We współczesnych samochodach koło zapasowe przestaje być potrzebne – kierowcy tak rzadko „łapią gumę”, że producenci zdecydowali się na zestawy naprawcze w miejsce koła zapasowego. Zyskuje się w ten sposób sporo miejsca w bagażniku oraz oszczędza na feldze i oponie.
W latach 20. i 30. XX w. bez „zapasu" nie wyjeżdżał żaden kierowca. Powodów było kilka: po pierwsze, słaba nawierzchnia dróg. Większość szos miała nawierzchnię szutrową lub brukową, asfalty były rzadkością – nawet w miastach.
Po drugie, wiele rozmaitego „żelastwa” na drogach. Były to m.in. gwoździe z podków koni.
Po trzecie, słaba jakość opon i dętek. To wszystko powodowało, że kierowca musiał mieć nie tylko tzw. zapas, lecz także powinien być przygotowany na naprawę lub wymianę koła w drodze.

Naprawa opon w latach 30.Żródło: Auto Świat
W styczniowym numerze miesięcznika „Auto” z 1930 roku znajdujemy ciekawy opis nowoczesnego zakładu naprawy opon firmy Goodyear. Takie punkty amerykańska firma uruchamiała na całym świecie – wszędzie tam, gdzie sprzedawała swoje opony.

Naprawa opon w latach 30.Żródło: Auto Świat
Autor szczegółowo opisuje, jak naprawiana jest uszkodzona opona, począwszy od nakładania warstw specjalnej tkaniny Supertwist od środka opony, poprzez nakładanie warstw gumy na części zewnętrznej, aż po wulkanizację.

Naprawa opon w latach 30.Żródło: Auto Świat