Volvo 240 i sport – to połączenie wydaje się niemal niemożliwe. Do tego samochodu bardziej pasuje obraz rozsądnego i statecznego kierowcy. Dbającego o bezpieczeństwo lekko siwiejącego inteligenta, pakującego auto aż po dach i udającego się wraz z rodziną na zasłużone wakacje. Wszyscy rozgościli się na miękkich pluszowych siedzeniach i podczas jazdy są delikatnie kołysani na wybojach za sprawą sztywnej tylnej osi.
Poza tym właściciele Volvo 240 w wersji kombi byli zawsze pożądanymi znajomymi podczas każdej przeprowadzki. Kanciaste Volvo zapewniło sobie miejsce w sercach swoich użytkowników także z racji doprowadzonej do skrajności przytulności.
Trudno wyobrazić sobie ten samochód w dynamicznej roli. To tak, jakby Fizia za przeciwnika miała nie złośliwego rabusia, lecz krwawego mordercę z siekierą, a Abba śpiewałaby heavy metal.
Tymczasem na przykładzie Volvo 240 turbo sprawdzamy, jak brzmią i smakują takie z pozoru nieprawdopodobne połączenia. Pierwsze Volvo w wersji turbo zaprzecza bowiem niemożliwości takich kombinacji – łączy sportowe aspiracje z cechami wzorowego pojazdu.
Rzut oka pod maskę i od razu wiemy, że spokojną jednostkę o pojemności 2,1 litra do dynamiczniejszej pracy pobudza sprężarka typu Garret. Dzięki temu motor o wewnętrznym oznaczeniu B21ET generuje 155 KM. W dolnym zakresie prędkości obrotowych jednostka napędowa zachowuje się sennie, za to od 2500 obr./min samochód ma charakter wilka w owczej skórze. W efekcie „setkę” uzyskiwało się już po 9,5 s, a to był niezły wynik w tamtych czasach. To wystarczyło, żeby w sprincie do 100 km/h pozostawić w pokonanym polu Forda Granadę 2.8i czy Mercedesa 280 CE.
Volvo nie byłoby jednak sobą, gdyby nie miało charakterystycznych cech. W 1970 roku firma spełniała oczekiwania klientów na dwóch ważnych dla siebie rynkach – w rodzimej Szwecji oraz w USA. W tych krajach poszukiwano aut, które są komfortowe, ciche i bezpieczne. W obu tych państwach rygorystyczne przepisy sprawiły, że jeździło się powoli, a kary za przekroczenia prędkości były bardzo wysokie. W 1974 roku przedstawiono model 240, w pełni zaprojektowany z uwzględnieniem pasywnego bezpieczeństwa. W efekcie jeszcze w 1991 roku samochód został uznany przez amerykański instytut ubezpieczeniowy (IIHS) za najbezpieczniejszy model. W Szwecji Volvo 240 potrafiło mieć 50-procentowy udział w rynku sprzedanych nowych samochodów.
Do takiego wizerunku pasował zatem bardzo dyskretny wygląd także wersji turbo. Kilka oznaczeń, rezygnacja z chromu, charakterystyczne felgi Virgo – to musiało wystarczyć, nawet gdy pod maską pracowała doładowana jednostka. W Niemczech samochód w tej postaci sprzedawano w odmianach sedan oraz kombi. Natomiast 2-drzwiową wersję zarezerwowano dla rynków szwedzkiego i amerykańskiego.
We wnętrzu samochód wyróżniały dodatkowe wskaźniki oraz czarna podsufitka, podkreślająca sportowy charakter pojazdu. Ambitniejsi właściciele za dopłatą mogli mieć jeszcze kierownicę utrzymaną w stylistyce R-Sport, której mogli się trzymać na ostro pokonywanych łukach. Warto o tym pamiętać, bo każdy stojący w domowym salonie szwedzki fotel z wysokimi boczkami zapewniał lepsze podparcie z boku niż szerokie i miękko tapicerowane siedzenia tego samochodu.
To, że pod maską pojawił się silnik z doładowaniem może dziwić tym bardziej, że zdecydowano się na to w aucie, którego najlepszy czas już przeminął. Tymczasem okazało się, że dzięki turbo udało się ożywić sportowego ducha, obecnego w modelach Volvo z lat 60. dwudziestego wieku – w garbatym PV 444/544 i Amazonie. A to, że sportowe możliwości udało się uzyskać dzięki doładowanemu silnikowi, na pewno nie zaszkodziło reputacji firmy z Göteborga. Niestety dla Volvo, rodzima konkurencja skradła im trochę tego turboshow, gdyż już wcześniej zainteresowała się doładowanymi benzyniakami – w 1980 roku zaprezentowano Saaba 99 Turbo.
Wprawdzie surowa stylistyka opisywanego modelu tego nie wyraża, ale nasz testowy egzemplarz pochodzi z serii homologowanej do A-grupowych pojazdów, biorących udział w zawodach samochodów turystycznych. W tych wyścigach Szwedzi osiągnęli swój największy sukces. W 1985 roku zwyciężyli w dwóch seriach wyścigowych – European Touring Car Championship i Deutschen Produktionswagen Meisterschaft (późniejsze DTM).
Jędrnie zestrojone zawieszenie oraz dodatkowe stabilizatory sprawiają, że nawet dzisiaj samochód wykazuje niesamowicie dobre maniery na drodze. W przeciwieństwie do standardowej wersji odmiana turbo gwałtowniej resoruje, a jednocześnie prowadzenie pojazdu może się bardziej podobać. Wprawdzie to trochę przesada, ale ma się wrażenie, że auto resoruje delikatnie, a tym samym przypomina dyskretnie o innych talentach, za które cenimy Volvo 240.
