Opel nie zamierzał walczyć w gronie prawdziwych aut terenowych. Konstrukcja Frontery dokładnie odpowiada założeniom klasy SUV, obowiązującym na początku lat 90. Obecnie jednak samochód, który ma ramę, proste rozwiązania w układzie napędowym i sztywny most z tyłu budzi szacunek i obiecuje spore możliwości, jeśli chodzi o wykorzystanie w terenie. Frontera po części spełni te nadzieje, choć do ideału sporo jej brakuje. Dzięki prostej budowie i niezłemu dostępowi do części zamiennych można liczyć nie tylko na tani zakup, ale też na małe wydatki podczas eksploatacji. Bardzo wyraźnie oddzielić trzeba wersję 3-drzwiową (półotwarty Sport), od 5-drzwiowej (klasyczne kombi). Zacznijmy jednak od cech wspólnych. Taka sama jest deska rozdzielcza. Do 1996 r. miała ona archaiczny kształt z dużą ilością bezsensownych przycisków. Jej obsługa, po chwili przyzwyczajenia, nie nastręcza jednak problemów. Ładniejsza jest bez wątpienia wersja po zmianach. Pochwalić trzeba wygodne fotele przednie. W odmianie Sport kierowca i pasażer z przodu osłonięci są na stałe masywnymi słupkami i dachem, jednak osoby jadące w drugim rzędzie siedzeń mogą rozkoszować się widokiem nieba. Początkowo stosowano tylko sztywny hardtop, później wprowadzono wersję z miękkim dachem (softtop). Przyzwyczaić się trzeba do widoku rur klatki bezpieczeństwa. W polskich warunkach zalety plastiku w stosunku do materiału są bezsporne, choć może się okazać, że sztywnego dachu nie będzie nam się chciało zdejmować (to długa i trudna operacja). Zdecydowane różnice wychodzą przy porównaniu tylnej kanapy i bagażnika. Sport oferuje tu dużo mniej miejsca.Rodzinnym czy wycieczkowym zadaniom znacznie lepiej stawi czoła 5-drzwiowe kombi. Jednak większy bagażnik również nie jest bez wad. Podstawową jest… koło zapasowe. Konstruktorzy długo zastanawiali się co z nim począć. Jeśli pojawia się wewnątrz kufra zabiera sporo przestrzeni (pojemność spada z 540 do 430 l). Opcjonalnie umieszczane było na nieporadnym stelażu, odchylanym na bok przed otwarciem klapy. Ta podzielona jest na dwie części: jedną odchylamy do góry, drugą - do dołu, ograniczając dostęp do bagaży. Sytuacja poprawiła się w 1995 r. Dolna część klapy (z zamocowanym kołem zapasowym) odchylana jest od tego roku na bok. Jak na Opla, karoserie Frontery dzielnie opierają się rdzy. Oczywiście zdarzają się zaniedbane egzemplarze, ale też stosunkowo łatwo trafić takie, które są wolne od korozji. W nadwoziu pojawiają się trzaski i szwankują drobne elementy: wycieraczka tylnej szyby, podświetlenia wskaźników itp. Trudno też liczyć na idealną jakość miękkiego poszycia dachu. Jednostki napędowe Frontera zapożyczyła z innych modeli Opla. Dzięki temu są one doskonale znane mechanikom. Benzynowa dwulitrówka napędzała tylko wersję Sport. W 1995 r. przeprowadzono drobne zmiany (większy stopień sprężania, zapłon bezrozdzielaczowy, czujnik spalania stukowego). To prosty silnik o przeciętnej dynamice, spalający około 11 l benzyny. W przypadku zasilania gazowego dość często szwankują przepływomierze. Dla długiej wersji przewidziano silnik 2.4, później 2.2. Pierwszy również ma prostą budowę (zużycie paliwa przy spokojnej jeździe 11-13 l, przy dynamicznej nawet 20 l), drugi zaskakuje wyraźnie lepszą dynamiką i korzystniejszym spalaniem. Przez wiele lat jedynym dieslem (występującym tylko w długiej wersji) był hałaśliwy i pozbawiony temperamentu 2.3. Przyspieszenie testowe do "setki" to niemal 20 s, a spalanie łatwo osiąga 12 l. Kolejne silniki wysokoprężne (2.8 