legalnyantyradar.com działa od czerwca zeszłego roku, ale na czas zimowy firma zawiesiła swoją działalność. W tym czasie trwają prace nad udoskonaleniem systemu i obniżeniem kosztów jego funkcjonowania. Do tej pory było tak, że kierowca płacił 2,44 zł za SMS-a z zapytaniem o patrole na wybranej trasie lub w mieście. W odpowiedzi otrzymywał informacje o patrolach,fotoradarach stacjonarnych iruchomych. Po zimowej modernizacji serwisu klient nie będzie płacił za chęć otrzymania danych, tylko za to, co dostał, czyli za informacje. Na przykład kierowca, który zgłasza chęć otrzymania informacji o patrolach w Warszawie wysyła bezpłatny SMS o treści: "START WARSZAWA". Dane będą wysyłane pod numer telefonu klienta, dopóki nie odwoła on usługi SMS-em o treści "STOP WARSZAWA".Koszt jednego SMS-a to ok. 50 gr. Zapytaliśmy przedstawicieli firmy, czy ich zdaniem taka usługa jest uczciwa, bo serwis może zasypać klienta informacjami i narazić go na spory koszt. - Kierowca, który poczułby się oszukany, drugi raz nie skorzystałby z usługi. Jednorazowo zarobiłbym kilka złotych, ale straciłbym klienta. A my nie chcemy pozbywać się klientów, tylko ich pozyskiwać - mówi Mirosław Szychulski, właściciel serwisu www.legalnyantyradar.com. Pomysł na firmę przyszedł z Norwegii. Tam podobny serwis działa bez zastrzeżeń. Jednak Szychulski liczy się z tym, że zanim interes osiągnie podobny poziom, upłynie kilka lat. - Polscy kierowcy jeszcze się boją. Niektórzy podejrzewają, że jest to akcja policji i po wysłaniu SMS-a będą mieli nieprzyjemności - mówi właściciel. Szychulski współpracuje z policją, od której bierze np. mapy fotoradarów. Jednak o informowaniu, gdzie stoją patrole z radarami, nie ma mowy. Tylko w niektórych regionach współpraca układa się dobrze.W niektórych przypominają wojnę podjazdową. - Dochodziło nawet do takich sytuacji, że policjanci sami wysyłali sms-a do mojego serwisu. Gdy otrzymywali zwrotną informację ze współrzędnymi postoju ich patrolu natychmiast zmieniali miejsce - opowiada Szychulski. Serwis chwali się tym, że obsługuje całą Polskę, jednak zdarzają się wyjątki, czyli miejsca nie objęte monitoringiem. Baza danych serwisu opiera się bowiem głównie na informacjach od kierowców ciężarówek. Tam gdzie nie dotarła ciężarówka albo samochód wyposażony radio CB pozostaje biała plama. Serwis nie informuje także o atrapach fotoradarów, czyli pustych skrzynkach. Przedstawiciele firmy twierdzą, że serwis www.legalnyantyradar.com przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Podobnego zdania jest policja, która widzi jednak w działalności serwisu także pewne niebezpieczeństwo. - Informowanie o patrolach i radarach wpływa na poprawę bezpieczeństwa na pewnym odcinku drogi. Ale trzeba uważać, by nie popadać w skrajność. Może kiedyś dojdzie do sytuacji, że podobne serwisy będą informować o tym, że na przykład dziś na Ząbkowskiej łapiemy kieszonkowców - mówi podinspektor Wojciech Pasieczny, radca warszawskiej drogówki.
Zamiast antyradaru
Wtedy ruszy SMS-owy serwis informujący kierowców o patrolach drogowych. Wprawdzie serwis www.