Klasyczne samochody polskiej produkcji od lat cieszą się niezmiennym zainteresowaniem i rynkowym powodzeniem, ale rzadko kto używa ich jeszcze na co dzień – wiadomo, nie ten komfort podróżowania, nie ta niezawodność. W przypadku polskich ciągników rolniczych, zwłaszcza jeśli chodzi o Ursusy C-330 i C-360, sytuacja wygląda inaczej. To uznane klasyki, ale rolnicy nadal nie chcą ich odesłać na emeryturę. Sprawdzaliście ostatnio ceny takich kilkudziesięcioletnich maszyn? Możecie się zdziwić.
Ursus C-360: solidny klasyk z PRL-uAdam Mikuła / Auto Świat Classic
Ursusy C-330 i C-360 to jedne z najsolidniejszych i najbardziej dopracowanych konstrukcji z czasów PRL-u
Pod względem trwałości i solidności te maszyny nie ustępowały zachodniej konkurencji
Na tle typowych dzisiejszych ciągników rolniczych "sześćdziesiątka" i "trzydziestka" to niewielkie maszyny – dzięki temu wciąż są przydatne do zastosowań "zagrodowych"
Egzemplarze w dobrym stanie sprzedają się na pniu, nawet jeśli są drogie
Nawet na słabe sztuki są chętni, bo nadal da się je naprawiać i remontować – nie ma problemów z dostępnością części
Fiaty 126p i 125p, Polonezy czy nawet Warszawy to samochody, których popularność na polskie scenie klasykowej od lat nie słabnie. Każdy z tych pojazdów budzi wspomnienia z okresu, kiedy byliśmy piękni i młodzi,a życie płynęło wolniej. A że w naturze człowieka leży wypieranie z pamięci nieprzyjemnych sytuacji, samochody te, choć kiedyś napsuły nam masę krwi, są często idealizowane i zapomina się im wszystkie przykre zdarzenia. To właśnie sentyment za naszymi młodymi latami czy beztroskim dzieciństwem spędzonym na tylnym siedzeniu auta rodziców czy dziadków napędza klasykową gorączkę i jest najważniejszym powodem, dla którego young i oldtimery są w ogóle kolekcjonowane i budzą tyle pozytywnych emocji.
Ale gdyby 40- czy 50-letnie pojazdy oceniać obiektywnie, zdecydowana większość z nich nie mogłaby konkurować z dzisiejszymi konstrukcjami. Oczywiście, zawsze będziemy narzekać na kapryśną elektronikę czy skomplikowane i drogie naprawy, które coraz częściej można wykonać tylko w ASO, ale stańmy w prawdzie i odpowiedzmy sobie szczerze tylko na jedno pytanie: czy wolałabyś/wolałbyś pojechać ze Szczecina do Ustrzyk Dolnych Fiatem 125p czy nową Dacią Sandero, a więc jednym z tańszych aut na rynku? Tak, tak, wiemy – dla miłośników oldtimerów odpowiedź jest oczywista, ale jakoś na co dzień zbyt wielu klasycznych aut na ulicach polskich miast nie widać – gdzie te śmigające drogami szybkiego ruchu Polonezy? Gdzie te myszkujące po miastach Maluchy? Na zlot czy rajd – to zupełnie inna sprawa, ale na co dzień?
Traktory z Ursusa: dobre, bo polskie?
W przypadku wiekowych ciągników rolniczych sytuacja wygląda inaczej. Polskie traktory są nadal dość powszechnie użytkowane, a warstwa sentymentalna odgrywa przy tym raczej drugorzędną rolę (choć oczywiście nie zawsze, czego dowodem jest nasz zdjęciowy egzemplarz). Dlaczego tak się dzieje?
