na szybach auta to niewielki problem. Można też oznakowane elementy wymienić, co sprawia, że jest to właściwie żadne zabezpieczenie przed kradzieżą. Wkrótce na polski rynek trafi nowy system znakowania aut, już stosowany m.in. w Australii.Zestaw "znaków" składa się z 10 tysięcy malutkich plamek wielkości główki od szpilki. Są prawie niezauważalne. Po powiększeniu okazuje się, że każda kropka ma na sobie nadrukowany numer nadwozia samochodu, do którego jest przeznaczona."Plamki" znajdują się w specjalnym płynie, który natryskiwany jest na elementy zespołu napędowego, osprzęt silnika, zawieszenia - części, które zwykle można spotkać na giełdach. Płyn po wyschnięciu pozostawia warstwę jarzącą się pod promieniami lampy ultrafioletowej.Odkąd w Australii niektóre auta (m.in. drogie modele BMW) znakowane są w ten sposób seryjnie (co jest podane do publicznej wiadomości), procent ich kradzieży zmalał 10-krotnie. W Polsce niektórzy ubezpieczyciele(m.in PZU) rozważają wprowadzenie obowiązkowego znakowania ubezpieczonych aut systemem Data-dot. Jedyny problem to koszt znakowania: ok. 500 zł.