W tym przypadku nie chodzi nam tylko o możliwości transportowe kombi, wygodne fotele czy bezpieczeństwo. Tym razem mamy na myśli inną cechę tego auta. Po użyciu klawisza na dźwigni skrzyni biegów włącza się funkcja overdrive. Dzięki temu rozwiązaniu silnik zaczyna ciszej pracować, potrzebuje mniej paliwa, a podczas długiej podróży pojazd zaczyna wręcz płynąć i bardziej przypomina stateczną limuzynę niż usportowioną wersję z doładowanym motorem.
Niezależnie od tego, jak bardzo kanciaste jest Volvo i czy sportowe atrybuty pasują do jego wizerunku, jedno jest pewne – Volvo 240 z turbodoładowanym benzyniakiem to naprawdę ekscytujący klasyk.
Volvo 242 Turbo - pulsy i minusy
Talenty Volvo 240 Turbo nie wzbudzają zachwytu. Jednak to, czy ktoś widzi w nim korzyści, czy nie, zależy od tego, jak postrzega się charakter tego pojazdu. Przydatność na co dzień jest mocno ograniczona. Turbo zostało wykonane według starej szkoły. Gdy tylko się zagrzeje, musi być schłodzone i dopiero można jechać dalej.
Taka sama zasada dotyczy również silnika. Ci, którzy chcą w pełni wykorzystać możliwości motoru, muszą się liczyć ze spalaniem 15 l/100 km i większym. Pośrednia korzyść z turbo – w czasach, kiedy było stosowane (pomiędzy 1980 a 1985 r.), seria miała najwyższą jakość.
Samochody z tego okresu nie miały już problemów z korozją, które zdarzały się w autach z lat 70., oszczędnie zabezpieczanych, a jednocześnie nie pojawiły się jeszcze kłopoty z elektroniką, które objawiły się w samochodach z późniejszych dziesięcioleci. Pomimo topornych materiałów wykończeniowych Volvo 240 okazuje się samochodem na długie lata.
Volvo 242 Turbo - części zmienne
Podzespoły można znaleźć bezpośrednio w Volvo lub u niezależnych handlarzy zajmujących się sprzedażą części do tego modelu. Niezbędne elementy znajdziecie na stronach internetowych www.scandix.de lub www.w-und-g.de. Co istotne, ceny nie są przesadnie wysokie. Na polskich portalach aukcyjnych znacznie trudniej będzie znaleźć części do tego samochodu. Okazuje się również, że wiele elementów, których produkcji zaprzestano, ponownie się teraz wytwarza.
Volvo 242 Turbo - sytuacja rynkowa
Samochody w dobrym stanie są sprzedawane wśród członków klubów i rzadko kiedy trafiają do ogłoszeń internetowych. Volvo 242 z 2-drzwiowym nadwoziem to wyjątkowo rzadki samochód, tyle że z innego powodu – często był wykorzystywany jako baza do wyścigów. Sedany 244 i kombi 245 są powszechniejsze, a ich ceny – niższe.
Volvo 242 Turbo - nasza opinia
Wprawdzie wśród klasyków zazwyczaj najkorzystniej prezentują się drogie samochody, ale w przypadku Volvo 240 gorszymi egzemplarzami również warto się zainteresować.
Podczas gdy sytuacja z częściami zamiennymi okazuje się całkiem dobra, samochodów, szczególnie 2-drzwiowych, jest niewiele na rynku. O tym, czy wybrać takie nadwozie, musi zadecydować wyłącznie gust kupującego. Koszty zakupu mają już znacznie mniejsze znaczenie.
Sportowy charakter pasuje do kanciastego Volvo z lat 80. dwudziestego wieku tak,
jak morderca z siekierą do opowiadań o Fizi Pończoszance. A jednak takie auto powstało.
W wersji coupé Volvo 240 jest rzadkim oraz atrakcyjnym klasykiem.
Ze względu na krótki rozstaw osi (2640 mm) auto z boku wygląda wyjątkowo efektownie. Średnica zawracania 9,8 m jest rewelacyjnie mała.
Nasz testowy samochód w 1983 roku został dostarczony do Stanów Zjednoczonych.
Tamtejsi rozpieszczeni klienci musieli mieć: klimatyzację, szyberdach, tempomat oraz specyficzny dywan na desce rozdzielczej, który miał chronić kokpit przed promieniami słonecznymi.
Nasz testowy samochód w 1983 roku został dostarczony do Stanów Zjednoczonych.
Nadbieg czyli piątkę włączało się przyciskiem na dźwigni zmiany biegów.
Wzdłużnie zamontowany silnik jest niemal nie do zdarcia.
Pojemny bagażnik z wysoko poprowadzoną krawędzią załadunkową.
Snowcap poprawia wentylację wnętrza podczas opadów śniegu.
W wersji coupé Volvo 240 jest rzadkim oraz atrakcyjnym klasykiem.
Wprawdzie wśród klasyków zazwyczaj najkorzystniej prezentują się drogie samochody, ale w przypadku Volvo 240 gorszymi egzemplarzami również warto się zainteresować. Podczas gdy sytuacja z częściami zamiennymi okazuje się całkiem dobra, samochodów, szczególnie 2-drzwiowych, jest niewiele na rynku. O tym, czy wybrać takie nadwozie, musi zadecydować wyłącznie gust kupującego. Koszty zakupu mają już znacznie mniejsze znaczenie.