- Klienci coraz częściej bardziej zwracają uwagę na wyposażenie auta niż na jego parametry
- Wiele motoryzacyjnych gadżetów i dodatków do aut nie działa wcale tak, jak obiecują producenci
- To, co jest fajne i drogie dziś, po kilku latach może okazać się zupełnie nieprzydatne lub wręcz ryzykowne
- To prawda, że dobrze wyposażone auta sprzedają się na rynku wtórnym lepiej. Ale rzadko udaje się przy odsprzedaży odzyskać to, co wydaliśmy na dodatkowe opcje
- Szklany, panoramiczny dach
- Sterowanie gestami
- Łopatki do manualnej zmiany biegów w automatach
- Systemy automatycznego parkowania
- Większe felgi, szersze opony
- Fabryczna nawigacja
- Kamery zamiast lusterek
- Fabryczne zabezpieczenie antykradzieżowe/zabezpieczenie montowane w ASO
- Zestaw naprawczy zamiast koła zapasowego
- Elektryczne otwieranie klapy bagażnika
Do przemieszczania się z punktu A do punktu B naprawdę nie trzeba wiele, ale przecież od naszych aut oczekujemy dziś znacznie więcej. Do wielu wygód i dodatków przywykliśmy od lat i dziś nie możemy sobie wyobrazić życia bez nich. Nie chodzi tu wcale o wspominanie, jak to kiedyś, całą rodziną dało się wyjechać na wakacje autem takim jak choćby Maluch: mającym w całej kabinie mniej miejsca niż nowoczesny SUV, z silnikiem o mocy 26 KM, bez klimatyzacji, wspomagania kierownicy, ABS-u, elektrycznych szyb czy choćby regulacji foteli – bo takimi autami jeździliśmy niegdyś z biedy, a i tak dla wieku były one obiektem marzeń i pożądania. Ale jeśli sobie uświadomimy, że jeszcze w latach 90. "wypasiony" Mercedes klasy średniej-wyższej, kosztujący wówczas równowartość niezłego mieszkania w Warszawie, w standardzie mógł mieć 75 KM mocy i 4-biegową skrzynię, za to nie miał klimatyzacji ani nawet prawego lusterka… Ale też mniej w nim było rzeczy, które mogły się popsuć i także dzięki temu pokonywał bezproblemowo przebiegi, o jakich dziś można już tylko pomarzyć. A jeśli się zepsuł, to dało się go bez większego problemu naprawić. Oczywiście, klimatyzacja, elektryczne szyby, wspomaganie, systemy bezpieczeństwa, w tym ABS/ESP oraz airbagi to elementy wyposażenia, które wyraźnie poprawiły komfort i bezpieczeństwo użytkowania aut, ale jest też mnóstwo dodatków, które nic dobrego nie wnoszą, a często wręcz psują samochody, a i tak klienci ich chcą. Bo przecież gdyby nie chcieli, to producenci by ich po prostu nie oferowali. Oto subiektywna lista elementów, z których da się zrezygnować bez żalu, a często nawet z wymiernymi korzyściami.
Szklany, panoramiczny dach
To dodatek, który w ostatnich latach bije rekordy popularności. Nie ma mowy o nowoczesnym, "wypasionym" aucie, jeśli nie da się do niego dokupić wielkiego, szklanego dachu. Skąd się to wzięło? Niegdyś "szyberdachy" były po prostu tańszą alternatywą dla klimatyzacji, rozwiązaniem ułatwiającym przewietrzenie wnętrza auta. To, że oferowały jeszcze widok na niebo, było po prostu miłym dodatkiem.
Dzisiejsze szklane dachy są zwykle nieotwieralne i oferują już tylko widok, wrażenie przestronności i więcej światła we wnętrzu. Jeśli kupujecie nowe auto i macie ochotę na taką fanaberię, to pół biedy, ale miejcie świadomość tego, że to dodatek, który kosztuje więcej, niż wam się wydaje. Jeżeli szukacie auta używanego, omijajcie lepiej te ze szklanymi dachami. Szklane dachy są delikatniejsze niż stalowe czy kompozytowe – z czasem tracą szczelność na łączeniu z nadwoziem, mogą pękać, a ich wymiana kosztuje majątek – tu nie ma zamienników, a używanych części często nie da się ponownie zamontować. W wielu modelach wybór opcji szklanego dachu oznacza mniejszy uciąg na haku albo brak możliwości zamontowania bagażnika dachowego, czyli dosyć poważną utratę walorów praktycznych samochodu. Wielka, gładka połać dachu utrudnia dobre wyciszenie wnętrza i izolację termiczną. Przy kilkuletnim aucie z dachem szklanym drobna stłuczka staje się szybko szkodą całkowitą.
Sterowanie gestami
Kilka lat temu to była prawdziwa moda w autach wyższej klasy, dziś na szczęście producenci już coraz rzadziej oferują taki gadżet.
Co za różnica, czy dotkniemy palcem przycisku, czy zamachamy dłonią przed ekranem? Ruch i tak trzeba wykonać, a przy "rozpoznawaniu gestów" ryzyko, że coś nie zadziała, jest większe niż przy naciskaniu fizycznych przycisków. To tylko rozprasza, chociaż pozwala poszpanować przed pasażerami.
Łopatki do manualnej zmiany biegów w automatach
Jeśli nie kupujesz auta sportowego, którym zamierzasz jeździć po torze, to z łopatek pod kierownicą, służących do wymuszania zmiany biegu możesz spokojnie zrezygnować. To nie ma sensu.
