• Jedną z podstaw do odwołania od „epidemicznego” mandatu czy kary administracyjnej jest niejasność przepisów
  • Ten, kto uważa, że został ukarany niesłusznie, nie powinien płacić, a jeśli zajęto mu konto, może ubiegać się o zwrot pieniędzy
  • W czasie epidemii terminy ograniczające prawo do odwołania nie biegną, a te, które zaczęły biec przed wprowadzeniem stanu epidemii, są wstrzymane

Zdaniem niektórych policjantów do sytuacji epidemicznej powinny dostosować się także opony samochodów: zimowe powinny zachowywać się jak letnie, a stare tak jak nowe – aby ich wymiana była niepotrzebna aż do zniesienia ograniczeń. Niejeden kierowca, który korzystając z wolnego czasu, a w wielu wypadkach także mając niezbędna potrzebę (bezpieczeństwo!), zdecydował się na wymianę opon w swoim samochodzie, natknął się na patrol policji pod warsztatem czy w drodze do niego. Mandacik, panie kierowco! 500 zł mandatu w zaistniałych okolicznościach to i tak ulgowe potraktowanie „klienta”. To samo spotkało amatorów wiosennego mycia samochodów – 500 zł mandatu, a jak się komuś nie podoba to... do 30 tys. zł kary administracyjnej. To jasne, że w takich warunkach ruch w warsztatach oponiarskich, i tak marny, zanikł niemal zupełnie. Tak samo na myjniach. W ogóle wyjście z domu, niezależnie od intencji i faktycznie powodowanego zagrożenia, stało się ryzykowne.

Mandaty i kary w związku z epidemią - nie do końca wiadomo, za co grożą

I żeby rzecz skomplikować, szczegółowe powody karania kierowców (i nie tylko kierowców) na podstawie przepisów „epidemicznych” w niemal identycznych przypadkach są różne, tak samo jak różne są interpretacje prawa przez funkcjonariuszy należących do różnych jednostek. Dla jednych policjantów zmiana opon jest w porządku (jako dopuszczalna, niezbędna potrzeba życia codziennego) podobnie jak mycie samochodu, pod warunkiem stosowania się do innych przepisów (np. unikanie tworzenia zgromadzeń). Dla innych wizyta na myjni samoobsługowej to powód do ukarania mandatem. Wprawdzie żaden przepis nie zabrania mycia samochodu, a myjnie są otwarte (a więc można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że korzystanie z nich jest legalne), ale można ukarać korzystających z myjni za złamanie przepisów dotyczących przemieszczania się (czyli: wolno myć auta, ale żeby myć, trzeba na miejsce dojechać, co jest zabronione), albo za to, że w bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się kilka osób, choćby nawet oddzielonych przegrodami, co rzekomo łamie zakaz zgromadzeń. Skąd te różne interpretacje i jak wyglądają ograniczenia w poruszaniu się nałożone rozporządzeniam Rady Ministrów?

Jak widać, przepisy są dalece nieprecyzyjne. Można się np. przemieszczać w celu „zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego”, ale jakie to mogą być potrzeby, tego nie określono, pozostawiając szerokie pole do interpretacji. Granica pomiędzy realizacją niezbędnych potrzeb a rekreacją czy zabijaniem nudy jest niezwykle płynna, uzależniona od osądu często młodego i niedoświadczonego funkcjonariusza, a przekroczenie tej niewyraźnej granicy wiąże się z surowymi karami – z reguły 500 zł mandatu. Nierzadko w grę wchodzi chęć wykazania się: policjant, nie łamiąc zasad zdrowego rozsądku, mógłby i powinien przejść obok klienta warsztatu czy myjni obojętnie, ale skoro może wkroczyć z mandatem...

