W zamian otrzymywaliśmy słabej jakości zestaw złożony ztaniego radiomagnetofonu kasetowego o niskiej mocy i najgorszych na rynku głośników: tanich, z papierowymi membranami i najmniejszym magnesem, jaki dało się zastosować. Jedynym istotnym atutem systemu fabrycznego było świetne zintegrowanie radioodtwarzacza z wystrojem tablicy rozdzielczej. Ale czy warto tak dużo płacić wyłącznie za estetykę? W przypadku Forda nie. Od początku 2001 roku ten producent oferuje zupełnie nową generację sprzętu - pierwszy radioodtwarzacz z wbudowanym zmieniaczem 6 płyt CD, za który zapłacimy mniej niż za markowe produkty wyspecjalizowanych firm. Premiera nowej konstrukcji zbiegła się z rynkowym debiutem Forda Mondeo kolejnej generacji. Model oznaczony jako Multi CD 6006 RDS dopasowano wzorniczo do wystroju wnętrza limuzyny klasy średniej. Na szczęście zabiegi projektantów nie ograniczyły się wyłącznie do opracowania innego wzornictwa (notabene sprzęt pasuje także do starszych Fordów). Zastosowana technika czyni z CD 6006 bardzo interesujące centrum sterowania pokładowym nagłośnieniem. Najbardziej charakterystyczny jest odtwarzacz CD. Wąski otwór na płytę sugeruje zwykły jednopłytowy model. Nic bardziej błędnego. Przez wąską szczelinę możemy wprowadzić do urządzenia aż sześć płyt kompaktowych. Wsuwane jedna za drugą zmieniają radioodtwarzacz w oryginalny zmieniacz CD i to nie byle jaki; mimo tradycyjnego zawieszenia z amortyzatorami olejowymi sprzęt dobrze zniósł wyboiste warszawskie drogi. Niewzruszony zapewniał odtwarzanie nawet podczas szybkiej jazdy po poprzecznych nierównościach (np. Trasa Łazienkowska). Dobrze to świadczy o producencie, który zastosował nowoczesne zabezpieczenie przed wstrząsami (nie jest to takie oczywiste w przypadku niektórych wytwórców). Odtwarzacz z funkcjami zmieniacza jest przeciętnie wyposażony. Ford zdecydował się tylko na opcję odtwarzania w losowej kolejności. Na szczęście nie zaoszczędzono na układzie zabezpieczającym. Jeśli zatem pozostawimy w otworze wysuniętą płytę, sprzęt automatycznie schowa ją do środka, by uniknąć niepotrzebnych a przykrych w skutkach kłopotów. Sama obsługa jest bardzo prosta. Aby włożyć płytę kompaktową jedną za drugą, wystarczy nacisnąć dłużej przycisk ładowania. Wówczas bez problemów możemy wypełnić oryginalny mechanizm. Podobnie jest z opróżnianiem. Zmiana odtwarzanego dysku jest jeszcze łatwiejsza. Na wyświetlaczu ukazują się numery miejsc, w których znajdują się płyty kompaktowe. Wystarczy użyć jedynie jednego z przycisków numerycznych, które można również stosować do wyboru zaprogramowanych stacji radiowych (jeśli akurat słuchamy tunera z dekoderem RDS). Sama zmiana odtwarzanych płyt wymaga niestety nieco cierpliwości - zajmuje to ponad 10 sekund. Jest to jednakże typowa przypadłość wielopłytowych odtwarzaczy, a Ford nie jest tu wyjątkiem. Istotnym ułatwieniem jest to,?że możemy wyjąć dowolny dysk. Nie ma potrzeby opróżniania całej zawartości.W dość interesujący sposób potraktowano zabezpieczenie antykradzieżowe. Sam zdejmowany panel jest niewielki i gdyby nie migająca dioda niełatwo zauważyć jego brak na płycie czołowej. Na szczęście nie jest to jedyne rozwiązanie, które ma zniechęcić złodzieja. Dodatkowym zabezpieczeniem jest konwencjonalny czterocyfrowy kod. Ponadto w pamięci urządzenia przechowywany jest numer identyfikacyjny (VID/VIN) samochodu; dzięki temu odnalezienie właściciela urządzenia jest znacznie łatwiejsze. Złodzieja powinny również odstraszyć wymiary urządzenia (2 DIN), które nie pasuje do większości samochodów w Polsce. Szkoda, że konstruktorzy Forda nie zdecydowali się na pełniejszą integrację systemu z deską rozdzielczą. Utrudniłoby to złodziejowi wyjęcie radioodtwarzacza z samochodu. Niestety, jest to cena uniwersalnego charakteru systemu. Można go zastosować w pozostałych samochodach gamy Forda. Tomasz Okurowski
Jedna za drugą...
Po raz pierwszy fabrycznie oferowany sprzęt audio może stanowić interesującą alternatywę dla markowych radioodtwarzaczy. Dotychczas za bardzo słabe fabryczne nagłośnienie trzeba było wydać dość dużą kwotę.