Otwarcie muzeum Porsche planowano już dwa lata wcześniej, udało się dopiero 31 stycznia br. Już sam budynek zapiera dech w piersiach. Olbrzymi boks wydaje się unosić w powietrzu. Całość jest podparta kolumnami tylko w kilku miejscach. Nic dziwnego, że ludzie z Porsche szybko nazwali go „samolotem”.
Koszt całej inwestycji wyniósł 100 mln euro. Opłacało się, bo to, co powstało, bez wątpienia można nazwać prawdziwym Porsche wśród muzeów. Żaden inny tego typu obiekt nie jest tak wyjątkowy i niepowtarzalny. Po prostu gigantyczny, zapełniony szlachetnymi samochodami garaż – witryna bogatej w prawdziwe perły historii firmy z Zuffenhausen.
Bardzo często muzea odnoszą się tylko do tego, co było kiedyś. Ale nie to. Na prawdziwym Porsche kurz nigdy nie osiada. Każdy, kto odwiedzi muzeum, przekona się o tym już w foyer, w którym za szybą widać prawdziwy działający warsztat, gdzie fachowcy majstrują przy takich precjozach, jak Porsche 908 czy Porsche 917.
I to jest właśnie istota całej koncepcji. „Tu niemal wszystkie auta są na chodzie” – mówi szef tego jeżdżącego muzeum Klaus Bischoff o swoich ponad 80 eksponatach. Warsztat bardzo w tym pomaga.
Długie ruchome schody wywożą oglądających wysoko w górę. Pierwsze wrażenie jest piorunujące: co prawda, widać wiele znajdujących się na różnych poziomach ekspozycji, ale hala jest tylko jedna.
Mimo tego niespodzianek nie brakuje. Przybyszów nie wita (jakby się mogło wydawać) prastare Porsche 356, lecz naga, w całości aluminiowa konstrukcja o nazwie Porsche Typ 64 z 1939 roku, która była początkiem idei samochodu mającego być jednocześnie autem do jazdy na co dzień i samochodem sportowym. Wyprodukowano tylko 3 egzemplarze karoserii. Ze względu na wybuch wojny nigdy nie zabudowano planowanego 8- lub 10-cylindrowego silnika. Dziś Porsche 64 uchodzi za pierwszą iskrę idei Porsche.
Oczywiście, na ekspozycji nie mogło zabraknąć ani Garbusa, ani wyścigowej Cisitialii z 1949 roku z 12-cylindrowym bokserem i napędem na obie osie – czegoś takiego nie ma nawet Ferrari. Jest też legendarny pierwszy roadster z Gmünd (Numer 1), Porsche 356 B 2000 GS Carrera GT, Porsche 914/8 oraz szeroka paleta Porsche 911. Do tego pojazdy studyjne, np. Porsche 917 Armada.
Co oznacza Porsche, najlepiej pokazuje model 956. Samochód wisi po prostu... pod sufitem. Jego aerodynamika była tak pomyślana, że auto mogło jeździć nawet „do góry kołami”. Bischoff chwali się: „Dajcie nam 20 minut, wlejemy tylko olej i będzie gotowe do drogi”.
Jeśli jako odwiedzający będziecie mieli pecha, w niektórych miejscach ekspozycji zobaczycie kartkę: „Jestem na wyścigach”. To normalne – zbyt wiele zgromadzonych tu samochodów jest za młodych na emeryturę....