Zanim odpowiemy na to pytanie najpierw trochę historii. Pierwszym produkowanym w Polsce ciągnikiem rolniczym był powstający od 1947 roku Ursus C-45, który stanowił wierną kopię niemieckiego Lanz Buldoga D9506 (kwestią praw autorskich nikt się po wojnie nie przejmował). Jego użytkowanie i obsługa były naprawdę hardcorowe – w końcu pierwowzór był w Niemczech wytwarzany od 1934 roku. Już samo uruchomienie jednocylindrowego silnika o pojemności 10,3 litra (tak, tak, to nie pomyłka!) wymagało krzepy (robiło się to wyciąganą ze swojego miejsca i wkładaną w koło zamachowe kierownicą, po wcześniejszym podgrzaniu tzw. gruszki lutlampą), a w początkowych latach ciągnik ten wytwarzany był wyłącznie na całostalowych kołach. Archaiczny, ale i wytrzymały traktor bez zmian produkowano do 1955 roku, a w nieco zmodyfikowanej wersji C-451 nawet do 1965 roku.
Pierwszym w pełni polskim ciągnikiem rolniczym był Ursus C-325, którego wdrożono do produkcji w 1959 roku. Dość nowoczesny lekki pojazd wyposażony był w 2-cylindrowego diesla o mocy 25 KM. W 1963 roku zadebiutował jego następca – model C-328, z którego wywodzi się wytwarzany od 1967 roku kultowy już model C-330 – najpopularniejszy tej wielkości ciągnik na polskiej wsi.
Można powiedzieć, że Ursus C-330 był pojazdem rewolucyjnym – poprawiono w nim szereg niedociągnięć z poprzedników, dodano kilka usprawnień i unowocześnień, ale nadal była to prosta i uniwersalna konstrukcja, która świetnie sprawdzała się w polskich warunkach (czyli przede wszystkim w małych gospodarstwach). Dwucylindrowa "trzydziestka" była też pojazdem bardzo ekonomicznym i – w odróżnieniu od polskich samochodów osobowych – trwałym. Trzeba było naprawdę się postarać, by ten traktor unieruchomić. Zwykła "30-tka" była wytwarzana do 1987 roku, a odmiana 330-M 6 lat dłużej. I choć laik na pierwszy rzut oka nie widzi różnic między C-330 a C-360, traktory te mocno się od siebie różnią, a i geneza ich powstania jest zupełnie inna.
Ursus C-360: owoc współpracy z Czechosłowacją
W 1961 roku rządy Polski i Czechosłowacji podpisały umowę, na skutek której powołano do życia Polsko-Czechosłowacki Ośrodek Badawczo Rozwojowy Ciągników (PCOBRC). Dzięki temu w 1965 roku podwarszawski wówczas zakład Ursusa zaczął wytwarzać średniej wielkości ciągnik C-4011 (o mocy 42 KM), który był po prostu licencyjnym Zetorem 4011. W 1971 roku z "jedenastki" wyewoluował model C-355, który od 1976 roku został zastąpiony Ursusem C-360 – można więc powiedzieć, że nasz główny bohater ma czechosłowackie korzenie.
Ursus C-360, w porównaniu z "30-tką", jest ciągnikiem większym, wyposażonym w 4-cylindrowego diesla o pojemności 3,1 l i mocy 52 KM. W zamyśle fabryki pojazd był przeznaczony do cięższych prac polowych, w większych gospodarstwach (czyli w polskich warunkach także PGR-ach). Traktor ma 5 biegów do przodu oraz wsteczny, a ponieważ dysponuje też reduktorem (dzięki któremu można wybrać przełożenie szosowe lub polowe) liczbę biegów można podwoić. Tylny podnośnik hydrauliczny ma udźwig 1200 kg (mniejsza "330-tka" 700 kg). Tak jak w większości ciągników z tego okresu bębnowe hamulce działają na tylne koła i można obsługiwać je stronami – dzięki czemu manewrowanie ciągnikiem nawet na grząskim gruncie jest znacznie ułatwione. Przy cięższych zadaniach przednią sztywną wahliwą oś można dociążyć. C-360 był też pierwszym polskim ciągnikiem, którego siedzenie wyposażone było w amortyzację, co znacząco poprawiało komfort pracy kierowcy.
