Już w latach 30. XX w. wielu kierowców narzekało na złe oznaczenie dróg, złą organizację ruchu i lekceważenie przepisów przez innych.
We wrześniowym numerze miesięcznika „Auto” z 1930 roku (a więc sprzed prawie 86 lat) znajdziemy reportaż z wyprawy samochodowej z Polski przez Czechy i Austrię do Włoch i z powrotem – przez Niemcy do Polski.
Autor zauważa, że po powrocie do Polski najbardziej rzuca się w oczy „brak drogowskazów albo niedostosowanie ich do potrzeb automobilizmu”.
Za granicą znakomite drogowskazy
Foto: Auto Świat
Oznaczenie dróg w latach 30.
Za granicą autor nigdzie nie musiał pytać o drogę, gdyż drogowskazy były tam liczne i czytelne (najlepsze we Włoszech).
A w Polsce? „Między Rawiczem a Krotoszynem pobłądziłem kilka razy, a w miasteczkach stawałem co chwila, by się o drogę pytać”.
Dalej autor – automobilista – skarży się na... furmanki. „Kwestia druga to niemożliwe wprost lekceważenie przepisów przez furmanki.
Pod tym względem Poznańskie stoi najniżej. Na dziesięć wozów przynajmniej pięć wcale nie zjedzie z drogi lub zjedzie na lewo.
Uciążliwe furmanki
Foto: Auto Świat
Oznaczenie dróg w latach 30.
Autobusy i ciężarówki z zasady wogóle drogi nie dają, często nawet widząc, że samochód za nimi jedzie. Takie rzeczy za granicą nigdy się nie zdarzają”.
Autor skarży się także na złą organizację służby celnej na granicy Polski. Komory (punkty graniczne) czynne były tylko w dzień, do godz. 17.