Inwestycyjny bieg z przeszkodami zaczyna się już na etapie przygotowań. Ich prawidłowe i racjonalne przeprowadzenie bardzo utrudnia stan prawa. Określają go luki, brakuje na przykład. mającej zasadnicze znaczenie definicji inwestycji infrastrukturalnej, sprzeczności, wreszcie ogromna niestabilność.

"Od 2001 roku prawo o ochronie środowiska zmieniano 33 razy, zawsze po hasłem dostosowania do dyrektyw unijnych. Za każdym razem Komisja Europejska zgłaszała zastrzeżenia m.in. w zasadniczej dla inwestycji sprawie oceny oddziaływania na środowisko. Wreszcie w ubiegłym roku wydano specjalną ustawę wyłącznie poświęconą tej kwestii" - powiedział ekspert Towarzystwa Andrzej Tyszecki.

Podobnie jak wielu innych przedstawicieli branży jest zaniepokojony mnożeniem spec-ustaw, którymi ustawodawca próbuje rozwiązać poszczególne problemy na przykład budowę obiektów potrzebnych na piłkarskie mistrzostwa Europy w 2012 roku.

"Zaczęło się od tzw. ustawy autostradowej, która mimo rozbudzonych nadziei wcale nie przyniosła boomu" - przypomniał Tyszecki.

Chaos prawny ułatwia życie wszystkim, którzy protestują przeciw inwestycjom - lokalnym samorządom, organizacjom ekologicznym, wreszcie pojedynczym ludziom.

"Dom rodziny Gmurków, która prawie przez ćwierćwiecze skutecznie blokowała poszerzenie jednej z większych arterii komunikacyjnych w Warszawie jest też symbolem pewnych postaw" - ocenił Piotr Lignar z firmy Lignar zajmującej się przeprowadzaniem konsultacji społecznych na zlecenie inwestorów i wykonawców.

"Ludzie mają dziś dobrą znajomość swoich praw, umieją ich dochodzić, chcą też zwyczajnie zarobić na inwestycji. Do tego dochodzi nieufność do władz podsycana pamięcią o tym, że jeszcze stosunkowo niedawno wyzuwano z dorobku całego życia za równowartość 5 tabliczek czekolady" - dodał.

Zderzenia interesu publicznego i prywatnego są coraz częstsze i coraz bardziej zaciekłe. Właściciele działek czy domów stawiają zupełnie nierealne żądania finansowe traktując negocjacje z inwestorem jako okazję do "odkucia się" na całe życie. Inwestorów wiążą przepisy, sprawy trafiają do sądów i ciągną się latami. Z kolei opór lokalnych społeczności podsyca pamięć o licznych skutecznych protestach w przeszłości. Jak stwierdził Lignar, lista inwestycji, które były dobrze przygotowane pod względem formalno-prawnym, a z których zrezygnowano w wyniku sprzeciwu społecznego jest bardzo długa.

Nie bez winy są jednak i inwestorzy. Często lekceważą oni obowiązek konsultacji społecznych, a swe racje uważają za tak oczywiste, że nie wymagające uzasadniania.

"Sytuacja, w której rolnik od chodzącego po jego polu geodety dowiaduje się, że tedy przebiegnie droga jest zarzewiem konfliktu, który trudno później wygasić" - przestrzegł Piotr Lignar.