W nowych samochodach coraz częściej brakuje wskaźnika temperatury silnika. Nie powinno się na nim oszczędzać!
Większość silników samochodowych zaprojektowano do pracy przy temperaturze cieczy chłodzącej wynoszącej od 80 do 120 °C.Zarówno wyższe, jak i niższe temperatury szkodzą motorom. Za wysoka grozi zatarciem, a zbyt niska – przyspieszonym zużyciem mechanizmów i zwiększonym apetytem na paliwo.
Dopóki jednostka napędowa nie jest rozgrzana, termostat w układzie chłodzenia pozostaje zamknięty, a chłodziwo cyrkulujewewnątrz tzw. małego obiegu. Kiedy silnik się już rozgrzeje, płyn trafia do chłodnicy. Gdy temperatura zbliża się do górnej granicy „dobrego samopoczucia” maszyny, włącza się wentylator poprawiający chłodzenie. Jeśli wszystko działa prawidłowo, to niezależnie od warunków jazdy po nagrzaniu silnika temperatura chłodziwa powinna być mniej więcej stała. I tu pojawia się problem: jak kierowca ma to kontrolować, skoro coraz więcej modeli pozbawionych jest wskaźnika temperatury?
Foto: Auto Świat
Oddajcie nam wskaźnik temperatury!
W widocznym na górnym zdjęciu zestawie zegarów z dziesięcioletniego BMW E46 po prawej stronie znajduje się czytelny wskaźnik temperatury. I tak powinno być! Doświadczony kierowca zwraca na ten instrument równie baczną uwagę, jak choćby na wskaźnik poziomu paliwa. Jeżeli wskazówka termometru cieczy chłodzącej znajduje się na niebieskim polu, nie próbuje wyciskać z maszyny siódmych potów.
Gdy wskaźnik często zbliża się do czerwonego pola, otrzymuje sygnał, że układ chłodzenia dochodzi do kresu swoich możliwości. Nie tylko stany skrajne mają znaczenie – np. długie utrzymywanie się temperatury na niskim poziomie świadczy o tym, że silnik pracuje w niebezpiecznych warunkach permanentnego niedogrzania.
Jednak konstruktorzy doszli najwyraźniej do wniosku, że świadomych kierowców już nie ma. I tak np. w nowych modelach BMW na próżno szukać analogowego wskaźnika – pozostała tylko kontrolka informująca o tym, że temperatura silnika jest zbyt wysoka. W niektórych samochodach oprócz kontrolki sygnalizującej przegrzanie montuje się również lampkę przypominającą, że silnik jest jeszcze zimny. To nieco lepsze rozwiązanie, ale kierowca i tak nie ma pełnego obrazu tego, w jakich warunkach pracuje jednostka napędowa, jako że kontrolki takie gasną już przy temperaturze płynu wynoszącej ok. 35 °C.
Przedstawiciele producentów twierdzą, że wskaźnik był niepotrzebny, bo i tak nikt na niego nie zwracał uwagi. Apelujemy: zostawcie wskaźnik, a oszczędności poszukajcie gdzie indziej!