Dwa razy do roku na rynku mamy wysyp warsztatów zajmujących się obsługą ogumienia – serwisy liczą na kolejki chętnych na sezonową wymianę i trwające kilka tygodni żniwa. W takich momentach kierowcy często nie chcą ustawiać się w kolejkach do renomowanych serwisów zajmujących się oponami przez cały rok, a kiedy spadnie pierwszy śnieg, są gotowi powierzyć montaż zimówek dowolnemu warsztatowi, który zrobi to od ręki i jak najtaniej. No bo przecież to tylko rutynowa czynność obsługowa. Co może pójść źle?

Główny problem: coraz więcej aut jest wyposażonych w opony o dużej średnicy i bardzo niskim profilu, przybywa też run flatów, czyli opon o wzmocnionej konstrukcji, które pozwalają na krótkotrwałe kontynuowanie jazdy nawet po utracie ciśnienia. Taka moda! Niestety, starsze i tańsze urządzenia do montażu opon z takim nowoczesnym ogumieniem sobie nie radzą – w warsztatach, które okazjonalnie zajmują się obsługą ogumienia, na porządny nowoczesny sprzęt nie ma co liczyć.

To nie znaczy, że przy użyciu takich maszyn nie da się założyć na felgę run flata czy zwykłej opony niskoprofilowej. Jest to możliwe, tyle że ryzykowne – da się to zrobić na siłę, ryzykując przy tym uszkodzenie opony i felgi. Uszkodzenia opon są bardzo niebezpieczne, bo śladów po np. niewłaściwym użyciu łyżki często nie widać na pierwszy rzut oka – uszkodzona stopka opony skrywa się za krawędzią obręczy, a usterka może się objawić dopiero po dłuższym czasie.

Poza nieodpowiednim sprzętem lub brakiem wiedzy o tym, jak go użyć (co u na szybko przeszkolonych „fachowców” nie dziwi), największym problemem jest pośpiech. Według fachowców z Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego poprawna, zgodna z zasadami sztuki wymiana kompletu kół powinna zająć ok. 35-40 minut. Jeśli mechanik robi to szybciej, to znaczy, że idzie na łatwiznę, pomijając ważne czynności, np. oczyszczenie felg, wymianę zaworów, przemontowanie opony, jeśli okazuje się, że do wyważenia koła potrzeba zbyt wielu ciężarków, czy choćby dokręcanie kół przy użyciu klucza dynamometrycznego.

Certyfikowane serwisy wymiany opon

Problemy z nieprofesjonalnie działającymi serwisami oponiarskimi mają nie tylko użytkownicy aut, lecz także producenci i dystrybutorzy opon. Bo to do nich trafiają klienci z reklamacjami, narzekający na to, że np. nie można wyważyć niemal nowej opony, zaczyna ona bić albo bez widocznych na pierwszy rzut oka przyczyn pęka.

To dlatego – zarówno w trosce o bezpieczeństwo klientów, jak i zapewne też w interesie firm oponiarskich – Polski Związek Przemysłu Oponiarskiego stworzył tzw. certyfikat oponiarski. Nie chodzi tu o kolejny dyplom, który warsztat może powiesić na ścianie po tym, jak choćby jeden z pracowników ukończy szkolenie – tu procedura jest znacznie bardziej skomplikowana.

Nie tylko pracownicy warsztatu muszą zostać odpowiednio przeszkoleni, lecz także serwis przechodzi audyt wykonywany przez niezależną firmę certyfikacyjną TÜV SÜD, podczas którego badana jest zgodność serwisu – zarówno jego wyposażenia, jak i stosowanych procedur – z listą obejmującą aż 140 kryteriów. Na jednorazowej kontroli nadzór nad warsztatem posiadającym certyfikat wcale się nie kończy – później firma jest kontrolowana, czy utrzymuje wymagany standard usług. Listę serwisów, które spełniają te wyśrubowane wymogi, można znaleźć na stronie www.certyfikatoponiarski.pl.