Galeria zdjęć
Wiele osób pewnie nawet nie wie, że było takie auto, tymczasem wśród ogłoszeń o sprzedaży elektrycznych samochodów w Polsce znaleźć można… Peugeota 106 Electrique. Auto wyprodukowano w 1986 r. i ma przebieg 80 tys. km. W tym wypadku nie trzeba się specjalnie martwić o to, że jest to przebieg „skorygowany”, bo Peugeot ma na tyle niewielki zasięg, że ciężko byłoby nim przejechać więcej. Producent podawał, że Electrique może pokonać od 100 do 120 km.
Co ciekawe, elektrycznych 106-ek wcale nie powstało tak mało, jak moglibyśmy przypuszczać, bo w latach 1995-2003 Peugeot wyprodukował ich ponad 6 tys. egzemplarzy! Ten z ogłoszenia ma nie tylko zielone rejestracje, ale też całkiem atrakcyjną cenę – 5 tys. zł. Dodajmy, że nie tylko Peugeot eksperymentował z elektrycznością, zanim to było modne – na rynku zdarzają się także inne tego typu modele, np. Citroen AX.
Zobacz ogłoszenie
Kolejną ciekawostką jest fakt, że wśród nowszych aut elektrycznych wcale nie dominują Nissany Leafy, które relatywnie długo, bo od 2010 r., są na rynku. Najpopularniejszym modelem jest tylnonapędowe BMW i3, którego najstarsze egzemplarze mogą mieć w tej chwili 8 lat. Ceny rozpoczynają się tutaj mniej więcej od 60 tys. zł. Tylko na jednym portalu używanych i3 było ponad 200! To więcej niż np. popularnych przed laty Alf Romeo 156 (tylko, a może aż, 146 sztuk). Dość prawdopodobną przyczyną jest fakt, że na rynek trafiła flota samochodów z wypożyczalni krótkoterminowych, które wykorzystywały BMW i3 – takie działały np. w Warszawie. To dobrze i źle zarazem. Dobrze, bo takie auta były często ładowane i często rozładowywane, a nie ma niczego gorszego dla akumulatora auta elektrycznego niż długotrwały postój. Gorzej, że wiele i3 po wypożyczalni miało mniejsze lub większe przygody blacharskie, warto więc to zweryfikować, bo źle naprawione (zwłaszcza ich elektryka) mogą być w przyszłości samochodami sprawiającymi ciągłe i trudne do wyeliminowania problemy.
Leaf przebojem wdarł się na rynek europejski, który w momencie jego debiutu przed 11 laty wcale nie był gotowy na elektryki. Wysoka cena odstraszała, brakowało infrastruktury, a jednak Nissan Leaf się przyjął. W momencie debiutu miał bowiem niewielką konkurencję w postaci francusko-japońskich bliźniaków – maleńkich aut za wysoką cenę (Citroen C-ZERO, Peugeot iON i Mitsubishi i MiEV). A Leaf od początku był pełnoprawnym autem kompaktowym. Dzisiaj używanego „liścia” kupicie nawet za mniej niż 40 tys. zł, ale dużo pewniejszy będzie zakup za 40-50 tys., bo wtedy wybór aut zaczyna być już większy. Są to samochody z początku produkcji, ale zdarzają się wśród nich nawet takie, które kupiono w polskim salonie. Oczywiście test baterii przed zakupem jest tutaj rzeczą naturalną. W serwisie warto też zasięgnąć informacji ile kosztuje wymiana i mniej więcej kiedy powinna nastąpić. Jest to niestety rzecz ekstremalnie droga, która może przekroczyć wartość samochodu. Jeśli starszy Leaf, to zdecydowanie taki, którego baterie jeszcze coś sobą przedstawiają.
Duża jest także oferta używanych elektrycznych Volkswagenów, ale myliłby się ten, kto uważałby, że są to głównie modele e-up! Tych też nie jest mało, ale prym wśród używanych elektrycznych VW wiodą Golfy. W ich wypadku jednak trzeba mieć od 80 tys. zł w górę. Volkswagen e-up! jest nieco lepszy, bo jego ceny rozpoczynają się od przeszło 50 tys. zł, ale pod względem użytkowym to zdecydowanie mniejsze auto - pytanie tylko, czy przy tak niewielkich zasięgach ma to znaczenie?
Kolejne zaskoczenie – w Polsce wystawionych na sprzedaż jest też bardzo dużo używanych elektrycznych Fiatów. Są to głównie „pięćsetki”. Fiat nie produkował ich w Polsce, a w drugiej fabryce w Meksyku i były one głównie przeznaczone na rynek amerykański. To, co do nas przypłynęło, może być więc również skażone zarazą wypadkowości, ale za kilka dolarów da się chociaż sprawdzić w ich przypadku historię ubezpieczeniową (Carfax). Zdarzają się także czasem wersje z rynku europejskiego, ale produkcja odbywała się w tym samym miejscu). Elektryczne Fiaty 500 nie mają zbyt dużego zasięgu, ale zdecydowanie ładniej prezentują się od BMW, a do tego mają atrakcyjne ceny zakupu (od ok. 40 tys. zł).
Ale na tym nie koniec, bo w ogłoszeniach, znaleźliśmy także coś takiego.
Elektryczny Fiat Panda, nie jest co prawda wersją fabryczną, a konwersją zewnętrznej firmy, ale to i tak gruba ciekawostka. Wystawione za 24,5 tys. zł auto pochodzi z 2011 r. i ma moc 68 KM. Podobno zasięg wynosi ok. 150 km. Panda na „zielonych” - czego to ludzie nie wymyślą!
Nie jest to jednak wciąż szczególnie tanie! Najtańsza zarejestrowana w Polsce Tesla, która nie wymaga ingerencji blacharza, kosztuje bowiem 132 tys. zł. Jest to model S z 2014 r., który ma przebieg przeszło 48 tys. km. W zestawie z autem otrzymujemy darmowe ładowanie na stacjach Tesli. Za niewiele więcej jest też szansa kupna Tesli Model 3, bo najtańsze zarejestrowane auto jest w tej chwili wystawione za nieco ponad 150 tys. zł. Egzemplarz pochodzi z 2019 r. i ma przebieg 8 tys. km. Dużo więcej zapłacicie za model X – tu najtańszy egzemplarz kosztuj 255 zł i pochodzi z 2017 r.