Znacie? No to posłuchajcie! Ileż razy słyszeliście, że „mój sąsiad, który na pewno się na tym zna, bo już 20 lat jeździ tirami, mówił mi, że nie wolno…”. Jednak nie zawsze sąsiedzi mają rację. Przyjrzyjmy się „niepodważalnym prawdom” najczęściej krążącym wśród kierowców.
Przyczepa wężykuje? Mocno wciśnij gaz! - Jeśli podczas jazdy z przyczepą zaczyna ona wężykować, czyli kolebać się raz w lewo, raz w prawo, to należy sobie pomóc mocnym wciśnięciem pedału gazu, co powinno ustabilizować zestaw pojazdów.
Nieprawda! Może być to nawet niebezpieczne. Owszem, w pewnych sytuacjach można poprawić stabilność zespołu pojazdów przez delikatne (!) dodanie gazu, lecz mogą sobie na to pozwolić tylko doświadczeni kierowcy, a co więcej – jak najszybciej należy potem zwolnić do prędkości gwarantującej spokojną jazdę. Nowicjuszom w zakresie holowania przyczep radzimy w razie wystąpienia wężykowania zachować spokój i wytracić prędkość przez krótkie, choć zdecydowane naciśnięcie pedału hamulca (dotyczy przyczep z hamulcem).
W przypadku kiedy do wężykowania dochodzi przy rozsądnych prędkościach (w praktyce: dozwolonych przez przepisy), należy zacząć od sprawdzenia kół (stan opon, ciśnienie). Jeśli nie wykryje się nieprawidłowości, trzeba skontrolować geometrię układu jezdnego przyczepy oraz położenie zaczepu holowniczego względem jej osi. Wężykowanie może świadczyć o tym, że przyczepę niewłaściwie naprawiono po wypadku.
Trzymanie ręki na dźwigni biegów szkodzi skrzyni - Niektórzy twierdzą, że nawet niewielki nacisk na dźwignię powoduje przyspieszone zużycie elementów przekładni. Nieprawda. Położenie ręki na dźwigni ma znikomy wpływ na zużycie mechanizmu zmiany biegów, nieporównywalny na przykład z próbami „wbijania” biegów bez użycia sprzęgła czy nerwowym szarpaniem dźwignią podczas pseudosportowej jazdy. Nie oznacza to, że doradzamy jeżdżenie z ręką na dźwigni – po zmianie biegu powinna ona natychmiast wrócić na kierownicę! Lepsze opony należy zakładać na przednią oś - Zwolennicy tego poglądu argumentują, że najważniejsze są przecież koła kierowane i lepiej obciążone podczas hamowania, a w dodatku w większości nowoczesnych aut napędzane są koła przednie.
Nieprawda. Owszem, zgadzamy się, że założenie pary lepszych opon na przednią oś może nieco zwiększyć skuteczność hamowania, a także odporność na aquaplaning. Będziemy się jednak upierać (tym bardziej że tego zdania są także przedstawiciele producentów aut i firm oponiarskich): założenie gorszej pary opon z tyłu może spowodować, że podczas nagłego hamowania tylna oś straci przyczepność, a wtedy samochód zmieni się w wirującego bąka i w zupełnie niekontrolowany sposób opuści drogę. Ponadto słabości „kończących się” gum założonych na przód w pewnym stopniu wyczuwa się na kierownicy (np. w trakcie hamowania), co przynajmniej ostrzega i mityguje kierowcę.
Wyłącz silnik na światłach, to zaoszczędzisz bo – to przecież proste! – gdy silnik nie pracuje, to nie zużywa paliwa.
Prawda, ale co z tego? Rzeczywiście, można nieco zaoszczędzić na paliwie, wyłączając silnik (ale tylko nagrzany, bo zimny potrzebuje dużo paliwa do rozruchu) na światłach – temu właśnie służą układy start-stop spotykane w nowoczesnych autach. Jednak zmniejszone w ten sposób spalanie nigdy nie zrekompensuje strat wynikających z przyspieszonego zużycia rozrusznika i akumulatora w samochodzie o klasycznej konstrukcji.
Jadąc rozpędem, wciskaj pedał sprzęgła - To również metoda na zmniejszenie zużycia paliwa, bazująca na tym, że auto „na luzie” potrzebuje go bardzo mało.Odradzamy, bo taka technika jazdy odeszła do lamusa wraz z gaźnikami. Wprawdzie motor pracujący na wolnych obrotach rzeczywiście potrzebuje niewiele paliwa (około 1 l na godzinę), jednak w nowoczesnych autach podczas hamowania silnikiem dopływ paliwa do jednostki napędowej zostaje odcięty, co oznacza, że spalanie jest po prostu zerowe. Poza tym: z włączonym napędem będzie bezpieczniej!