Mają sporo racji, ale zwykle słowa te padają jako usprawiedliwienie wobec zatrzymania przez policję po przekroczeniu przepisów. Co najgorsze, liczni kierowcy tak już wrośli w wielkomiejski styl jazdy, iż nawet nie wiedzą, że pewne czynione nagminnie manewry są kategorycznie zakazane. Grzechem głównym miejskich kierowców jest skręcanie na skrzyżowaniach w prawo z drugiego pasa. Art. 22 ust. 2 pkt 1 kodeksu drogowego mówi zaś, że kierujący pojazdem jest obowiązany zbliżyć się do prawej krawędzi jezdni, jeżeli zamierza skręcić w prawo. Żeby nie było wątpliwości co to jest jezdnia, zacytujmy art. 2 ust. 6 kodeksu: jezdnia to część drogi przeznaczona dla ruchu pojazdów. Wyjątek od tego prawa opisuje art. 22 ust. 3 mówiący, iż do lewej krawędzi jezdni przed skrętem w prawo nie musi podjeżdżać pojazd, którego gabaryty uniemożliwiają manewr zgodnie z regułami oraz każdy pojazd w przypadku, gdy dopuszczalna jest jazda tylko w jednym kierunku, czyli obowiązujenakaz skrętu w prawo. Drugim grzechem jest zajmowanie pozycji pod sygnalizatorem świetlnym. Regularnie podczas postoju na czerwonym świetle zdarza się, że jakiś samochód przejeżdża przez przejście dla pieszych i zmienia za nim pas na wygodniejszy, stając między przejściem i drogą przecinającą nasz kierunek jazdy. Tymczasem rozporządzenie ministrów transportu i MSWiA z 21 czerwca 1999 r. w paragrafie 95, ust. 1 pkt 3 mówi, że czerwone światło zakazuje wjazdu za sygnalizator, który je emituje. Sygnalizatory ustawiane są zaś przed przejściami dla pieszych. Przejechanie przez nie w chwili, gdy świeci się czerwone światło, jest więc zabronione.Dla tych, którzy nie wiedzą o tych prawach lub zamierzają się wykłócać, że nie spowodowali zagrożenia na drodze uwaga: nieznajomość prawa nie chroni przed odpowiedzialnością.Jacek Wróblewski
Warto pamiętać
Ruch na ulicach polskichmiast w godzinach szczytu przypomina jeden wielki korek. Narzekają kierowcy na organizację ruchu i brak inwestycji uwzględniających budowę nowych ciągów drogowych.