km, najlepsi zaś osiągają już i 50 tys. km. Przy tak niesamowitej trwałości bardzo łatwo jest zupełnie zapomnieć o koniecznym przeglądzie i przekroczyć termin opisany w warunkach gwarancji auta. Następstwa takiego zapominalstwa mogą być bardzo bolesne. A to dlatego, że przy zatarciu tłoków, uszkodzeniu skrzyni biegów czy rozszczelnieniu chłodnicy obowiązuje podstawowa zasada: jeśli przyjechałeś na przegląd w autoryzowanym serwisie za późno, zostaniesz ukarany przez dział usług gwarancyjnych producenta samochodu. Może to oznaczać całkowitą odmowę dokonania napraw w ramach gwarancji lub nieprzyjęcie rękojmi (patrz: "Co mogą firmy samochodowe"). Ale co zrobić, jeśli nieubłaganie zbliża się przegląd, a warsztat nie ma wolnych terminów, by przyjąć samochód? Nie ma jeszcze tragedii, pocieszają producenci aut. Jeśli bowiem we właściwym czasie przed nadejściem terminu przeglądu zdążyliśmy zgłosić samochód do inspekcji, w przypadku awarii będziemy traktowani jak "po przeglądzie". Jeśli więc usłyszymy w naszym serwisie, że może nas przyjąć najwcześniej za dwa tygodnie, musimy nalegać na pisemne potwierdzenie zgłoszenia auta do inspekcji - z podaniem daty zgłoszenia i ówczesnego przebiegu! Są jednak takie samochody, które same przypominają swoim użytkownikom o zbliżającym się, koniecznym lub przekroczonym terminie przeglądu. Pokładowe systemy diagnostyczne same ustalają, kiedy niezbędny jest przegląd nadzorowanego przez nie samochodu. Opierają się przy tym na upływie czasu, przebiegu auta i sposobie jazdy jego kierowcy - i na specjalnym wyświetlaczu, najczęściej w polu prędkościomierza, przypominają o tym fakcie. W tych autach "punktualność" serwisowa jest szczególnie ważna. W gruncie rzeczy bowiem - zgodnie z warunkami gwarancyjnymi - producenci mogą zaakceptować tylko bardzo niewielkie odchylenia od nakazanych przebiegów lub terminów. Owszem, niektórzy (patrz ramka) przymykają czasami oko na większe przebiegi, ale po pierwsze tylko w indywidualnych przypadkach, a po drugie nie biorą wówczas pełnej odpowiedzialności za swoje produkty. Jeżeli przespany termin przeglądu nałoży się na jakąś poważniejszą awarię - na przykład zawiodą hamulce - a nie wykonana terminowo inspekcja obejmowała kontrolę układu hamulcowego, klient nie może mieć żadnych pretensji ani roszczeń wobec gwaranta. I od takich decyzji nie ma odwołania. Tym bardziej że producenci samochodu w ogóle nie znają litości w sytuacjach, gdy olej, płyn chłodzący czy hamulcowy są kontrolowane nieregularnie (albo wcale) czy lekceważy się najważniejsze terminy przeglądowe w rodzaju kontroli stanu paska (łańcuszka) rozrządu. Kiedy dojdzie do uszkodzenia silnika, klient zostaje sam na sam ze swoim pustym kontem w banku. Odradzamy więc wszelkie przejawy zapominalstwa, lekceważenia czy dezynwoltury. Lepiej już wykonać wszystkie przeglądy odpowiednio wcześniej.
Cena spóźnienia
Jeszcze 20-30 lat temu każdy posiadacz lub użytkownik samochodu doskonale znał takie określenia jak smarownica, kalamitka czy towot (przypomnienie: smarownica to urządzenie do wtłaczania smaru stałego, towotu, w punkty smarowania podwozia samochodu, zaopatrzone w zaworki smarownicze - właśnie kalamitki. Samochody i środki smarne były wtedy na takim poziomie technologicznym, że kompletny przegląd samochodu konieczny był w najlepszych modelach co 7500 km, w innych co 5000, a bywały i takie, w których kalamitki domagały się obsługi nawet co tydzień! W nowoczesnych autach elementy eksploatacyjne i środki smarne są tak doskonałe, że normą stały się przeglądy co 15 tys.