niewiele kosztują, a mogą się przydać. Chyba że nie wyjeżdżasz autem z miasta i nie zamierzasz ich nigdy używać.
W większości samochodów pod nazwą „skórzane obszycie kierownicy i lewarka zmiany biegów” tak naprawdę sprzedaje się tzw. skórę ekologiczną, czyli skóropodobne tworzywo lub mieloną skórę naklejoną na tkaninę. Oczywiście, taki materiał, bez względu na jakość, zazwyczaj lepiej wygląda i jest milszy w dotyku od zwykłego plastiku, ale nie warto liczyć na to, że będzie równie wytrzymały jak prawdziwa skóra. Widzieliśmy auta, w których już po przebiegu 30-40 tys. km schodziła farba z obszycia kierownicy. W tańszych samochodach, jeśli ktoś uprze się na prawdziwą skórę, będzie musiał skorzystać z usług tapicera. Warto jednak zasięgnąć na forach internetowych opinii co do jakości usług wybranego warsztatu, bo partaczy w tej branży nie brakuje. PRZEMYŚL ZAKUP Zanim zamówisz skórzaną kierownicę, obejrzyj ją dokładnie na żywo, najlepiej w egzemplarzu, który nie jest nowy. W folderze wszystko świetnie wygląda.
Większości opisanych powyżej akcesoriów producenci aut wcale nie produkują sami, ale zamawiają je u wyspecjalizowanych poddostawców. Choć kupują je na masową skalę i na pewno przy tym nie przepłacają, to jednak sprzedają je z gigantycznymi marżami. Niekiedy, np. w przypadku haków holowniczych, nie warto korzystać z pośrednictwa producenta auta, skoro niemal tę samą część znacznie taniej dostaniecie gdzieś indziej. Niestety, nowe modele coraz częściej konstruuje się tak, że nawet zamontowanie nieoryginalnego radia może być problemem.
Z reguły jeden z najdroższych dodatków. Przez wielu kierowców uważany za wyznacznik luksusu i statusu majątkowego właściciela danego auta. Cóż, nie da się ukryć, że skórzana tapicerka niekiedy wygląda bardzo atrakcyjnie. Jeśli zastosowano materiał o najwyższej jakości (naturalny!), to tapicerka tego typu jest przyjemna w dotyku i podwyższa komfort podróżowania. Zwłaszcza jeśli fotele wyposażono w funkcję wentylacji i podgrzewania, bo latem skóra łatwo się nagrzewa, a zimą – szybko wyziębia. Ważne: ze skóry w dość łatwy sposób usuniecie większość zanieczyszczeń, czego o zwykłej materiałowej tapicerce powiedzieć się nie da. Wady? Skórę trzeba regularnie pielęgnować i konserwować (są do tego specjalne preparaty), w przeciwnym razie szybko straci pierwotny blask, a co gorsza – zacznie się brzydko marszczyć i pękać. WARTO DOKUPIĆ W luksusowej limuzynie skóra to mus, w każdym innym przypadku zakup warto rozważyć. Tanio nie będzie, ale za wygodę czasem warto dopłacić.
Oryginalny hak można zamówić, gdy kompletuje się wyposażenie auta, lub poprosić o jego montaż u dilera. W obu przypadkach zazwyczaj będzie drożej niż w serwisie specjalizującym się w usługach tego typu. NIE WARTO Jeśli zamówisz oryginalny hak w salonie, i tak dostaniesz wyrób jednego z wyspecjalizowanych producentów. Poza salonem zapłacisz znacznie mniej.