• Kary za brak OC regularnie rosną – ostatnia podwyżka kar miała miejsce w styczniu 2024 r., kolejna przewidziana jest na lipiec
  • Luki w systemie, który wykrywa braki w ubezpieczeniach OC, są systematycznie likwidowane
  • Największe finansowe konsekwencje wiążą się ze spowodowaniem kolizji albo wypadku nieubezpieczonym samochodem. Ofiara wypadku dostaje odszkodowanie od UFG, Fundusz jednak zwraca się z regresem wobec sprawcy
  • Jeden z kierowców, który nie mając OC, potrącił pieszego, musi zwrócić Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu ponad milion zł

Im dłużej jeździmy bez OC, tym wyższa jest kara, przy czym maksymalna stawka opłaty karnej obowiązuje już od 15 dnia spóźnienia. W praktyce, jeśli kierowca nie zorientuje się sam, że przegapił termin, płaci maksymalną stawkę.

Ale już jeden dzień spóźnienia, choćby spóźnienie o minutę, ma poważne konsekwencje. Kary za brak OC w pierwszej połowie 2024 roku wynoszą:

  • za spóźnienie do 3 dni – 1700 zł;
  • za spóźnienie 4-14 dni – 4240 zł;
  • za spóźnienie powyżej 14 dni – 8480 zł.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Skąd się biorą podwyżki kar za brak OC?

Kary są horrendalne, a ich rekordowy wzrost w ostatnim czasie bierze się stąd, że – ustawowo – wysokość tych kar jest powiązana z wysokością płacy minimalnej. Była w styczniu rekordowa podwyżka płacy minimalnej – jest rekordowa podwyżka kar za brak OC.

Historycznie kary za brak obowiązkowego ubezpieczenia samochodu zawsze były wysokie, choć nie aż tak jak obecnie. Zostały "ustawione" na wysokim poziomie, ponieważ dawniej pokusa, aby nie płacić OC, była wśród właścicieli aut wysoka. Przez całe lata ryzyko wpadki było niskie i ograniczało się do sytuacji, w której policjant zatrzymuje kierowcę do kontroli drogowej, a ten nie ma potwierdzenia zawarcia umowy OC.

Do dziś zresztą w bazie CEPiK jest wiele pojazdów bez obowiązkowego OC, a ich właścicieli nikt nie ściga: dotyczy to "starych" przypadków, tzw. martwych dusz – samochodów, których znaczna część już nie istnieje, nie do końca wiadomo, kto był ostatnim właścicielem, roszczenia się przedawniły itp.

Inaczej jest z samochodami, które są ubezpieczone albo dziś po raz pierwszy pojawiają się w bazie CEPiK, bo np. są rejestrowane po raz pierwszy w Polsce: w przypadku takich aut choćby jeden dzień spóźnienia z zawarciem umowy ubezpieczenia OC jest sprawnie wykrywany przez system, właściciel dostaje wezwanie do udokumentowania zawarcia umowy, a jeśli nie może tego zrobić, dostaje karę. System się domyka m.in. dzięki temu, że coraz bardziej ryzykowne jest niezarejestrowanie samochodu albo niezgłoszenie jego kupna lub sprzedaży. Od stycznia tego roku za takie przeoczenie kupujący i sprzedający dostają automatycznie kary administracyjne.

Wysokie kary za brak OC to już w praktyce zbędny rygoryzm, ale obowiązują i łatwo stać się ich ofiarą. Najczęściej właściciel auta nie kupuje OC, bo... przeoczył datę albo wierzył, że OC samo się odnowi. Wbrew pozorom od tej zasady są wyjątki.

Kiedy OC twojego samochodu nie odnowi się automatycznie?

