Wielu kierowców potrafi samodzielnie wymienić żarówkę w tradycyjnym reflektorze, ale gdy chodzi o to samo w lampach ksenonowych, zaczyna się problem. Niewielu z nich wie, że wymiana palnika (lampy wyładowczej) w reflektorze ksenonowym jest równie łatwa. Oczywiście, o ile producent auta celowo nie ograniczył dostępu do tego stopnia, by mógł to zrobić tylko serwis.

Niestety, dla wielu użytkowników, zwłaszcza drogich nowych aut, ksenon wydaje się czymś tak zaawansowanym technicznie, że lepiej się do niego nie dotykać – taka wiedza jest też „sprzedawana” klientom, dzięki czemu serwisy dilerskie za dwa palniki z wymianą życzą sobie nawet 2 tys. zł! Kupując je poza ASO i wymieniając samodzielnie, wydamy maksymalnie 400 zł!

Zanim zaczniemy wymianę palnika, musimy koniecznie wyłączyć zapłon, a najlepiej – wyjąć kluczyk ze stacyjki po to, by uniknąć ryzyka porażenia wysokim napięciem, które pojawia się na chwilę po włączeniu świateł (niezbędne do tego, by lampa wyładowcza zaczęła świecić).

Sama wymiana przypomina wymianę żarówki, tyle tylko, że w zależności od typu palnika, np. D1S, D4S, nieco inne są systemy mocowań i podłączania wtyczek – niektóre palniki od razu zintegrowano z zapłonnikiem. Jeśli nie da się ściągnąć wtyczki, trzeba spróbować najpierw ją przekręcić.

Podobnie jak w przypadku wymiany żarówki, teoria mówi, że po wymianie palnika warto ustawić światła. Wystarczy standardowe sprawdzenie ustawienia reflektorów w dowolnej stacji diagnostycznej – układ poziomowania ksenonów będzie traktował to jako wartość wyjściową. Oczywiście, jeśli ksenon nie świeci, przyczyna może być inna niż uszkodzony palnik – wtedy trzeba skorzystać z pomocy fachowca, który w pierwszej kolejności powinien sprawdzić przetwornicę.

Jednak po kilku latach eksploatacji spadek skuteczności lamp ksenonowych albo nagły brak światła wskazują na uszkodzony palnik. Warto wiedzieć, że reflektory ksenonowe również się zużywają, zwłaszcza ich odbłyśniki.