Ursus C-360: zapomnij o komforcie
À propos komfortu: największą wadą ciągnika jest hałas, zwłaszcza jeśli poruszamy się nim z prędkościami szosowymi – skrzynie biegów i zwolnice wszystkich Ursusów z tamtych lat niemiłosiernie wręcz hałasowały (efekt zastosowania prostych zębów na wałku atakującym i tarczy przekładni głównej). Sytuacja była jeszcze gorsza, jeśli traktor wyposażony był w... kabinę – ta, zamiast wygłuszać dźwięki napędu, jeszcze je potęgowała. Za to "60-tka" z kabiną była pierwszym polskim ciągnikiem z ogrzewaniem! Niestety, o wspomaganiu kierownicy można było tylko pomarzyć – takie udogodnienie było standardowo montowane w Ursusie C-362, który przeznaczony był głównie na eksport, ale nie była to zbyt popularna maszyna (wyprodukowano 1674 sztuki).
Ursus C-360: solidny klasyk z PRL-uAdam Mikuła / Auto Świat Classic
Na szczęście, dziś ten brak można łatwo uzupełnić – bez problemu da się kupić zestawy do montażu wspomagania do klasycznych polskich traktorów. W czasach PRL-u nie do pomyślenia, ale takie były uroki gospodarki planowej. Dziś do "sześćdziesiątki" bez większych problemów dołożymy nawet turbodoładowanie czy napęd przedniej osi. Ale czy warto? Może już czas na godną emeryturę?
Co oprócz hałasu nie bardzo podobało się w "60-tce" rolnikom? Wielu użytkowników podkreślało, że w stosunku do C-330 większy traktor był mniej ekonomiczny, a przy mniejszych gospodarstwach miało to duże znaczenie. Rozwiązaniem była odmiana C-360-3P (1981-93), gdzie silnik 4-cylindrowy został zastąpiony 3-cylindrową jednostką Perkinsa o mocy 47,5 KM, która była cichsza, a do tego oszczędniejsza. Przez 18 lat wyprodukowano 282 000 sztuk Ursusa C-360. Mniejszy C-330 był jeszcze popularniejszy – z fabrycznych taśm zjechało 331 844 sztuki.
Pieczołowicie odrestaurowany egzemplarz należy do Marka Raszplewicza (za kierownicą) z podwarszawskiego Złotokłosu i stanowi ozdobę jego gospodarstwaAdam Mikuła / Auto Świat Classic
Ursus C-360: klasyk wciąż używany do pracy
Pora wrócić do pytania, dlaczego traktory takie jak Ursus C-330 i C-360 nadal są chętnie wykorzystywane na polskich wsiach, niekoniecznie jako oldtimery? Najprostsza odpowiedź brzmi: bo nadal dzielnie spełniają zadania, które są im powierzane, a do tego są trwałe oraz proste w eksploatacji i naprawach. Nawet w obecnych, znacznie większych niż za czasów PRL gospodarstwach, oprócz dużych i zautomatyzowanych maszyn potrzebne są również ciągniki, które służą do prostszych, można by rzec przyzagrodowych prac. "60-tka" nadaje się do nich idealnie. A że dla niektórych posiadaczy ma też wartość sentymentalną i coraz częściej na podwórkach można zobaczyć odrestaurowane sztuki – wypada się tylko cieszyć.