TDI i 2.5 TDS) trafiały już i do wersji krótkiej, i długiej. Szczególnie godny polecenia jest japoński motor 2.8 - hałaśliwy, ale oszczędny i najmniej problemowy. Niestety oferowano go krótko, po czym zastąpiono "czystszym" włoskim VM, który ma już zdecydowanie gorszą opinię. We Fronterach znajdziemy tylko manualne 5-biegowe skrzynie. Wszystkie auta mają też najprostszy układ przeniesienia napędu: stały na tylne koła z dołączaną na sztywno przednią osią, przez co na przyczepnych nawierzchniach jesteśmy skazani na tylny napęd.Łatwo spotkać auta z tylnym mechanizmem różnicowym o ograniczonym tarciu (określanym jako LSD). Nie poprawia to w widoczny sposób własności terenowych, ale wymaga uwagi przy wymianie oleju (inny rodzaj). Szybko zużywają się automatyczne sprzęgiełka przednich piast (można wymienić je na manualne) oraz krzyżaki wału napędowego. W 1995 roku prawdziwą rewolucję przeszło podwozie. Najbardziej widoczne zmiany, to zastąpienie resorów sprężynami oraz całkowicie nowy układ hamulcowy (cztery tarcze wentylowane). Co ciekawe, nawet przed zmianą zawieszenia auto nie było szczególnie twarde, ale komfort jazdy polepszył się bez wątpienia. Jeszcze większą poprawę widać w porównaniu skuteczności hamulców. W przypadku długiej Frontery przeszkadza kiepska zwrotność. Pod względem dzielności terenowej seryjna Frontera wypada przeciętnie. Ma też za słabe podzespoły, by wytrzymały obciążenia wynikające np. z założenia dużych kół. Przeszkadza niewielki prześwit, który z kołami 15-calowymi o szerokości 255 był nieco lepszy niż podany w tabeli - wynosił 215-220 mm. Ale koła te wymagają zastosowania innych przekładni głównych. Mało imponujący jest też skok kół (lekka poprawa po zastosowaniu sprężyn). Niestety nie mamy dużego wyboru, jeśli chodzi o elementy do przeróbek. W przypadku zawieszenia na sprężynach może być to np. zestaw Ironmana (drążki skrętne, sprężyny, komplet amortyzatorów) za około 3300 zł. Trudno znaleźć np. snorkel. Okazuje się, że dużo łatwiej zmienić cokolwiek we Fronterze B.Zdaniem użytkownikaKrótka Frontera okazuje się jednak za krótka, szczególnie gdy mamy do przewiezienia rodzinę. Bagażnik jest za mały, trudno też zająć miejsce na tylnej kanapie. Jeśli miałbym wybierać jeszcze raz, rozejrzałbym się za 5-drzwiową wersją. Do celów rekreacyjnych auto nadaje się znakomicie - wypady w teren czy gorsze drogi nie stanowią kłopotu. Nie oczekiwałem dużych zdolności terenowych. Przez kilka lat przejechałem 30 tys. km. Obyło się bez większych awarii. Auto spala 15 l gazu i 11-12 l benzyny na "setkę".PodsumowanieDo zalet Frontery zaliczymy nie tylko korzystną cenę. Ten samochód ma własny styl i można go polubić. Dwie wersje nadwoziowe pozwalają dopasować go do potrzeb. Wszystkie silniki są mało dynamiczne i niezbyt oszczędne, w przypadku benzynowych często spotkamy instalację LPG (nawet w 3d). Lepiej nie nastawiać się na typowo terenową eksploatację - seryjne auto wiele nie zdziała, a przeróbki są trudne. Trzeba przygotować się na drobne usterki, na szczęście rzadko które naprawy okazują się rujnujące dla portfela. Bardzo dużo samochodów przyjechało w ostatnim czasie z Anglii, z przeznaczeniem do rozbiórki na części. Uwaga na egzemplarze mocno wyeksploatowane, które mogą być źródłem większych kosztów. Użytkownikom tych aut polecamy internetowy klub Opla Frontery (www.opelfrontera.pl).
Dobra, bo tania?
Sprawną Fronterę można kupić za 7500 zł. Jak na terenówkę z lat 90. to bardzo tanio. Okazja czy początek kłopotów i wydatków?