Wykrycie śladów naprawy blacharskiej nie musi oznaczać, że auto nie jest warte uwagi. Wszystko zależy od tego, jaki zakres miały uszkodzenia i w jaki sposób zostały naprawione.

Przy zachowaniu właściwej technologii można wymienić dużą część karoserii i nie będzie to miało negatywnego wpływu na bezpieczeństwo czy trwałość auta. Niestety, takie naprawy są drogie i zazwyczaj nieopłacalne.

Znacznie częściej można się natknąć na samochody naprawiane metodami garażowymi, które mają przywrócić głównie pierwotny wygląd auta. Problem polega jednak na tym, że po kilku miesiącach może ono wyglądać zupełnie inaczej – lakier zmatowieje, tu i ówdzie pojawi się rdza, a w innym miejscu wybrzuszenia od puchnącej szpachli.

Taki egzemplarz błyskawicznie traci na wartości, a z czasem korozja może uszkodzić punkty ważne dla sztywności karoserii. Naprawa wad blacharskich okazuje się często niemożliwa lub zbyt droga.

Podpowiadamy, jakie niedoskonałości można zaakceptować w używanym aucie, ile będzie kosztowało ich usunięcie oraz czy warto to w ogóle robić.

Nowy lakier można zaakceptować

Oryginalna grubość lakieru powinna wahać się w granicach od 80 do 150 mikrometrów. Jeśli warstwa jest grubsza, np. ma 250 mikrometrów, oznacza to, że element był ponownie lakierowany. To nie powód, by nie kupić auta, ale na pewno warto mu się dokładnie przyjrzeć.

Trzeba zwrócić szczególną uwagę na krawędzie elementu i sposób położenia na nich lakieru. Jeśli nie widać śladów lakierowania, to znaczy, że lakiernik wiedział, co robi, i nowy lakier powinien być trwały. Jeżeli na krawędziach widać np. uskok lakieru bezbarwnego, to może się on zacząć łuszczyć.

Materiał pochodzi z najnowszego numeru magazynu „Auto Świat” dostępnego w najlepszych punktach sprzedaży.

Auto Świat (nr 26, 24 czerwca 2013)
Auto Świat (nr 26, 24 czerwca 2013)

Szpachla na dużej powierzchni – nie warto

Cienką warstwę szpachli (do ok. 0,5 mm), jeśli występuje ona punktowo, np. w miejscach łączenia elementów lub na krawędziach błotników, zwykle można zaakceptować.

Jeśli jednak przykładacie miernik w różnych miejscach i wszędzie pokazuje on wyższe wartości, to znaczy, że samochód naprawiał „artysta rzeźbiarz” i lepiej go sobie odpuścić. Szpachla nałożona w zbyt dużych ilościach z czasem na pewno popęka i zacznie odstawać.

Inny odcień, zmatowiały lakier – można zaryzykować

Jeśli jedynym problemem nadwozia są różnice w odcieniu lakieru lub to, że miejscami jest on mocno zmatowiały, to można zaryzykować zakup auta. Warto sprawdzić, jaka jest grubość lakieru w tych miejscach.

Jeśli jest prawidłowa  (co najmniej ok. 100 mikrometrów), to prawdopodobnie uda się wypolerować zniszczoną powłokę. Jeżeli jednak grubość lakieru jest mniejsza, to nie będzie można przeprowadzić polerowania, bo odsłonimy gołą blachę. Powtórne lakierowanie kosztuje krocie.

Prostowane elementy nośne – nie warto

Na zdjęciu widać niedbale wyprostowany i poszpachlowany szkielet tylnego błotnika. Aut z podobnymi wadami lepiej unikać. Od razu widać, że uszkodzenie nie było powierzchowne, a skoro niedbale naprawiono to, co widać, to jakiej fuszerki trzeba się spodziewać w niewidocznych miejscach? Lepiej poszukać innego egzemplarza.

Różne szczeliny między elementami – można zaryzykować

Nierówne przerwy między częściami karoserii mogą wynikać tylko i wyłącznie z niefachowej naprawy. Jeśli całe nadwozie ma taki problem, to po pierwsze, uszkodzenia były rozległe, a po drugie, naprawiono je niefachowo. Takim egzemplarzom dziękujemy.