O tym, że mandaty np. za mycie aut są bezprawne, przekonany jest np. adwokat i karnista dr. hab. Jacek Potulski, który w rozmowie z Onetem wyjaśnia:

Jeżeli uznamy, że mycie samochodu jest okolicznością niezbędną do funkcjonowania - a w moim przekonaniu tak właśnie jest - to nie ma podstaw, żeby ktoś otrzymał tutaj mandat. Zwłaszcza gdy ocenia się ten zakaz w kontekście innych obostrzeń. Władze polskie nie zakazały funkcjonowania myjni. Skoro władze dopuszczają funkcjonowanie myjni, to nie mogą uznać, że korzystanie z nich jest niedozwolone. To jest sprzeczne i nielogiczne.

Myjnia samoobsługowa: niby działa, ale czy wolno z niej korzystać w czasie epidemii – to może rodzić różne interpretacje, a granica pomiędzy wykroczeniem a legalnym działaniem nie jest precyzyjnie określona
Myjnia samoobsługowa: niby działa, ale czy wolno z niej korzystać w czasie epidemii – to może rodzić różne interpretacje, a granica pomiędzy wykroczeniem a legalnym działaniem nie jest precyzyjnie określona

Mandaty i kary w czasie epidemii - bez prawa do sądu?

Przepisy „karno-epidemiczne” skonstruowano tak, aby w praktyce uniemożliwić nieprzyjęcie mandatu i odebrać ludziom prawo do sądu. Wielu doświadczonych prawników zwraca uwagę, że tak drastyczne ograniczenie swobód obywatelskich bez wprowadzenia jednego z konstytucyjnych stanów nadzwyczajnych (stan epidemii nim nie jest) jest co do zasady nielegalne i oni nie przyjmowaliby takiego mandatu. Ale, ale.. policjanci dostali skuteczne narzędzie, aby przekonać opornych: argumentem są kary administracyjne nakładane przez inspektorów sanitarnych na podstawie informacji przekazywanych o wykroczeniach przez policję. Mandat to ulgowy sposób ukarania sprawcy: przyjmujesz, i masz z głowy, my też mamy cię z głowy. Nie przyjmujesz – będzie gorzej.

W normalnych warunkach albo przyjmujesz mandat, albo sprawa trafia do sądu, który rozstrzygnie po pierwsze, czy w ogóle popełniłeś wykroczenie, a po drugie, czy jest ono warte aż tyle pieniędzy (np. 500 zł). Ten sam z pozoru czyn może stanowić bowiem duże zagrożenie w jednych okolicznościach, a znikome lub żadne w innych. Mycie jednego auta z sąsiadem teoretycznie może doprowadzić do tego, że jeden zarazi się od drugiego. Mycie auta przez jedną osobę na pustej myjni samoobsługowej, nawet jeśli jest działaniem rekreacyjnym, zasługuje najwyżej na pouczenie, prawda? Decydując się na ukaranie przez sąd za zwykłe wykroczenie, ryzykujesz tym, że otrzymasz wyższą karę (do 5 tys. zł), ale możesz liczyć także na uniewinnienie.

W dzisiejszej sytuacji prawo do sądu zostało nam odebrane: albo przyjmujesz mandat , który proponuje policjant, albo przekaże on informacje inspektorowi sanitarnemu, że popełniłeś wykroczenie, a ten ci tak przyłoży... Choćby nawet chciał, to mniej niż 5 tysięcy kary (w niektórych przypadkach co najmniej 10 tysięcy zł) nałożyć nie może. Płatne – w teorii – od razu. Odwołać możesz się później. To taki... paragraf 22.

Przyjmuj mandat, ale nie płać go!

