Nie tylko jako inżynier i konstruktor - jeździł takimi samochodami bardzo długo, bo na naukę zarabiał jako kierowca. Wiedział więc doskonale - jak mnóstwo innych ludzi - że taka praca to nie przelewki. Wymagała nie tylko umiejętności związanych z transportem i ogólnie prowadzeniem wielkiego i ciężkiego pojazdu w bardzo trudnych warunkach, lecz także dużej tężyzny fizycznej. Bo ciężarówki, jak nawet i dziś w niektórych miejscach świata, to urządzenia toporne, często prymitywne technicznie i potrzebujące "ciężkiej ręki" zdolnej nie tylko odkręcić śruby kół, lecz także zmagać się z opornymi mechanizmami. Davis to znał, bo sam to robił - włącznie z czymś w rodzaju remontu kapitalnego silnika w samotności, w nocy na trasie - i zdecydowanie współczuł kierowcom aut wytwarzanych przez jego fabrykę. Podobnie myślących osób było wiele, jednak tylko Davis nie poprzestał na współczuciu. W roku 1925 uzyskał patent na hydrauliczny system wspomagania układu kierowniczego, który w rok potem zaprezentował klientom jako całkowicie sprawne urządzenie, właściwie niczym nie różniące się od stosowanych do dziś. Tym trudniej zrozumieć "opór materii" po stronie fabrykantów - wspomaganie weszło na listy wyposażenia samochodów dopiero w roku 1951, a i to tylko w autach osobowych. Ciężarówki czekały jeszcze ponad 10 lat!
Wiedzieć to mało
Bardzo rzadko się zdarza, by konstrukcja o tak ogromnym znaczeniu dla wszystkich użytkowników pojazdów na świecie musiała aż 25 lat czekać na swą szansę rynkową. Będąc od roku 1919 naczelnym inżynierem działu aut ciężarowych w jednej z pierwszych firm samochodowych w Stanach Zjednoczonych (Pierce Arrows) Frank Davis znał swe auta co do najmniejszej śrubki.