Ta wiadomość wstrząsnęła środowiskiem poszukiwaczy samochodowych skarbów: na północnym zachodzie Francji odkryto kolekcję kilkudziesięciu cennych klasyków. Samochody należały niegdyś do przemysłowca Rogera Baillona, który zbierał je od lat 50. W latach 70. kryzys dotknął jego interesy (m.in. produkcja ciężarówek) i zmusił do sprzedaży ok. 50 pojazdów. Baillon zostawił sobie 60 ulubionych modeli, które trzymał w posiadłości aż do śmierci 10 lat temu.
Najstarsze auta pochodzą z lat 30. Wśród nich są bardzo rzadkie modele: Ferrari 250 GT SWB California Spyder (w idealnym stanie warte dziś ok. 14 mln dol.), Facel Vega, Maserati A6G 2000 Berlinetta z nadwoziem Frua (jedno z 3 wyprodukowanych), Talboty Lago czy Hispano-Suiza H6B cabrio. Auta stały kilkadziesiąt lat w stodołach, magazynach i „pod chmurką”, znajdują się więc w różnym stanie rozkładu.
6 lutego 60 aut trafi pod młotek podczas aukcji towarzyszącej targom Retromobile w Paryżu. Na potrzeby promocji aukcji i towarzyszącej jej katalogowi wykonano w studio fotograficznym zdjęcia. Choć z jednej strony opłakany stan aut wywołuje smutek, to z drugiej – ślady, jakie zostawiła po sobie natura, mają iście artystyczny charakter. Auta można traktować jak unikatowe dzieła sztuki. Podejrzewamy, że większość nabywców pozostawi samochody w stanie obecnym i nie będzie ich restaurować.