Ursus C-360: dostępność i ceny części
Posiadanie zabytkowego ciągnika staje się u nas coraz popularniejsze, ale w przypadku części do Ursusów sytuacja jest znacznie lepsza niż w przypadku elementów do polskich klasycznych samochodów. Można powiedzieć, że dostępne jest wszystko, a ceny są niskie. Przykłady: rozrusznik 320 zł, pojedyncza głowica (kompletna, z zaworami) 289 zł, pompa hydrauliczna 250 zł, przednie błotniki (komplet, plastikowe) 224 zł (blaszane 172 zł), zestaw wtryskiwaczy 399 zł, alternator 269 zł, 2 pompy hamulcowe 124 zł, kompletna tablica zegarów 232 zł, komplet lamp (przód i tył) 89 zł, cylinderek hamulcowy 83 zł, pokrywa maski 399 zł. W przypadku oględzin pojazdu warto dobrze przyjrzeć się blokowi silnika, czy nie ma on śladów spawania lub klejenia – ciągniki C-360 są trwałe, ale nie są niezniszczalne, a zostawienie na zimę wody w układzie chłodzenia może spowodować rozsadzenie bloku – naprawa jest skomplikowana i może być kosztowna. Bloki silnika są też wrażliwe na przeciążenie – w skrajnych przypadkach da się "przełamać" ten ciągnik na pół, odrywając silnik od skrzyni.
Wiele egzemplarzy ma nieoryginalne dodatki: nowoczesne kabiny odbierają nieco klasycznego uroku, ale są często znacznie wygodniejsze i solidniejsze od tych z czasów PRL-u, szczególnie tych wąskich, z początków produkcji. Plastikowe i maski czy błotniki mające upodabniać poczciwego Ursusa do nowych ciągników, to coś, co dziś już nie przystoi, podobnie jak nowoczesne wskaźniki. À propos wskaźników – nie wszystkie współczesne zamienniki są akceptowalnej jakości.
Ursus C-360: solidny klasyk z PRL-uAdam Mikuła / Auto Świat Classic
Ursus C-360: ceny używanych egzemplarzy
Teoretycznie Ursusa C-360 można już kupić za 8-10 tys. zł, ale oferowane za takie pieniądze ciągniki albo są mocno zdekompletowane i wymagają gruntownego remontu, albo – jak twierdzą sprzedający – nie mają żadnych dokumentów (najczęściej to nieprawda, ale ze względu na np. nieuregulowane sprawy spadkowe po dawnych właścicielach prościej jest mówić, że sprzedawany traktor nie ma papierów). W miarę sprawne, znośnie wyglądające i zarejestrowane "szęśćdziesiątki" zaczynają się od 18-20 tys. zł. Za pojazdy z kabinami trzeba zapłacić 4-6 tys. zł więcej. Ładnie wyremontowane sztuki wyposażone np. w ładowacz i kabinę są wyceniane przez właścicieli nawet na 40-60 tys. zł – w tych przypadkach rocznik nie ma większego znaczenia, bo mają one nadal pracować, a nie być pojazdami kolekcjonerskimi. Uwaga! Choć części są tanie, a konstrukcja prosta, to porywanie się na gruntowny remont zapuszczonego egzemplarza wiąże się z poważnymi wydatkami, przede wszystkim ze względu na coraz wyższe ceny usług fachowców od mechanicznej obróbki silników, regeneracji układów wtryskowych, czy lakierowania. Warto też mieć świadomość tego, że wiele egzemplarzy jest już po kilku remontach – może się okazać, że skończyły się "nadwymiary", wał korbowy czy tuleje cylindrowe mogą się nie nadawać do dalszego użycia. Na tle współczesnych, zachodnich konstrukcji, naprawy i remontu Ursusów to jednak wciąż "groszowe sprawy".
Ursus C-360: dane techniczne
Silnik: wysokoprężny, R4, oddzielna głowica nad każdym tłokiem
pojemność skokowa 3121 cm³
Moc maksymalna 52 KM przy 2200 obr./min.
Maksymalny moment obrotowy 190 Nm przy 1500-1600 obr./min.
Napęd: 5-biegowa skrzynia manualna plus bieg wsteczny, reduktor (przełożenie szosowe/polowe)
Mechaniczna blokada mechanizmu różnicowego
Wałek odbioru mocy (zależny i niezależny – 540 obr./min)
Trzypunktowy układ zawieszenia z udźwigiem na końcach dolnych dźwigni 1200 kg
Oś przednia sztywna, zamocowana wahliwie na sworzniu