- W tym czasie w Polsce jedno auto przypadało na 2350 mieszkańców
- Odbudowa sieci dróg zniszczonych w czasie I wojny światowej była bardzo powolna, sytuację pogarszał brak mostów
- Nie było jeszcze żadnej fabryki samochodów, a nieliczne pojazdy pojawiające się na ulicach i drogach to była powojenna zbieranina
Polska od listopada 1918 r., czyli zaledwie od sześciu lat, jest niepodległym krajem, stara się scalić w jeden organizm trzy obszary wcześniej będące pod różnymi zaborami, odbudować kraj po wyniszczającej I wojnie światowej i wojnie z bolszewikami w 1920 r. Na świecie motoryzacja rozwija się bardzo szybko, najszybciej w Stanach Zjednoczonych, gdzie pod koniec 1924 r. zarejestrowanych było 17,7 miliona samochodów, a jedno auto przypadało na 6 mieszkańców.
W tym samym czasie w Polsce zarejestrowanych było 9789 samochodów, w tym 7369 osobowych. Jedno auto przypadało na 2350 mieszkańców. To średnia, ale jeśli popatrzymy na dane z województw, to okaże się, że dysproporcje były ogromne.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNajwięcej samochodów zarejestrowanych było – co oczywiste – w Warszawie (liczącej w 1924 r. 936 tys. mieszkańców) – jeździło tu 1963 aut osobowych. Motoryzacja była w miarę dobrze rozwinięta w woj. poznańskim (1403 aut) i śląskim (1094). W pozostałych województwach było znacznie gorzej, a we wschodnich – tragicznie. Np. w woj. nowogródzkim zarejestrowanych było 19 aut osobowych, w stanisławowskim – 72, w wołyńskim – 40, w poleskim – 13, w tarnopolskim – 9.
Motoryzacja 1924: brak dróg, brak mostów
Rozwój motoryzacji hamował także zły stan dróg. W miarę dobre nawierzchnie miały drogi w zachodniej części Polski – w Wielkopolsce. Na wschód od Wisły do Bugu było znacznie gorzej, tylko niewiele dróg miało nawierzchnię utwardzoną, reszta to były drogi gruntowe. Odbudowa sieci dróg zniszczonych w czasie I wojny światowej była bardzo powolna, sytuację pogarszał brak mostów wysadzonych w czasie działań wojennych.
Na wschód od Bugu było najgorzej. Drogi – w większości gruntowe, wiosną i jesienią stawały się nieprzejezdne, zamieniały się w błotne rozlewiska. Zimą z powodu obfitych opadów śniegu można było poruszać się nimi tylko saniami.
Motoryzacja w Polsce 1924: pierwsze przedstawicielstwa firm samochodowych
W tym czasie w Polsce nie było jeszcze żadnej fabryki samochodów, a nieliczne pojazdy pojawiające się na ulicach i drogach to była powojenna zbieranina, choć w miastach już istniały przedstawicielstwa kilku firm motoryzacyjnych oferujących nowe auta.
W ówczesnej prasie można znaleźć reklamy Citroenów, Dodge, Tatry, Lancii, Berlieta, Peugeota,
a także akcesoriów, jak akumulatory, żarówki, "kiszki", czyli opony.
Nowe auta były drogie i stać na nie było nielicznych. Cenę podnosiły wysokie cła i 10-procentowy podatek od przedmiotów luksusowych, do jakich zaliczano samochody. Wysokie były także opłaty za rejestrację auta. Od lipca 1924 r. obowiązywało rozporządzenie nakładające opłatę rejestracyjną od aut osobowych w wysokości 16 zł za 100 kg pojazdu. Zakładając, że auta osobowe ważyły wtedy 800-1000 kg, opłata rejestracyjna wynosiła 128-160 zł. Na tym nie koniec – wiele samorządów wprowadzało opłaty komunalne od samochodów. Np. w Warszawie taka opłata wynosiła 100 zł rocznie od auta z silnikiem o mocy do 20 KM i 120 zł od auta z silnikiem o mocy powyżej 20 KM. Do tego trzeba oczywiście doliczyć koszt benzyny (trudnej do zdobycia, bo stacje paliw były rzadkością nawet w większych miastach), koszt napraw i serwisowania oraz koszt wynajęcia szofera, gdyż większość posiadaczy samochodów nie prowadziła ich osobiście.
Sport automobilowy, pierwszy rekord szybkości
Mimo trudnych warunków i wysokich kosztów zaczynał rozwijać się w Polsce sport automobilowy. Np. w lipcu 1924 r. odbył się rajd samochodów turystycznych na trasie liczącej 2483 km, a we wrześniu podczas wyścigu na szosie za Wyszkowem ustanowiono pierwszy w Polsce rekord szybkości samochodu. Jego autorem był p. Zwiernik na samochodzie Excelsior z ponad 3-litrowym silnikiem. Osiągnął on na płaskim terenie szybkość 115 km na godz.
Samochody dla władz państwowych
Pod koniec 1924 r. dużym echem, tym razem krytycznym, odbiła się decyzja Ministerstwa Robót Publicznych, które zakupiło ponad 20 luksusowych samochodów Austro-Daimler z przeznaczeniem dla władz naczelnych RP oraz 12 samochodów Dodge dla urzędów państwowych niższego szczebla. Decyzję tłumaczono chęcią ujednolicenia parku samochodowego władz państwowych oraz zastąpienia "lichych" i wyeksploatowanych maszyn nowymi i reprezentacyjnymi pojazdami.