Jeśli masz wykupione OC, zapłaciłeś składkę za cały rok, kara za spóźnienie ci nie grozi. OC odnowi się samo, a ubezpieczyciel w dogodnym dla siebie momencie zgłosi się po zaległą składkę. Ubezpieczyciele z wyprzedzeniem informują też właścicieli samochodów o tym, że dobiega termin ważności umowy, proponują wysokość składki za kolejny rok i w sumie trudno to przeoczyć. Jeśli to się stanie, nie ma jednak tragedii.

Ubezpieczenie jednak nie zawsze się odnawia samo, a oto wyjątki:

  • Gdy kupiliśmy używany samochód wraz z polisą OC i korzystamy z polisy wykupionej przez poprzedniego właściciela. Taka polisa się nie odnawia. To po stronie nowego właściciela samochodu jest zadbanie o zawarcie kolejnej umowy ubezpieczenia OC. To jednocześnie najczęstszy przypadek spóźnień i powodów naliczania ekstremalnych kar finansowych na właścicieli samochodów.
  • Gdy za ubezpieczenie w mijającym roku ubezpieczeniowym płaciliśmy w ratach i nie zapłaciliśmy wszystkich rat – wówczas polisa też się nie odnowi, a my ryzykujemy zapłacenie kary. Bezpieczniej (i taniej) jest płacić za OC jednorazowo.

Niezamierzone korzystanie z auta bez OC może się też zdarzyć, gdy...

  • Gdy kupiliśmy samochód z polisą OC wystawioną na inną osobę niż sprzedawca. W takim wypadku warto upewnić się, że polisa nie została wypowiedziana. Wystarczy skontaktować się z ubezpieczycielem, by potwierdzić ważność umowy.

Uwaga: jeśli auto, które kupujemy, nie ma OC, na zawarcie umowy mamy czas do północy; ponadto należy to zrobić przed rozpoczęciem jazdy. Spóźnienie się z zawarciem umowy OC choćby o minutę albo wpadka podczas kontroli drogowej oznacza karę w wysokości 1700 zł.

  • Gdy kupiliśmy samochód bez OC – sytuacja jest analogiczna do opisanej powyżej

UFG ostrzega: wypadek bez OC to finansowa katastrofa

Nie jest tak, że ten, kto został poszkodowany przez kierującego nieubezpieczonym autem, ten ma problem. Jeśli jesteśmy ofiarą kolizji czy wypadku spowodowanego przez kierującego pojazdem, który powinien być ubezpieczony, tak czy inaczej dostaniemy odszkodowanie. Jeśli samochód czy motocykl sprawcy nie miał OC, szkodę zgłaszamy do dowolnego ubezpieczyciela w Polsce, który prowadzi sprzedaż OC pojazdów mechanicznych. Ten dowolnie wybrany ubezpieczyciel zajmie się likwidacją szkody, a płatnikiem będzie Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.

Prawdziwe kłopoty czekają jednak sprawcę wypadku, który kierował nieubezpieczonym pojazdem: Fundusz najpierw wypłaca ofiarom należne odszkodowania, a następnie zwraca się do sprawcy o pokrycie szkód. Ma do tego prawo i ma narzędzia, aby wyegzekwować zapłatę – oczywiście do momentu, gdy sprawca ma jakikolwiek majątek.

– informuje Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny i podaje przykłady:

  • Już ponad 1 mln zł ma do zwrotu nieubezpieczony sprawca wypadku, który śmiertelnie potrącił pieszego. Okazało się, że pieszy był ojcem dziewięciorga małoletnich dzieci, którym w tej sytuacji przysługuje renta po zmarłym tragicznie rodzicu. 
  • Inny nieubezpieczony sprawca wypadku spowodował u nastoletniej pieszej poważne obrażenia skutkujące chorobą realnie zagrażającą jej życiu. Ma on już do zwrotu ponad 160 tys. zł, a rachunek cały czas rośnie w miarę jak rosną wydatki poszkodowanej związane z leczeniem i rehabilitacją. "Fundusz założył w tej sprawie rezerwy na kolejne kilkaset tys. zł" informuje UFG.