Pogódź się z tym – nowoczesne automaty, znacznie lepiej od przeciętnego kierowcy wiedzą, kiedy zmienić bieg, bo też mają znacznie więcej informacji o m.in. obciążeniu, parametrach pracy silnika i skrzyni, zapotrzebowaniu na energię, temperaturach. Bawiąc się manetkami, tylko przeszkadzasz autu i skrzyni – zresztą, w większości aut elektronika jest skonfigurowana tak, że w niektórych sytuacjach po prostu ignoruje sygnały wysyłane łopatkami.
Uwaga! Łopatki przydają się w hybrydach i elektrykach – tam, gdzie reguluje się nimi siłę "hamowania silnikiem", czyli hamowania rekuperacyjnego, ale to już zupełnie inny przypadek.
Systemy automatycznego parkowania
W większości modeli aut automatyczne parkowanie działa tylko na tak dużych i łatwych do ogarnięcia miejscach, że jeśli ktoś nie potrafi na nich zaparkować bez pomocy elektroniki, to lepiej, żeby nie siadał za kierownicą.
Nawet na oficjalnych prezentacjach te systemy albo sobie nie radzą, albo robią to w taki sposób, jakby ich oprogramowanie miało odwzorować zachowanie początkującego kursanta, który dopiero uczy się parkować i jeszcze kiepsko mu idzie. Nasza rada: ponieważ są systemy, które nieźle sobie radzą, to zanim zadecydujecie, czy chcecie za coś takiego dopłacić, poproście o jazdę próbną i przetestujcie to w rzeczywistych warunkach.
Większe felgi, szersze opony
Jeśli nie lubicie komfortu, nie zależy wam, żeby dojeżdżać do celu, nie parkujecie w mieście, nie podjeżdżacie nigdy pod krawężniki, chcecie jeździć nieco wolniej, ale za to przy wyższym zużyciu paliwa, to z czystym sumieniem możecie wybrać opcjonalne, największe z możliwych koła.
Jeśli w standardzie są 18-stki, a da się dokupić np. felgi 21-calowe – to, o ile jesteście rozrzutnymi masochistami, dla których wygląd auta jest ważniejszy od tego, jak samochód jeździ – skorzystajcie z okazji. Wulkanizatorzy i mechanicy będą wam wdzięczni!
Fabryczna nawigacja
W wielu nowych autach autach, szczegónie tych elektrycznych, fabryczna nawigacja ma sens, bo może być połączona z działającą on-line bazą danych o dostępnych ładowarkach, pomaga w obliczeniu optymalnej trasy, pozwalającej na jak najszybsze uzupełnienie zapasu energii.
W samochodach z silnikami spalinowymi fabryczne nawigacje z reguły nie potrafią nic więcej niż darmowa nawigacja w smartfonie. Jeśli system multimedialny obsługuje Android Auto lub Apple Car Play, to wydatek na fabryczną nawigację można sobie bez żalu podarować.
Kamery zamiast lusterek
W teorii to rozwiązanie ma mnóstwo zalet – kamerka może być mniejsza od lusterka, więc auto ma niższe opory aerodynamiczne. Kamera może współpracować z układami wzmacniającymi i poprawiającymi obraz, więc przynajmniej teoretycznie, np. po zmroku czy w deszczu obraz może być bardziej czytelny niż widok w "analogowym" lusterku. I rzeczywiście, jest kilka modeli aut, w których mniej-więcej tak to działa. Ale są też i takie, w przypadku których np. z powodu złego umieszczenia ekranu albo kiepskiej jakości przetworników w kamerach, np. manewrowanie w ciasnych miejscach czy zwykła zmiana pasa stają się wyzwaniem. Bez jazdy próbnej, ale takiej, która obejmie też np. parkowanie w ciemnym garażu, lepiej tego nie zamawiajcie. Warto też mieć świadomość tego, że wymiana urwanej kamery może kosztować znacznie więcej od wymiany zwykłego lusterka. Chociaż z tym też różnie bywa, bo w wielu autach w obudowach "analogowych" lusterek upchnięto mnóstwo techniki (czujniki, kamery systemów parkowania i bezpieczeństwa, kierunkowskazy, anteny).
Fabryczne zabezpieczenie antykradzieżowe/zabezpieczenie montowane w ASO
Oczywiście, lepsze takie zabezpieczenie niż żadne, ale... wyspecjalizowani w danym modelu złodzieje, a takich trzeba się bać najbardziej, doskonale wiedzą, jak działają zabezpieczenia fabryczne oraz te oferowane oficjalnie w ASO i zwykle świetnie sobie radzą z ich obchodzeniem. "Tajne instrukcje" dla autoryzowanych serwisów nie są wcale takie tajnie. Uwaga! Od tej reguły są wyjątki, w przypadku aut niektórych marek zabezpieczenia z ASO spisują się nieźle, warto popytać np. na forach użytkowników aut danej marki.
Zestaw naprawczy zamiast koła zapasowego
Jeśli macie wybór: koło zapasowe (choćby dojazdówka) albo zestaw naprawczy, to nawet jeżeli za "zapas" z prawdziwego zdarzenia trzeba dopłacić, to warto to zrobić. Nawet najlepszy zestaw naprawczy nie pomoże, jeśli uszkodzicie oponę, np. wpadając w dziurę lub zbyt mocno atakując krawężnik.
Elektryczne otwieranie klapy bagażnika
Jeżeli zdarza się wam regularnie wracać z zakupów z naręczem zakupów i lubicie funkcję otwierania bagażnika nogą, nie czytajcie dalej – akurat w waszym przypadku elektrycznie sterowana klapa ma sens. W innych przypadkach: niekoniecznie. Główny problem polega na tym, że elektryczne otwieranie i zamykanie klapy trwa potwornie długo, znacznie dłużej niż otwarcie i zamknięcie jej ręcznie. Tak musi być, żeby klapa nie zadziałała jak gilotyna.