Estetyka GLK dzieliła klientów tego segmentu. Trzeba jednak przyznać, że auto ma charakter i lifting go jeszcze podkreślił. Zmiany techniczne także można zaliczyć na plus. Szkoda tylko, że GLK nadal nie jest tak przestronne, jak konkurencja i przewyższa ją ceną. Porównywalne Volvo XC60 jest aż o 30 tys. zł tańsze.

Kanciasty design GLK miał nawiązywać do charakternego, luksusowego offroadera klasy G. Ten kierunek stylistyczny podobał się klientom Mercedesa i wyróżniał najmniejszą pseudoterenówkę na tle konkurencji. Face lifting przyniósł rzucające się w oczy zmiany wyglądu, ale GLK pozostało kanciaste.

Delikatnie przeprojektowano reflektory, a grill zdobią teraz dwie poziome listwy. Poniżej rzuca się w oczy trapezoidalna obwódka, która nadaje przodowi masywny wygląd. Tylny zderzak też zmieniono – w jego dolnej części pojawiło się coś w rodzaju kombinacji dyfuzora i terenowej osłony.

W środku kuracja odświeżająca została przeprowadzona zgodnie z aktualnym mercedesowskim trendem – okrągłe, satynowe nawiewyz krzyżem pośrodku zastąpiły plastikowe, prostokątne. GLK miało dużo do nadrobienia w kwestii elektronicznych asystentów i zdolności multimedialnych – przeprowadzono więc stosowną aktualizację w obu dziedzinach pokładowej elektroniki.

Można teraz zamówić dostęp do internetu, a także stacje dokujące na iPady pasażerów podróżujących z tyłu. Z nowych rozwiązań warto jeszcze wspomnieć o terenowym trybie oświetlenia – reflektory szerzej rozpraszają strumień światła.

W celu oszczędności paliwa zastosowano elektryczny układ wspomagania kierownicy i 7-stopniowy „automat” z systemem start-stop. Każdy z tych elementów może uchodzić za wzorzec w klasie. Poskromiono też apetyty silników: testowane przez nas GLK 250 Bluetec zużywa średnio 6,1 l/100 km i spełnia normę Euro 6. W kwestii dynamiki jazdy nowy model nie zmusza kierowcy do żadnych wyrzeczeń: 500 Nm dostępnych już od 1600 obr./min zapewnia rewelacyjną elastyczność.