60-70 lat temu bez zapasowego koła lub przynajmniej zapasowej dętki i opony, żadna podróż samochodem nie mogła się odbyć.
We współczesnych samochodach koło zapasowe przestaje być potrzebne – kierowcy tak rzadko „łapią gumę”, że producenci zdecydowali się na zestawy naprawcze w miejsce koła zapasowego. Zyskuje się w ten sposób sporo miejsca w bagażniku oraz oszczędza na feldze i oponie.
W latach 20. i 30. XX w. bez „zapasu" nie wyjeżdżał żaden kierowca. Powodów było kilka: po pierwsze, słaba nawierzchnia dróg. Większość szos miała nawierzchnię szutrową lub brukową, asfalty były rzadkością – nawet w miastach.
Po drugie, wiele rozmaitego „żelastwa” na drogach. Były to m.in. gwoździe z podków koni.
Po trzecie, słaba jakość opon i dętek. To wszystko powodowało, że kierowca musiał mieć nie tylko tzw. zapas, lecz także powinien być przygotowany na naprawę lub wymianę koła w drodze.
Zakład naprawy opon Goodyeara
Foto: Auto Świat
Naprawa opon w latach 30.
W styczniowym numerze miesięcznika „Auto” z 1930 roku znajdujemy ciekawy opis nowoczesnego zakładu naprawy opon firmy Goodyear. Takie punkty amerykańska firma uruchamiała na całym świecie – wszędzie tam, gdzie sprzedawała swoje opony.
Urządzenia w warsztacie
Foto: Auto Świat
Naprawa opon w latach 30.
Autor szczegółowo opisuje, jak naprawiana jest uszkodzona opona, począwszy od nakładania warstw specjalnej tkaniny Supertwist od środka opony, poprzez nakładanie warstw gumy na części zewnętrznej, aż po wulkanizację.