Motocyklistów ostatnio przybyło. Stało się tak za sprawą zmiany przepisów, po której na jednośladach o pojemności do 125 cm3 mogą jeździć kierowcy z prawem jazdy kategorii B. Szczególnie więc z myślą o niedoświadczonych posiadaczach motocykli przypominamy kilka podstawowych zasad „zimowania” jednośladów.
Większość z nich dotyczy zarówno „dorosłych maszyn”, popularnych teraz „125-ek”, jak i skuterów i motorowerów. Oczywiście, wykonanie wszystkich opisanych poniżej zabiegów, a nawet przechowanie jednośladu przez zimę, można zlecić specjalistycznemu warsztatowi.
W przypadku motocykla frajda polega jednak też na bliskim obcowaniu z maszyną. Naszym zdaniem – jeśli tylko macie garaż lub inne miejsce, żeby trochę pomajsterkować i odstawić jednoślad – warto zająć się tym samodzielnie. To, że w kieszeni zostanie przy okazji nawet kilkaset złotych, to tylko przyjemny efekt uboczny.
Zacznijmy od wyboru miejsca do zimowania motocykla – najlepszy jest oczywiście suchy garaż. Ważne jest, żeby miejsce to nie było zbyt ciepłe, a jednoślad nie powinien być narażony na działanie promieni słonecznych (tak jak np. w szklarni) – to źle robi m.in. gumie czy plastikom.
Opony nie powinny stać na zaoliwionej posadzce – po kilku miesiącach w takich warunkach mogłyby sparcieć i nie nadawać się do jazdy. Przechowywanie motocykla na świeżym powietrzu to ostateczność. W takiej sytuacji warto zainwestować w dobry pokrowiec.
Ponieważ pod takim przykryciem gromadzi się wilgoć, niezwykle ważne jest w tym przypadku zabezpieczenie wszystkich części metalowych przed korozją – można do tego użyć specjalistycznych preparatów lub choćby oleju czy wosku w spreju. Raz na jakiś czas przy ładnej pogodzie warto też maszynę po prostu przewietrzyć.
Na przygotowanie pojazdu do długiego postoju warto wykorzystać pogodny i możliwie ciepły dzień. Zaczynamy od wizyty na stacji benzynowej i zatankowania motocykla pod korek, bo w pustawym baku może skraplać się para wodna. Tankujemy benzynę premium, bo zawiera ona mniej biododatków, dłużej zachowuje swe właściwości i lepiej chroni elementy układu paliwowego przed korozją. Nawet wtedy nie zaszkodzi dolewka tzw. stabilizatora do paliwa. Można go kupić w sklepach motoryzacyjnych i na stacjach benzynowych.
Przed dłuższym postojem warto się też trochę przejechać, m.in. żeby wilgoci pozbyć się z wydechu. Później maszynę trzeba dokładnie umyć i wysuszyć. Elementy lakierowane warto pokryć woskiem, elementy metalowe delikatnie naoliwić, a części plastikowe i gumowe (ale nie opony!) potraktować środkiem na bazie sylikonu. Nie zaszkodzi też oczyszczenie i nasmarowanie łańcucha.
A co z silnikiem? Na pewno warto wymienić w nim olej i filtr. Tę czynność najlepiej zostawić na sam koniec przedzimowego przeglądu – później silnik należy kilka razy „zakręcić”, ale bez uruchamiania go, żeby świeży olej pokrył i zabezpieczył wnętrzności silnika.
Wielu „fachowców” twierdzi, że przygotowanie motocykla do postoju nie jest potrzebne, wystarczy go raz na jakiś czas odpalać. To błąd – kilka minut pracy silnika to za krótko, żeby podładował się akumulator, ale wystarczająco długo, żeby zepsuć olej, rozcieńczając go niespalonym paliwem, i spowodować skroplenie się wody w wydechu.