Zima, zwłaszcza tak mroźna, jak zapowiadają meteorolodzy, stawia wysokie wymagania silnikom samochodowym. Zatem najwyższy czas na sprawdzenie, czy będą one miały optymalne warunki do pracy w tym okresie. Jedną z najważniejszych ról odgrywają tu układ chłodzenia oraz to, co w nim się znajduje. Teraz jest odpowiedni moment na uczciwy rachunek sumienia i przypomnienie sobie, kiedy ostatnio wymieniliśmy czynnik chłodzący. Jeśli nie pamiętamy, to już wystarczający powód do jego wymiany, podobnie jak częste dolewki wody podczas lata. Pamiętajmy, że płyny się starzeją i z biegiem czasu tracą swoje właściwości, a nadmierne rozrzedzenie zmniejsza tolerancję na niskie temperatury.
Nie warto przedłużać przebiegów zalecanych przez producentów (zazwyczaj to 2-3 lata, z wyjątkiem płynów o przedłużonej żywotności), tym bardziej że bańka czynnika chłodniczego to wydatek zaledwie kilkudziesięciu złotych, a wymiana jest bardzo prosta. Nie zwlekajmy z tym zbyt długo, ponieważ w przypadku zamarznięcia płynu w układzie nie obejdzie się bez wizyty w serwisie. Najczęściej ciśnienie uszkadza korki bezpieczeństwa w silniku (tzw. broki), a gdy będziemy mieli pecha, lód może rozsadzić chłodnicę, a nawet blok silnika. Jeśli dodatkowo nie zauważymy braku płynu, silnik przegrzeje się, co jest najkrótszą drogą do wypalenia uszczelki pod głowicą.