Z dwóch powodów: po pierwsze zwykle śnieg jest poprzedzany kilkunastoma dniami z niskimi temperaturami, które już upoważniają nas do założenia "zimówek". Drugi powód jest czysto praktyczny. Zwykle jest tak, że wszyscy odwlekają założenie opon zimowych i gdy wreszcie spada śnieg kierują się do wulkanizatora. I wtedy jest problem, bo okazuje się, że trzeba czekać np. w kilkugodzinnej kolejce. Lepiej oszczędzić sobie i nerwów i czasu z wyprzedzeniem decydując się na zmianę opon.

A kiedy najlepiej to zrobić? Ostatnie zmiany klimatyczne powodują, że i w grudniu możemy spodziewać się temperatur znacznie powyżej zera. Nie można jednak zważać na anomalie pogodowe. Eksperci zgodnie twierdzą, że opony zimowe spisują się na suchym asfalcie lepiej niż letnie wówczas, gdy temperatury spadają poniżej 7 stopni Celsjusza. Nie jest to oczywiście sztywna granica i nie musimy się obawiać, że gdy temperatura wzrośnie do 10 stopni, to już będziemy się ślizgać na drodze. Nic takiego nie nastąpi, choć na przykład podczas awaryjnego hamowania lepiej spisałyby się wówczas opony letnie. Jednak jak często wykonuje się takie awaryjne manewry?

Dlatego już na początku listopada warto spojrzeć na średnioterminowe prognozy pogody i jeśli nie mówią one o wyjątkowo ciepłej i długiej jesieni, śmiało można zakładać opony zimowe. Ryzykujemy niewiele, a gdy któreś ranka przywita nas śnieg bez stresu dojedziemy do pracy.

W tym miejscu warto zauważyć, że im opony letnie są lepsze i droższe, tym… szybciej spadają ich właściwości w niskich temperaturach. Na oponach przeznaczonych do mocnych, sportowych samochodów (tzw. UHP, czyli Ultra High Performance) praktycznie nie da się jeździć gdy temperatura spada do około zera, mimo, że wcale nie ma śniegu!

A kiedy powinno się zmienić opony na letnie? Analogicznie, gdy temperatury zaczynają notorycznie przekraczać 7 stopni Celsjusza. Ostatnie zimy nie obfitują w ekstremalnie niskie temperatury i olbrzymie opady śniegu, dlatego jeśli nie planujemy już wyjazdów w góry (np. Zakopane utrzymywane jest "na biało", czyli nie stosuje się środków chemicznych do rozpuszczania śniegu, a jedynie piasek), a po śniegu zostało już tylko wspomnienie, to na początku marca znów warto spojrzeć w prognozę pogody. Jeśli nie przewiduje się jej załamania można powoli planować wizytę u wulkanizatora.

Oczywiście te wskazania są orientacyjne, zawsze trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem.

Nie warto jednak zbyt długo zwlekać ze zmianą opon na letnie. Główne powody są dwa. Opony zimowe w wysokich temperaturach (a pamiętajmy, że temperatura asfaltu w słoneczne dni jest znacznie wyższa niż temperatura powietrza) mocno się nagrzewają, a to powoduje, że zaczynają się ślizgać i zapewniają dużo niższą przyczepność niż opony letnie. Zbyt wysoka temperatura pracy opony prowadzi również do jej przyspieszonego zużycia. A po co inwestować jesienią w nowy komplet?