Pan Zbigniew, jadąc nocą po krętej drodze, potrącił sarnę. Stłukł reflektor i zniszczył kilka kosztownych elementów auta. Na szczęście (tak uważał) był dobrze ubezpieczony:wykupił „wypasioną” polisę autocasco w firmie Interrisk. Auto odstawił do warsztatu, decydując się na wariant bezgotówkowy.

Sympatyczna pani z firmy ubezpieczeniowej poinformowała go wkrótce, że w przypadku tych części, które nie muszą być oryginalne, firma pokryje koszt zamienników.

Pan Zbigniew się zgodził, przy czym zależało mu przede wszystkim na dobrej jakości reflektorze – przed wypadkiem miał w swojej Maździe 6 oryginalne biksenony z funkcją doświetlania zakrętów.

Potem nastąpiły standardowe wydarzenia: ubezpieczyciel wskazał warsztatowi, gdzie ma kupić części i za ile, a ten przekazał wieści właścicielowi. Kłopot w tym, że wskazany dostawca części nie miał lampy biksenonowej, a za oferowaną przez ubezpieczyciela kwotę mógł sprzedać zwykłą lampę z żarówkami halogenowymi.

Na zastąpienie jednego oryginalnego biksenona halogenowym zamiennikiem nie mógł się zgodzić jednak ani warsztat, ani właściciel – to jasne! Tym bardziej że lampy halogenowe, nawet gdyby się uprzeć, nie pasują w miejsce ksenonów.

Ubezpieczyciel tym się jednak nie przejął, nie odpowiadał na pisma. Nasz czytelnik zwrócił się do nas z prośbą o pomoc, jednocześnie kontaktując się zprawnikiem. Pismo wysłane do ubezpieczyciela z kancelarii adwokackiej pomogło: łaskawie zapłacą za nowy, oryginalny element.

Nie zapłacą w ogóle?

Większy problem ma właścicielka Mini Coopera S uszkouszkodzonego na parkingu przez innego kierowcę. Sprawa wydawała się oczywista, winny kierowca dostał mandat, a jego ubezpieczyciel miał zapłacić za naprawę Mini Coopera.

Auto trafiło do warsztatu. Właścicielka nie miała ochoty kombinować, zdecydowała się na naprawę bezgotówkową. Po dwóch miesiącach odebrała auto i myślała, że sprawa jest załatwiona.

Kilka miesięcy później autoryzowany warsztat zwrócił się do niej z żądaniem zapłaty. Dlaczego? Ubezpieczyciel wycofał się z obietnicy uregulowania rachunku, gdyż sprawca kolizji zaczął kwestionować swoją winę i sprawa trafiła do sądu.

Jak to możliwe – nie wiadomo. Fakt jest faktem: warsztat nie dostał pieniędzy i właścicielka musi zapłacić!

Zapłacą, ale nie za oryginały

Pan Jacek Daubek został postawiony pod ścianą przez PZU. Sprawa zaczęła się w 2008 roku, gdy ktoś uszkodził mu Peugeota 306. Właściciel wybrał opcję naprawy bezgotówkowej w warsztacie, ten jednak nie mógł się dogadać z ubezpieczycielem: warsztat twierdził, że na naprawę przy użyciu zamienników sugerowanych przez ubezpieczyciela nie może dać gwarancji (i potwierdził to na piśmie), bo są one niskiej jakości.

PZU z kolei nie chciało zapłacić za oryginalne części. Pan Jacek zgodził się na naprawę przy użyciu marnych elementów blacharskich, a efekt był łatwy do przewidzenia: samochód zaczął rdzewieć.

Właściciel po 3 latach zwrócił się do ubezpieczyciela z prośbą o poprawnenaprawienie auta, a ten odesłał go do warsztatu, czemu trudno się dziwić. Sprawa jest w sądzie.

Naprawa bezgotówkowa, czyli tania

Jeśli decydujecie się na naprawę bezgotówkową, musicie wiedzieć, że zwykle jedyna umowa, która łączy ubezpieczyciela z warsztatem, dotyczy wzajemnych rozliczeń.

