Po zmroku każdy staje się krótkowidzem. Naturalnie zawęża się nasze pole widzenia, a do tego im kierowca starszy, tym ma większy problem z dostrzeganiem przedmiotów w kolorze zbliżonym do otoczenia. Widzenie zza kółka pogarsza się, jeśli reflektory nie wytwarzają wyraźnej granicy światła i cienia. Światło, które rozprasza się i świeci po koronach drzew, trafia do naszych oczu, które działają na podobnej zasadzie jak obiektyw aparatu fotograficznego: źrenice zwężają się pod wpływem światła (w aparacie zwiększa się przesłona) i drogę przed sobą postrzegamy jako ciemną plamę. Podobnie jest, jeśli reflektory nie dają jednorodnej plamy światła: oczy dostosowują się do najjaśniejszego punktu przed maską. Pozostałą część drogi widzimy ledwo-ledwo.

Winne są, po pierwsze, modne reflektory ze szklanymi obudowami, za to bez soczewek. Szkło prawie nigdy nie jest idealnie czyste. Na warstwie brudu światło się rozprasza i świeci na wszystkie strony. Po umyciu lamp efekt znika. Po drugie, winne są tanie, często kiepskiej jakości zamienniki reflektorów, które kupujemy, bo oryginalne bywają za drogie. Nikt nie kontroluje jakości lamp dostępnych w sklepach. Efekt? Rozpraszanie światła, niejednorodnie oświetlona droga przed maską.