Uważam, że taki wątpliwy mandat należy przyjąć, w dowolnej wysokości – po to, aby uniknąć odpowiedzialności administracyjnej, której uniknięcie wymaga większych nakładów pracy. Wątpliwy, niesłuszny mandat należy przyjąć, a potem... nie zapłacić go. Niby liczy się też pouczenie policjanta (który informuje np. o alternatywnym przekazaniu sprawy do sądu, ale jeśli w grę wchodzi mandat np. za złamanie przepisów dotyczących ograniczeń w przemieszczaniu się, to ja bym temu policjantowi nie wierzył w ani jedno słowo: sprawa trafi albo do sądu, albo do inspektora sanitarnego – wielu policjantów w tej niejasnej sytuacji nie wie dobrze, co robi). Jakkolwiek i na kary administracyjne są sposoby (o tym dalej), bardziej opłaca się przyjąć mandat, który w teorii jest prawomocny z chwilą przyjęcia (podpisania) go przez ukaranego. W praktyce można go uchylić. Tak uważa m.in. mec. Roman Giertych, pisząc na Twitterze: Wszystkie dzisiejsze ograniczenia swobód są nielegalne bez wprowadzenia stanu wyjątkowego. I mandaty Policji będą oczywiście uchylane przez sądy. Brak konstytucyjnej podstawy prawnej do ograniczania praw obywatelskich jest wystarczającą przyczyną takiego uchylenia.

Jak podważyć prawomocny mandat?

Sposób podważenia prawomocnego mandatu karnego opisany jest w Kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia:

Tu należy podkreślić, że mandat może być uchylony, jeśli nałożony został za czyn niebędący wykroczeniem, a to oznacza, że kwestia „popełnił czy nie popełnił” nie ma znaczenia. W przypadku wykroczenia drogowego wygląda to tak, że jeśli przyjęliśmy mandat za przekroczenie prędkości, a potem domagamy się uchylenia go, bo uważamy, że jechaliśmy wolniej, to nic z tego. Przekroczenie prędkości jest wykroczeniem, a zatem prawomocnego mandatu za przekroczenie prędkości, które niewątpliwie jest wykroczeniem, uchylić nie można. Ale jeśli dostalibyśmy mandat za jedzenie kanapki podczas jazdy samochodem osobowym, to można go uchylić, bo jedzenie kanapki nie jest zabronione.

W przypadku mandatów „epidemicznych” sytuacja wygląda nieco inaczej, bo choć żaden przepis nie zabrania mycia aut, z pewnością nikt nie dostał mandatu „za mycie auta”, lecz np. za złamanie zakazu zgromadzeń albo naruszenie przepisów ograniczających przemieszczanie się. W naszym przypadku powody, dla których można ubiegać się o uchylenie mandatu to po pierwsze, nieprecyzyjność przepisu będącego podstawą ukarania (brak katalogu czynności polegających na „zaspokajaniu niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego”) i po drugie, jego niekonstytucyjność – zgodnie z art. 233 Konstytucji RP wolności obywatelskie jak np. wolność przemieszczania się, może być ograniczona po uprzednim wprowadzeniu jednego ze stanów nadzwyczajnych (tu można mieć na myśli stan klęski żywiołowej). Stanu klęski żywiołowej nie ma, ograniczenia są bezprawne. Kropka. Ograniczenia nawet słuszne, ale wprowadzone nielegalną ścieżką, nie mogą być podstawą do karania, a ich złamanie nie jest wykroczeniem. Podstawą do uchylenia mandatu, na którą należy się powoływać, jest zatem fakt, iż przepisy wprowadzone w nielegalny sposób de facto nie obowiązują. Przykładem ograniczenia niezgodnego z procedurą jest zakaz wstępu do lasu wydany przez Lasy Państwowe – przepisy szczegółowo wyjaśniają, w jakich wypadkach można go wprowadzić. Lasy Państwowe nie mogą zakazać wstępu do lasu z powodu epidemii. Adwokat dr hab Jacek Potulski: Dyrektor Lasów Państwowych nie ma ustawowych kompetencji do wydawania zakazu wstępu do lasu. Owszem on powołuje się na polecenie premiera w trybie ustawy covidowej, ale polecenia premiera mogą dotyczyć wyłącznie zakresu kompetencji danego organu. Na to wskazuje jednoznacznie konstytucja, że organy działają wyłącznie w zakresie swojej kompetencji. Tutaj ta zasada została złamana.