Jeśli jednak całe auto jest równe, a tylko np. przedni błotnik źle spasowano, można zaryzykować. Wcześniej trzeba sprawdzić, dlaczego źle przylega – może po czołowym zderzeniu przesunięte są podłużnica i nadkole.

Części ze starszych aut – nie warto

Podczas napraw powypadkowych zamiast nowych podzespołów nagminnie używa się starych części ze szrotu, często pochodzących z aut o większym przebiegu. Konsekwencją są liczne problemy techniczne, które w bezwypadkowym aucie nie mogłyby jeszcze wystąpić.

Oryginalność zamontowanych części można sprawdzić, porównując umieszczone na nich daty z rokiem produkcji auta. Jeśli odkryjecie, że wymieniono np. reflektory lub wszystkie chłodnice, powinniście być ostrożni.

Naprawiane wiązki elektryczne – nie warto

Podczas kolizji cierpi nie tylko karoseria i części mechaniczne. Bardzo często dochodzi także do uszkodzenia wiązek elektrycznych. O ich wymianie naprawiający raczej nie myślą, bo elementy te są drogie.

Niestety, w nowoczesnych autach szeroko stosowane są instalacje CAN, przesyłające informacje w formie cyfrowej. Niefachowa naprawa takiej wiązki oznacza spadki napięć i przekłamania w przesyłaniu informacji. W praktyce takie auto może mieć ciągle różne problemy i bardzo trudno będzie określić ich prawdziwą przyczynę.

Nieoryginalne spawy i zgrzewy – nie warto

Wyraźne ślady napraw elementów nośnych i konstrukcyjnych, takich jak np. przegroda czołowa czy podłużnice, są dyskwalifikujące. Auto może zostawiać cztery ślady i być miękkie, co objawia się np. skrzypieniem podczas wjeżdżania na krawężnik czy nawet jazdy po nierównościach. Wyjątek można zrobić, jeśli właściciel udokumentuje naprawę w dobrym warsztacie – jednak jej ślady powinny być dla amatora niewidoczne.

Zardzewiałe auto? Poszukaj innego! - nie warto

Auta z widoczną korozją nie są zwykle warte uwagi. Zwłaszcza gdy nie jest to jedno ognisko rdzy, ale kilka, i to w dość typowych miejscach, np. na progach czy nadkolach. Możecie być pewni, że zainfekowanych korozją miejsc jest znacznie więcej, tylko ich nie widać.

Jeśli auto jest leciwe i ma rozległą korozję, to zwykle nie opłaci się go naprawiać. Natomiast rdza w nowszym samochodzie oznacza, że niemal na pewno karoseria została niefachowo naprawiona po poważnym „dzwonie”.

Zarysowania i wgniotki – nie ma problemu

Na ogół lepiej jest, jeśli poprzedni właściciel nie naprawia drobnych usterek nadwozia tylko po to, by do sprzedaży auto wyglądało idealnie. W takiej sytuacji zawsze pojawiają się wątpliwości, z jakiego powodu naprawiano drzwi czy błotnik.

Z punktu widzenia kupującego rysa na błotniku lub wgniotka nie muszą być podstawą do odrzucenia auta. Większość z nich można dość tanio usunąć metodami niewymagającymi ingerencji lakiernika. A jeśli nawet, to koszt lakierowania jednego elementu jest nieduży – waha się od 400 do 800 zł.

Szyby zdradzają przeszłość auta – można zaryzykować

Śladem po poważniejszych uszkodzeniach auta są zazwyczaj nieoryginalne szyby. O ile przednia może być wymieniana z powodu uderzenia kamieniem, o tyle wymiana pozostałych na ogół wynika z rozbicia samochodu. Datę produkcji znajdziemy na szybie zwykle pod znakiem producenta.

Jeśli któraś z szyb jest nieoryginalna, od razu wiadomo, gdzie szukać śladów napraw blacharskich. Jeżeli szyby mają uszkodzenia, np. pęknięcie, warto obejrzeć dokładnie sąsiadujące z nimi elementy. Naprawa samej szyby na ogół nie jest droga, chociaż czasami zdarzają się wyjątki, np. gdy szyba jest podgrzewana.

Materiał pochodzi z najnowszego numeru magazynu „Auto Świat” dostępnego w najlepszych punktach sprzedaży.

Auto Świat (nr 26, 24 czerwca 2013)
Auto Świat (nr 26, 24 czerwca 2013)