Czasy, gdy za grosze można było kupić wojskowego UAZ-a bez przebiegu i w stanie fabrycznym, już minęły. Większość aut pojawiających się w ogłoszeniach to pojazdy, które swoje odsłużyły, często jednak jeździły mniej, niż wynika ze stanu licznika. W latach 70. i 80. paliwo było towarem deficytowym i racjonowanym.
Nie brakowało chętnych na benzynę „państwową”. Dla UAZ-a norma zużycia paliwa wynosiła 17 l/100 km. Zaradni wiedzieli, że wystarczy wiertarką przekręcić licznik przebiegu o np. 200 km, żeby bezkarnie odlać z baku więcej benzyny, niż miesięcznie można było kupić na kartki. Przebiegu więc przybywało, mimo że auto stało na kołkach.
W ogłoszeniach pojawiają się wciąż UAZ-y pamiętające te czasy. Postanowiliśmy obejrzeć jedno z aut oferowanych przez firmę w miejscowości Kopana pod Tarczynem, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy.
Pierwsze wrażenie: wchodzimy do jednostki wojskowej. Za płotem ze zwojami drutu kolczastego widać transportery opancerzone, wojskowe ciężarówki (np. GAZ 66 na chodzie i w świetnym stanie za mniej niż 20 000 zł) i pokaźną liczbę UAZ-ów. O ogłoszeniu można zapomnieć, należy z grupy aut wybrać takie, które najlepiej rokuje. Najpierw jednak pokazujemy dowody tożsamości na wartowni, z której zostajemy skierowani do biura i tam ma się zająć nami sprzedawca. Samodzielne zwiedzanie surowo wzbronione!
W biurze miła niespodzianka – do aut prowadzi nas sympatyczna pani, o zupełnie niewojskowym wyglądzie, ale znająca się na sprzedawanym sprzęcie. Nasz wybór padł na UAZ-a 469B, dość taniego (8000 zł netto, czyli do zapłaty 9840 zł), bez plandeki i tylnych siedzeń, ale z potężnym alternatorem i zestawem do zasilania radiostacji. Widać, że auto od lat stoi pod chmurką – odpryskuje farba, na drobnych elementach i w zagłębieniach blach straszy korozja. Nadwozie nie jest jednak złe.
Za to podwozie – bliskie ideału: rama w świetnym stanie, podłoga cała, wycieków czy śladów wandalizmu nie widać. Silnik kompletny, a nawet rozbudowany o wspomniany układ zasilania; olej czysty, jakby niedawno wymieniany.
Czy odpali? Pracownica wyjaśnia, że gdy już wybierzemy auto, samochód zostanie przejrzany i uruchomiony. Możemy umówić się np. na pojutrze, auto przygotują, pozwolą na jazdę próbną. Gdybyśmy się upierali, to po kosztach, być może za 2000 zł (trzeba się dogadać z mechanikami), samochód zostanie wymalowany i ponaprawiany przy użyciu oryginalnych części, za 300-350 zł załatwią brakującą plandekę, zamówią brakujące ławeczki.
Tak na oko UAZ gotowy do drogi będzie kosztować jakieś 13 000-14 000 zł. Niby niedużo, ale... UAZ 469B to pojazd dla amatora. Gaźnikowy 4-cylindrowy silnik jest zachłanny na paliwo, auto zapewnia „wojskowy” komfort. Nie nadaje się do używania na co dzień, ale do jazdy po lesie czy na polu – jak najbardziej. Dołączany napęd na przednią oś i reduktor dają możliwości całkowicie obce współczesnym SUV-om. Kupujecie?
Galeria zdjęć
Oto sposób, żeby kupić stare auto od pierwszego właściciela, w którym nikt nigdy nie cofnął licznika, a jeśli już ktoś przy nim majstrował, to... popchnął go trochę do przodu.
Czasy, gdy za grosze można było kupić wojskowego UAZ-a bez przebiegu i w stanie fabrycznym, już minęły. Większość aut pojawiających się w ogłoszeniach to pojazdy, które swoje odsłużyły, często jednak jeździły mniej, niż wynika ze stanu licznika. W latach 70. i 80. paliwo było towarem deficytowym i racjonowanym.
Nie brakowało chętnych na benzynę „państwową”. Dla UAZ-a norma zużycia paliwa wynosiła 17 l/100 km. Zaradni wiedzieli, że wystarczy wiertarką przekręcić licznik przebiegu o np. 200 km, żeby bezkarnie odlać z baku więcej benzyny, niż miesięcznie można było kupić na kartki. Przebiegu więc przybywało, mimo że auto stało na kołkach.
W ogłoszeniach pojawiają się wciąż UAZ-y pamiętające te czasy. Postanowiliśmy obejrzeć jedno z aut oferowanych przez firmę w miejscowości Kopana pod Tarczynem, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy.
Pierwsze wrażenie: wchodzimy do jednostki wojskowej. Za płotem ze zwojami drutu kolczastego widać transportery opancerzone, wojskowe ciężarówki (np. GAZ 66 na chodzie i w świetnym stanie za mniej niż 20 000 zł) i pokaźną liczbę UAZ-ów.
Po lewej stronie komory silnika widać system odbioru mocy (SOM), złożony z potężnego alternatora i układu przeciwzakłóceniowego.
Auto służyło w wojskach łączności, dlatego nie ma tylnych siedzeń – zamiast ludzi woziło dużą, ciężką i prądożerną wojskową radiostację.
Nasz wybór padł na UAZ-a 469B, dość taniego (8000 zł netto, czyli do zapłaty 9840 zł), bez plandeki i tylnych siedzeń, ale z potężnym alternatorem i zestawem do zasilania radiostacji.
Po lewej: instrukcja, jak nie zepsuć. Po prawej: stare opony terenowe, ale jeszcze nadają się do użytku.
Wnętrze UAZ-a dobrze zniosło parkowanie pod chmurką – derma, którą są obciągnięte krzesełka, jest w dobrym stanie.
Myśląc o dłuższej przygodzie z UAZ-em, warto postarać się o montaż prawdziwych foteli
Widać, że auto od lat stoi pod chmurką – odpryskuje farba, na drobnych elementach i w zagłębieniach blach straszy korozja. Nadwozie nie jest jednak złe.
Widać, że auto od lat stoi pod chmurką – odpryskuje farba, na drobnych elementach i w zagłębieniach blach straszy korozja. Nadwozie nie jest jednak złe.
Widać, że auto od lat stoi pod chmurką – odpryskuje farba, na drobnych elementach i w zagłębieniach blach straszy korozja. Nadwozie nie jest jednak złe.
Za to podwozie – bliskie ideału: rama w świetnym stanie, podłoga cała, wycieków czy śladów wandalizmu nie widać.
Za to podwozie – bliskie ideału: rama w świetnym stanie, podłoga cała, wycieków czy śladów wandalizmu nie widać.
UAZ gotowy do drogi będzie kosztować jakieś 13 000-14 000 zł. Niby niedużo, ale... UAZ 469B to pojazd dla amatora.