Potłuczone lampy, wgnieciona klapa bagażnika, naruszone tylne błotniki. Zderzak leży obok na trawie. Za Oplem na światłach awaryjnych stoi autobus z lekko wgniecionym przednim zderzakiem. Obok na chodniku zniecierpliwieni pasażerowie czekają, aż przyjedzie policja...Jak do tego doszło i co właściwie się stało? "Niedzielny" kierowca Opla jechał prostą drogą. Wzdłuż niej biegł chodnik, na którym kręciła się gromadka dzieci z rodzicami. Kierowca chciał być uprzejmy, więc zatrzymał się przed znakiem, gdzie spodziewał się przejścia dla pieszych. Moment później poczuł uderzenie - to w tyle jego Corsy "zameldował się" autobus. Kiedy okazało się, że nikomu nic się nie stało, zdenerwowany i bojowo nastawiony kierowca Opla pobiegł do autobusu i zwymyślał prowadzącego. - Dlaczego wjechał pan w tył? Chciał mnie pan staranować, bo jechałem za wolno?- A wytłumaczy mi pan, z jakiego to powodu tak nagle zwolnił i zatrzymał się na prostej drodze?- Jak to z jakiego? Zobaczyłem znak "Przejście dla pieszych", to zwolniłem!Kierowca autobusu lekko się uśmiechnął i zaprosił awanturującego się właściciela Opla na spacer: - To zapraszam, pokaże mi pan to przejście. Po chwili byli już przy znaku. Rzeczywiście, stał kilkanaście metrów przed miejscem zderzenia Corsy z autobusem.- To jest ten znak? - zapytał kierowca autobusu.- Tak, a co? - odparł pewny siebie kierowca Corsy.- A to, że ten znak nie wyznacza miejsca przejścia dla pieszych, a jedynie ostrzega, że w pewnej odległości od niego należy się takiego przejścia spodziewać. Proszę się podszkolić ze znaków drogowych, bo przez pańską niewiedzę mogłem zrobić krzywdę pasażerom. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.- A może za słabo pan hamował albo autobus ma niesprawne hamulce?Tego było już za wiele. - Widzę, że ktoś tu nie ma pojęcia nie tylko o znakach, ale i o jeździe w ogóle. Nie, nie hamowałem z maksymalną siłą, bo pasażerowie mojego autobusu poprzewracaliby się i doznali obrażeń, a odpowiadam za nich. Wolałem wgnieść panu zderzak niż narażać ludzi. A pan nie dość, że gwałtownie hamuje bez żadnego powodu, to jeszcze ma do mnie pretensję. O, już jest policja. Może wytłumaczy panu, że znak oznaczający miejsce przejścia dla pieszych wygląda inaczej niż ten, przed którym się pan zatrzymał. Nerwy, mandat, zwyżka ubezpieczenia, a jeżeli auto nie miało polisy AC - kosztowna naprawa. Za zmarnowane pieniądze można było wyjechać na rodzinne, zagraniczne wakacje. Takie bywają konsekwencje nieznajomości znaków drogowych. Który z kierowców może o sobie powiedzieć, że zna je wszystkie? Dlatego proponujemy małą powtórkę. Na początek zajmiemy się znakami ostrzegawczymi, które przewidującemu kierowcy dostarczają bardzo istotnych informacji o tym, czego można się spodziewać.Znaki ostrzegawcze mają kształt trójkąta równobocznego z żółtym tłem i czerwoną obwódką. Umieszcza się je w odległości od 150 do 300 metrów od miejsca niebezpiecznego na drogach o dopuszczalnej prędkości ponad 60 km/h, a na pozostałych rodzajach dróg - 100 metrów od miejsca niebezpiecznego. Wyjątkiem od tej zasady jest znak "Ustąp pierwszeństwa przejazdu", który na drogach o dopuszczalnej prędkości powyżej 60 km/h jest umieszczany do 50 m, a na pozostałych - do 25 m od skrzyżowania. Jeżeli odległość jest inna niż standardowa, stosuje się tabliczkę widoczną na fotografii 2. Podobna tabliczka może być zamontowana np. pod znakiem ostrzegającym o progu zwalniającym (4). Pod znakiem "Inne niebezpieczeństwo" umieszcza się tabliczki informujące, o jaki rodzaj zagrożenia chodzi (1, 3, 5, 6). Widząc znak ostrzegawczy, należy zachować szczególną ostrożność i w razie potrzeby zredukować prędkość jazdy, ale stopniowo, nie nagle - tak, aby jadący z tyłu zdążyli wyhamować! Audi dla gwiazdKilka tygodni temu w błysku fleszy Paweł Deląg, amant polskiego kina, odbierał swoje nowe Audi. Aktor wybrał model sportowy - A5. W jego ślady poszedłojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk - i też kupił Audi. Jednak, co było łatwe do przewidzenia, wybrał wersję rodzinną: A6. "W przypadku ojca dyrektora o wyborze zadecydowała nie tylko konieczność zapewnienia sobie bezpieczeństwa na trudnej i niebezpiecznej trasie Częstochowa-Toruń, lecz także wrodzona skromność i śluby ubóstwa" - powiedział nam anonimowy słuchacz Radia Maryja. "Mógł kupić auto za milion zł, a wybrał pojazd za ćwierć tej ceny". Doceniamy i gratulujemy wyboru. Bezpieczeństwo przede wszystkim!Te się nie przestrasząByć może to przypadek, ale bezpośrednio po zakupie przez ojca dyrektora nowego Audi policja ogłosiła, że zlikwiduje makiety radiowozów ustawiane przy drogach, bo kierowcy się z nich śmieją. Na ojca dyrektora i innych kierowców czyhać będą teraz inne pułapki: zamiast dotychczasowych 60 fotoradarów ustawianych na przemian w 340 skrzynkach będzie ich ponad dwa razy więcej. Plany są takie, że z czasem fotoradary całkiem zastąpią funkcjonariuszy wyposażonych w "suszarki". "Fotoradary mają same zalety" - powiedział nam anonimowy funkcjonariusz. "Taki aparacik na widok wysoko postawionej osoby na pewno nie przestraszy się i nie ucieknie".Alternatywy czteryWidząc kłopoty kierowców osobówek, Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie na niektórych autobusach stojących w korkach umieścił tablice informujące, że zamiast narażać się na niewygody możemy korzystać z czterech następujących środków transportu publicznego: autobusów (stojących w korkach), metra (w całej Polsce jest trzy czwarte jednej linii), tramwajów (niestety, w Warszawie chwilowo wyłączono z użytku najważniejsze torowiska) oraz pociągów (szczególnie polecamy trasę z Warszawy do Łodzi Kaliskiej - 3 godziny i 16 minut, o ile pociąg się nie spóźni). Mając takie alternatywy, chyba wolimy limuzyny.