• Ustawa miała – zgodnie z zamiarem wnioskodawcy – wejść w życie 1 lipca. Utknęła na etapie projektu
  • Niektóre kosmetyczne z pozoru zmiany budzą ogromne emocje
  • Przeciwko zmianom w zasadach pierwszeństwa pieszych protestują m.in.operatorzy transportu miejskiego

Nawet gdyby Sejm miał tę ustawę i gdyby dziś, działając jak ma to we zwyczaju, „przepchnął ją” w ciągu kilku godzin, to i tak Senat ma 30 dni na pochylenie się nad nią, a potem prezydent jeszcze 21 dni na podpisanie. Dochodzi vacatio legis – rozsądne byłoby przynajmniej 14 dni, ale lepiej... 6 miesięcy. Tymczasem projektu „zaostrzającego kary dla kierowców” w ogóle nie ma jeszcze w Sejmie, a zatem lipcowy termin jest nieaktualny. Gdy nad całą sprawą się pochylić, okaże się, że nawet termin wrześniowy nie jest pewny i to nie tylko za sprawą wyborów, przed którymi partia rządząca zwyczajowo nie chce drażnić kierowców. Problemów jest więcej.

Nie tylko zaostrzenie kar dla kierowców – o dwie rzeczy za dużo?

To, co zapewne budzi największe emocje wśród kierowców, to leciutkie „dociśnięcie kolanem”, które w istocie dotyczy tych najszybszych kierowców, którzy lubią np. na autostradzie pojechać 200 km/h, ale też tych, którzy poza obszarem zabudowanym jadą 110 km/h tam, gdzie wolno 50.