Ubezpieczyciel nie odpowiada w żaden sposób za jakość naprawy i nie interesuje go ona, natomiast zależy mu na tym, aby zapłacić jak najmniej. Liczy się zatem nie jakość, lecz cena.

Warsztaty zwykle muszą się liczyć z koniecznością używania możliwie najtańszych części, a właściciel auta z reguły nie ma wiele do gadania.

Gdy wyjdzie na jaw niska jakość naprawy, u ubezpieczyciela nic nie wskóracie: to warsztat wykonał usługę i to on za nią odpowiada, jakkolwiek – przymuszony do użycia części niskiej jakości – będzie się bronił, że to zleceniodawca zgodził się na użycie marnych podzespołów.

Jeśli zaś warsztat – z różnych względów – nie dostanie pieniędzy od ubezpieczyciela, będzie domagał się ich od was.

Najczęściej w ogóle nie wyda samochodu, dopóki nie dostanie pełnej należnej kwoty. Zdarza się więc, że poszkodowany musi dopłacić, aby odebrać ubezpieczony samochód z naprawy!

strona 2

Rozwiązanie? Gotówka do ręki!

Nie w każdym przypadku możliwa jest zapłata z własnej kieszeni, szczególnie jeśli kwota jest wysoka. Pamiętajmy, że zawsze, gdy szkoda likwidowana będzie z cudzego OC, mamy prawo do pełnego pokrycia szkód.

Bierzemy zatem kwotę oferowaną przez ubezpieczyciela i zlecamy naprawę w warsztacie, do którego mamy zaufanie. Wybieramy takie części i taki standard usługi, aby samochód po naprawie był w stanie identycznym jak przed.

W większości przypadków odszkodowanie nie wystarczy na naprawę (zaniżanie odszkodowań to typowa praktyka ubezpieczycieli) – ale to nie szkodzi. Bierzemy rachunki i przedstawiamy je ubezpieczycielowi. Musi zapłacić i z reguły – na tym etapie – nie robi problemów!

Naprawa bezgotówkowa :

  • Wybierasz warsztat z listy wskazanej przez ubezpieczyciela.Musisz zgodzić się na sposób naprawy oferowany przez ubezpieczyciela lub negocjować z nim przed naprawą.Nie ubezpieczyciel, ale warsztat odpowiada za jakość naprawy!Jeśli ubezpieczyciel nie pokryje całości rachunku, musisz dopłacić, aby odebrać samochód. Potem możesz dochodzić zwrotu pieniędzy od ubezpieczyciela.

Gotówka od ręki:

  • To ty wybierasz warsztat – dowolny!Ustalasz z warsztatem wszystkie szczegóły dotyczące naprawy.Za jakość naprawy odpowiada warsztat, który wybrałeś.Jeśli odszkodowanie nie wystarczy na opłacenie rachunku, ubezpieczyciel musi dopłacić różnicę!Ograniczenia: koszt naprawy nie może być wyższy niż wartość auta (OC), nie można zastąpić gorszych części lepszymi!

Podsumowanie

Jeśli komuś wydaje się, że ubezpieczyciel, który podpisał umowy rozliczeniowe z warsztatami, zapewni dobrą jakość naprawy – myli się! Z chwilą uregulowania rachunku sprawa jest – z punktu widzenia ubezpieczyciela – załatwiona!

Nawet jeśli samochód naprawiono przy użyciu chińskich, rdzewiejących blach, bo płatnik (ubezpieczyciel) nie chciał dać pieniędzy na dobre części, to jakość usługi obciąża tylko warsztat, który dobrowolnie rzadko kiedy zechce naprawę powtórzyć.

To już lepiej od razu zakwestionować pierwszą wycenę ubezpieczyciela i ostatecznie wziąć, ile daje, a potem albo naprawić auto taniej i zachować różnicę (to się rzadko udaje), albo naprawić samochód profesjonalnie i dochodzić od ubezpieczyciela wyrównania rachunku. Zwykle w takiej sytuacji płaci od razu, a najpóźniej po pierwszym piśmie z kancelarii adwokackiej.