Z różnych sposobów awaryjnego rozruchu „pożyczka prądu” jest najmniej ryzykowna, ale i tak wymaga ostrożności
Zimą w niskich temperaturach spada sprawność akumulatorów, a alternatory często nie są w stanie sprostać zwiększonemu zapotrzebowaniu auta na energię elektryczną. W czasie mrozów jeździ się z reguły spokojniej niż latem, a przecież im niższe są obroty silnika, tym mniej prądu. Każdy dodatkowy włączony odbiornik pogarsza tylko sytuację, ale jak zimą nie korzystać z ogrzewania tylnej szyby czy dmuchawy nawiewu?
Trudno się więc dziwić, że czasem może zabraknąć prądu na poranny rozruch. Co należy zrobić w takiej sytuacji? Na pewno zapomnieć o metodzie „na pych” – nowe auta znoszą ją bardzo źle. Dużo bezpieczniej jest „pożyczyć prądu” z drugiego pojazdu.
Trzeba jednak zrobić to ostrożnie, bo można sporo zepsuć! Należy zachować właściwą kolejność podłączania przewodów i uważać, żeby nie doszło do zwarcia. Poważnymi usterkami grozi też pomylenie „plusa” z „minusem” lub dopuszczenie do tego, by w czasie rozruchu samochody stykały się z sobą. Przed próbą rozruchu należy się też upewnić, że kable nie wkręcą się np. w wentylator. Zasady podłączania prezentujemy obok.
Rozruch „na kablach” – warto zapamiętać
W wielu instrukcjach awaryjnego uruchamiania aut znajduje się zalecenie, żeby w momencie podłączania przewodówsilnik w samochodzie „dawcy” był wyłączony. Jest to rzeczywiście bezpieczniejsze dla jego instalacji elektrycznej, ale w niektórych sytuacjach grozi tym, że oba pojazdy zostaną unieruchomione. Jeżeli w aucie „biorcy” brakuje prądu np. z powodu zwarcia płyt akumulatora, to podłączona do niego całkiem sprawna bateria może rozładować się, zanim kierowca zdąży uruchomić silnik.
Częstym błędem jest też łączenie przewodów bezpośrednio do akumulatora „biorcy”. W czasie szybkiego ładowania bateria ta intensywnie „gazuje”. Ulatniający się z niej wodór w połączeniu z powietrzem tworzy mieszaninę wybuchową. Wystarczy iskra, żeby wywołać eksplozję – a o to przy łączeniu przewodów naprawdę nietrudno. Takie przypadki nie zdarzają się często, jednak ryzyko jest znaczne!
Foto: Auto Świat
Odpalanie na kable - Czyli, rozruch "na pożyczkę"
Jak wybrać dobre przewody?
Przewody rozruchowe to coś, czego nie powinno zabraknąć w żadnym bagażniku. Do rozruchu małolitrażowego benzyniaka można użyć nawet tanich kabli z hipermarketu. Do uruchomienia diesla potrzebne będą jednak solidniejsze przewody. Parametry podawane na ich opakowaniach nie mają znaczenia – najlepiej wybrać takie, które zrobiono z możliwie grubego kabla miedzianego (liczy się grubość rdzenia, nie izolacji!), z solidnymi „krokodylkami”. Im dłuższe kable, tym ważniejsza jest ich grubość!
WAŻNA RADA
Jeżeli wiesz, że w twoim aucie rozładował się akumulator, nie zwlekaj z awaryjnym uruchomieniem silnika lub z doładowaniem baterii. Akumulator rozładowany„do zera” zwykle nadaje się tylko do wyrzucenia. Jeśli nawet uda się go doraźnie „zreanimować”, toi tak ucierpi na tym jego trwałość oraz parametry robocze. Im niższa temperatura, tym większe ryzyko, bo w rozładowanej baterii elektrolit może zamarznąć!