„Firma z wieloletnią tradycją skupuje zużyty olej, fryturę. Posiadamy niezbędne pozwolenia oraz dysponujemy transportem i pojemnikami” – na takie ogłoszenie zwrócili uwagę kierowcy, którzy korzystali z usług firmy „recyclingowej”. Dlaczego kierowcy? Ponieważ dzięki usługom oferowanym przez firmę z Małopolski, można jeździć o ponad połowę taniej. Jak to możliwe?

- Spółka skupuje od barów gastronomicznych zużyty olej, następnie przelewa go do beczek 200 litrowych. Zostawia przez kilka tygodni na słońcu, aż cięższe frakcje opadną na dno i przy użyciu pompy przelewają olej z górnej części do kanistrów. Następnie, „paliwo” trafia do kierowców – mówi Marcin, kierowca firmy kurierskiej.

- Jest tylko jeden problem. To jest bardzo dobry sposób na ciepłe miesiące, ponieważ stosowany przez bary gastronomiczne olej należy do tzw. twardej frytury. Jeśli taki płyn wlejemy do zbiornika, to przy temperaturze +6 st. C będziemy mieli problem z konsystencją. Olej w tej temperaturze zaczyna przybierać coraz bardziej ciało stałe i poniżej -10 zupełnie zgęstnieje – mówi dalej kierowca.

I na to wymyślono sposób. W internecie, obok ogłoszeń o skupie/sprzedaży frytury, można znaleźć niewielkie instalacje podgrzewające, do samodzielnego montażu. Dzięki nim możemy bez problemu jeździć przez cały rok, bez obaw o zestalenie płynu.

- Jest to mata grzejąca, przypominająca koc elektryczny starego typu, podłączony do niezależnego akumulatora. Gdy jedziemy samochodem, alternator ładuje akumulator, ten po wyłączeniu silnika zasila pas oplatający zbiornik z paliwem. Koszt instalacji, przy samodzielnym montażu, to ok 500 złotych. Jeśli mamy to zrobić u nas, 200 złotych więcej – mówi Karol Wojtynowicz, mechanik samochodowy.

Oficjalnie nie mówi, że jego ogrzewacze służą do podgrzewania frytury, a jedynie do klasycznego oleju napędowego. Nieoficjalnie… kierowcy wyczytują na forach.

Karol pomysł na produkcję mat zaczerpnął od kierowców rosyjskich, którzy od dawna zmagają się z problemem zamarzającego paliwa. Teraz, dzięki wschodniemu doświadczeniu, chce pomóc również Polakom.

Jak mówią kierowcy, do których udało się nam dotrzeć, litr „paliwa” kosztuje od 2 do 3 złotych. W zależności od ilości pośredników, ponieważ każdy kolejny sprzedający zbiera na tym niewielką prowizję. Niestety, bezpośredni „dystrybutor” nie chciał z nami rozmawiać, informując jedynie, że wszystko co robi jest legalne.

Ma rację, bo to kierowca ponosi odpowiedzialność. I mimo, że korzystając z usług firmy „recyclingowej” można zaoszczędzić średnio 3 złote na litrze paliwa, policja przestrzega, że to na dłuższą metę może się nie opłacać.

- To nie jest wykroczenie, a już przestępstwo, które trafia do służby celnej. Kara liczona jest od pojemności zbiornika, proporcjonalnie do ilości paliwa: 1000 litrów wynosi 1822 złote za brak akcyzy plus opłata paliwowa 262 złote - mówi Janusz Nowobilski z małopolskiej policji. Ponadto czeka nas sprawa sądowa i kara pozbawienia wolności.