Jak wnioskować o uchylenie mandatu i gdzie?

A zatem: piszemy wniosek o uchylenie mandatu do sądu właściwego dla miejsca, w którym nałożono mandat. Wniosek wraz z uzasadnieniem wysyłamy pocztą albo zanosimy do biura podawczego sądu (po zniesieniu ograniczeń w przemieszczaniu się i gdy sąd będzie już czynny – nie później niż w terminie 7 dni od zakończenia stanu epidemii – o terminach dalej). Ponieważ nie ma standardowych druków takich wniosków, można napisać go na kartce w formie niemal dowolnej. Musimy precyzyjnie podać nasze dane i okoliczności pozwalające łatwo ustalić konkretną sprawę (kto wystawił mandat, za co, gdzie, kiedy, numer mandatu, itp.).

Warto przeczytać pouczenie na druku otrzymanym od policjanta i nim się kierować.

Kary administracyjne - co zrobić, by nie zapłacić?

Każda decyzja administracyjna, w tym nakładająca karę (w naszym przypadku to np. powiatowy inspektor sanitarny) zawiera pouczenie o ścieżce odwoławczej. Skargę na decyzję powiatowego inspektora sanitarnego składa się do państwowego wojewódzkiego inspektora sanitarnego, ale uwaga: za pośrednictwem organu, który wydał decyzję, z której jesteśmy niezadowoleni. Przepisy „epidemiczne” skonstruowano jednak tak, że kara ma rygor natychmiastowej wykonalności. Powinniśmy zatem do skargi (która ma formę w gruncie rzeczy dowolną) dołączyć wniosek o wstrzymanie natychmiastowej egzekucji decyzji o karze ze względu na ryzyko niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody – w naszym przypadku uzasadnieniem jest np. konieczność utrzymania rodziny, spłaty kredytu, itp.

Organ decyduje sam, czy wstrzymać wykonanie decyzji o karze – dopiero skarga do sądu wraz z podobnym wnioskiem, po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku o wstrzymanie wykonania kary przez sąd, zmusza organ (tu: inspekcję sanitarną) do wstrzymania się z egzekucją do czasu zakończenia sprawy przed sądem. Rada: w przypadku spraw dotyczących kar w wysokości kilku-kilkadziesięciu tys. zł warto skorzystać z pomocy prawnika. Nie ma gwarancji, zwłaszcza, gdy mamy pieniądze na koncie, że uda się uniknąć zapłaty, ale jest wielka szansa na odzyskanie pieniędzy.

Mandaty i kary „epidemiczne” - terminy odwołań nie minęły!

Na czas stanu epidemii bieg terminów ważnych dla obywateli w postępowaniach sądowych został wstrzymany – mówi o tym ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (…):

Oznacza to, że wszystkie mandaty i kary nałożone podczas stanu epidemii można jeszcze podważać, a przynajmniej próbować to zrobić – warto, jeśli mamy poczucie, że zostaliśmy skrzywdzeni, nie robiliśmy niczego niebezpiecznego dla siebie i innych, a zwłaszcza jeśli nie złamaliśmy żadnego „twardego” zakazu. Szkoda, że kary i mandaty wymierzane są na podstawie skrajnie nieprecyzyjnych, niechlujnie napisanych przepisów – sądy, po zakończeniu epidemii, będą miały pełne ręce roboty.

Oczywiście najlepiej nie wchodzić w konflikty ani z policją, ani inspekcją sanitarną – nie musisz, nie wychodź, zostań w domu – nawet jeśli są różne sposoby na ostateczne uniknięcie kary. Zwłaszcza, że jak ostrzega adw. Karolina Góralska z kancelarii NRG Legal, przyjęcie mandatu od policjanta niekoniecznie oznacza uniknięcie odpowiedzialności administracyjnej: