O tym, że fotoradar to kura znosząca złote jaja, świadczą nie tylko wielomilionowe przychody do budżetów gmin, ale i kuriozalne przypadki. Bo tam, gdzie kończy się logika, zaczyna się obszar działalności Straży Miejskiej. Ale radarowa epidemia wybuchła nie tylko w Polsce.

Zdjęcie niewyraźne? Spokojnie, strażnik poprawi!

Podczas gdy polskiej policji przyświeca jeszcze jakiś szczytny cel, nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, z jakich pobudek działa Straż Miejska/Gminna. I jest w tym naprawdę niezła. Jeden z kierowców otrzymał niedawno mandat - niezbyt wyraźne zdjęcie, za kierownicą mężczyzna, numery rejestracyjne właściwe. Wszystko w porządku? Nie do końca. Nie zgadzał się "tylko" samochód. Zamiast Opla Astry pojawił się Peugeot 307. Kie licho?!

Jedyne rozsądne rozwiązanie zakładało, że ktoś przywłaszczył sobie blachy z Opla. Te jednak na niemieckim samochodzie tkwiły przez cały czas. W związku z tym kierowca zabrał się do wyjaśniania. Udał się do siedziby Straży właściwej dla miejsca zamieszkania, gdzie dowiedział się, iż najprawdopodobniej numery rejestracyjne były nieczytelne, w związku z czym uczynny strażnik postanowił je poprawić. A fakt, że zmienił przy okazji ostatni znak na tablicy, nie przeszkodził straży w wysłaniu mandatu.

Pytanie jak na to patrzeć, bo czy żądanie uiszczenia opłaty na podstawie sfałszowanych de facto dowodów nie jest przypadkiem przestępstwem?

Najszybsze gole świata

Volkswagen Gol to niewielki samochód, który zyskał spore grono wielbicieli, głównie w Południowej, ale i Północnej Ameryce. Wsławił się niską ceną i oszczędnością - znaczna część sprzedawanych egzemplarzy wyposażana była w zaledwie 1-litrowy silnik. Mało? Guzik prawda! Volkswagen dowiódł tym samym, że w dziedzinie miniaturyzacji nie ma sobie równych, gdyż - jak pokazał wystawiony w Rio de Janeiro mandat - 54 konie mechaniczne wystarczyły do rozpędzenia auta do... 880 km/h.

Ba! Niemieckiemu koncernowi dwukrotne przebicie rekordów Bugatti czy McLarena nie wystarczyło, bo swój wynik postanowił poprawić. Do brazylijskich "zawodów" stanął nie inny pojazd, a kolejny Volkswagen Gol. Różnica? Większy silnik - 1,6 litra i aż(!) 92 KM. Pełen sukces, bo tym razem na druku mandatu pojawiła się prędkość ponad 5 razy większa. 4800 km/h w miejskim kompakcie to - przyznać trzeba - wynik naprawdę przyzwoity, choć właścicielowi, panu Jucelei Tavares Menezesowi, do śmiechu raczej nie było. W tym wypadku jednak brazylijska policja karę anulowała.

Nie poszczęściło się natomiast Rafaelowi de Andrade, którego 880 km/h uplasowało na drugim stopniu podium. W jego wypadku pierwsze (bezpłatne) odwołanie zostało odrzucone, a kara podtrzymana. Batalia o choćby cień logiki w policyjnej maszynie trwa ponoć nadal, bo ukarany nie rezygnuje. I trudno się zresztą dziwić.

Trzy z Ameryki

Także i amerykańskie służby nie narzekają na brak fantazji - tamtejsze fotoradary płatają figle nie rzadziej niż te w rzekomo mniej zaawansowanych technologicznie państwach. Na wszystkim, raz jeszcze, cierpi logika, zwłaszcza że "mają rozmach, ...". Przekonał się o tym właściciel pickupa GMC, poruszającego się po malowniczych drogach Fort Collins w stanie Kolorado. Z przysłanego mu mandatu wynikało, że dozwoloną prędkość przekroczył o ni mniej, ni więcej 102 mile na godzinę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że prędkość jego samochodu elektronicznie ograniczona była do 99 mil. Nijak więc nie mógł rozpędzić się do zarejestrowanych 132 (212 km/h). Karę opiewającą na 300 dolarów anulowano.

Nie mniej ciekawy wynik uzyskał Lawrence Pargo z Arizony, który wypożyczył Hyundaia Sonatę. Ograniczona przez producenta do 137 mil na godzinę prędkość maksymalna nie przeszkodziła amerykańskiej policji w wystawieniu mandatu za jazdę jeszcze 10 mil szybszą. Na nic zdały się tłumaczenia i logika - 800 dolarów (za 4 mandaty feralnego dnia) trafiło do kieszeni służb.

Oberwało się także starszemu małżeństwu z Maryland. Państwo Brennan posiadają ekonomiczną Toyotę Echo (Yaris w wersji sedan), która według znanego z dokładności producenta jest w stanie w ćwierć mili rozpędzić się do ok. 126 km/h. Amerykanie udowodnili jednak, że Japończycy się mylą i zrobili własne pomiary. Wyniki? 160 kilometrów na godzinę. W niecałe ćwierć mili. Na krętej drodze zatłoczonej samochodami. Pod górkę. 40 dolarów. Karę anulowano, ale dopiero po interwencji krajowych mediów.

A ty płać i płacz

Wnioski wypada wyciągnąć samodzielnie. I może zamiast potulnie zapłacić mandat, warto dokładnie sprawdzić, czy ten aby na pewno jest zasadny. Ale to niestety może być już trudne, bo w wielu wypadkach zdjęcia z fotoradarów przestają być przesyłane pocztą (widząc niewyraźne zdjęcie, dużo osób oceniało swoje szanse na uniknięcie odpowiedzialności poprzez na przykład wskazanie innego kierowcy) - okazywane są teraz dopiero w trakcie ewentualnego postępowania sądowego.

Ministerstwo Transportu twierdzi bowiem, że "przesyłanie fotografii "z automatu" byłoby sprzeczne z interesami organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości".

To naprawdę miłe, że wreszcie ktoś powiedział wprost - fotoradary nie mają służyć poprawie bezpieczeństwa kierowców, a interesom organów ścigania. Tylko że my, kierowcy, wiedzieliśmy to już od dawna.

Honda Civic Foto: Onet
Honda Civic