W Polsce w tym czasie zarejestrowanych było 43,3 tys. pojazdów mechanicznych (w tym 7332 dorożek).
A w jakim kraju istniał najbardziej gęsty ruch, czyli gdzie przypadało najwięcej samochodów na kilometr szosy? W USA? Nie! W Belgii.
Jak podaje kwietniowy numer miesięcznika „Auto” z 1930 r., w Belgii zarejstrowanych było 140 tys. samochodów, a kierowcy mieli do dyspozycji 10 tys. km dróg.
Na jedno auto przypadało więc 71 metrów szosy (14 aut na kilometr). Tłoku nie było, ale autor artykułu zastanawiał się: „czy też ten szalony rozrost komunikacji samochodowej nie zbliża się ku końcowi, czy nie stanie się wkrótce za ciasno w miastach i na drogach?”
Autor uspokaja czytelników, wyliczając, że w USA na 1 kilometr drogi przypada 5,5 samochodu, a we Francji zaledwie 2 wozy na km.
Aby osiągnąć takie natężenie ruchu jak w „zatłoczonej” Belgii, w USA musiałoby przybyć 41 mln. aut, w Niemczech - 4 mln., we Włoszech 2,5 mln., a w Polsce – 1,5 mln.
„A zatem - pisze autor - fabryki automobilowe mogą dalej świetnie się rozwijać i spokojnie wypuszczać na rynki świata miljonowe falangi coraz to lepszych i coraz to bardziej przystępnych samochodów. Na drogach miejsca nie zabraknie!”