Mnożące się ostatnio w wielu miastach progi zwalniające i inne konstrukcje o podobnym działaniu zmniejszają ruch na drogach lokalnych i ograniczają liczbę wypadków, ale mają też istotne wady – zwłaszcza jeśli są źle dopasowane do drogi. Okoliczni mieszkańcy z obecności spowalniaczy ruchu często zadowoleni są tylko przez bardzo krótki czas.
Foto: Istockphoto
Próg zwalniający
Progi zwalniające zmniejszają natężenie i prędkość ruchu, ale zwiększają hałas i emisję spalin
Progi wyspowe powodują, że kierowcy jeżdżą slalomem
Ciekawym rozwiązaniem spowalniającym ruch są wysepki budowane przy krawędzi jezdni, ale te bardzo ograniczają przepustowość drogi
Najpierw mieszkańcy domagają się remontu drogi, bo nie sposób normalnie dojechać do posesji. Gdy pełen fałd i kolein szuter zamienia się w nowy, gładki asfalt, pojawia się problem: niektórzy kierowcy jadą zdecydowanie zbyt szybko, "wyścigi sobie urządzają". A przy lokalnej drodze kręcą się dzieci, jeżdżą rowerzyści... Teraz mieszkańcy zabiegają o montaż "spowalniaczy" na drodze. Gdy na nowiutkim asfalcie robotnicy co kilkadziesiąt metrów układają "śpiących policjantów", właściciele przydrożnych posesji oddychają z ulgą, jednak niektórzy niedługo będą się cieszyć: wszystko zależy od położenia domu względem progu zwalniającego. Bo progi to dodatkowy hałas: hamowanie, uderzenie kół w próg, a następnie ryk silnika podczas gwałtownego przyspieszania. Nie da się spać! Z wielu takich, nie do końca przemyślanych albo niedopracowanych inwestycji, trzeba było się wycofać w ciągu kilku miesięcy od montażu.
Obecność "spowalniaczy ruchu" zniechęca kierowców do wykorzystywania drogi lokalnej w charakterze skrótu – ruch na danym odcinku drogi spada (i naturalnie rośnie w innym miejscu). Choć brakuje polskich badań na temat wpływu progów i "szykan" zwalniających na bezpieczeństwo jazdy, to w USA, w Wielkiej Brytanii i w wielu krajach Europy Zachodniej temat jest stale monitorowany: po montażu przeszkód na drodze obserwuje się zmniejszenie prędkości pojazdów średnio nawet o 40 proc., a liczba wypadków w danym miejscu maleje od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu procent, przy czym część ruchu przenosi się na inne, wolne od przeszkód drogi w okolicy. Jednocześnie progi zwalniające i szykany same w sobie stają się przyczyną wypadków – zwłaszcza jeśli są źle zaprojektowane albo umieszczone na drodze "na siłę". Prawda jest bowiem taka, że na wielu odcinkach dróg nie ma miejsca na tradycyjne spowalniacze ruchu, a na takie, które sprawdziłyby się lepiej, zarządców drogi często nie stać.
Więcej progów – mniej komfortu
Drogi wyposażone w progi zwalniające nie bez powodu są – jeśli to możliwe – omijane przez kierowców: obniżają komfort jazdy nawet, jeśli pokonywane są z prędkością dopuszczalną na danym odcinku drogi; wiele progów zaprojektowano tak, że nawet przejechanie ich z prędkością 10 km/h powoduje nieprzyjemne doznania; progi przyczyniają się do przyspieszonego zużycia zawieszenia i hamulców, w nisko zawieszonych samochodach pojawia się ryzyko uszkodzenia układu wydechowego. Na drodze wyposażonej w spowalniacze rośnie hałas oraz emisja substancji toksycznych przez samochody, rośnie zużycie paliwa.
Wyniesienia przejść dla pieszych i skrzyżowań
Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Rozsądnie zaprojektowane i starannie wykonane wyniesienia jezdni działają, niestety, tylko na rozsądnych kierowców
To rozwiązanie bardzo skutecznie poprawiające bezpieczeństwo pieszych – przejście staje się "jednym wielkim garbem". Tego typu rozwiązania stosowane a masową skalę i z dużą konsekwencją na Litwie pomogły w ciągu kilku lat radykalnie zmniejszyć liczbę wypadków w tym kraju – są one stosowane nawet na drogach międzymiastowych. Kto raz zignorował znak ograniczenia prędkości do 30 km/h przed przejściem dla pieszych, ten nauczkę zapamięta na długo. Wyniesienia nie da się ominąć, zwolnić muszą też motocykliści, a nawet rowerzyści. Jednocześnie – właśnie z tego powodu, że wyniesienia uderzają także w kierujących jednośladami i większymi pojazdami, muszą one być projektowane "łagodnie". Wielu kierowców SUV-ów po przetestowaniu tego typu wyniesień dochodzi do wniosku, że wcale nie trzeba przejeżdżać ich z prędkością 30 km/h – można śmiało jechać 50 km/h lub szybciej, szczególnie jeśli samochód jest służbowy. W Polsce wyniesienia stosowane są zazwyczaj na lokalnych drogach, gdzie nie kursują autobusy komunikacji publicznej.
Wyniesienia stosowane bez głębszego zastanowienia powodują czasem niespodziewane skutki uboczne – np. takie konstrukcje postawione parę lat temu na Pradze Północ w Warszawie uniemożliwiły spływanie wody do kanalizacji – po każdym deszczu pomiędzy krawężnikami jezdni robił się basen.
Śpiący policjant – chcę go, ale pod domem sąsiada!
Łatwo zauważyć, że nie ma jednego standardu progu zwalniającego. Progi mają różną szerokość, różne kąty, wykonywane są z różnych materiałów albo po prostu drogowcy przygotowaną z czego bądź poprzeczną nierówność zalewają asfaltem. W efekcie jedne progi są zdecydowanie za ostre – nie sposób przejechać ich bez obawy o zawieszenia nawet przy prędkości niższej od dopuszczalnej, inne z kolei są szerokie i łagodne. Próg powinien być dobrze widoczny, jednak zarządcy dróg często zapominają, że próg wymaga konserwacji, czasem naprawy bądź wymiany. Progi bywają tematem protestów nie tylko kierowców, ale i niezmotoryzowanych mieszkańców, mają bowiem (poza zaletami – jak spowalnianie ruchu) szereg wad: utrudniają życie rowerzystom, spowalniają także pojazdy uprzywilejowane. I, co najważniejsze – progi generują hałas. "Próg na drodze jest dobry, jeśli leży choć kilkadziesiąt metrów od mojego domu" – to w gruncie rzeczy dające się uzasadnić stanowisko wielu ludzi. Montażu progów na pełnej szerokości jezdni nie praktykuje się zazwyczaj na trasach przejazdu autobusów komunikacji miejskiej, a także w miejscach, gdzie jeździ dużo karetek czy pojazdów służb miejskich. Uwaga! O Obecności progu zwalniającego nie muszą informować znaki, jeśli dopuszczalna na danym odcinku drogi prędkość nie jest wyższa niż 30 km/h.
Progi wyspowe wydają się rozwiązaniem idealnym wszędzie tam, gdzie kursują autobusy komunikacji publicznej: są zbyt szerokie, by można taki próg "wziąć między koła" samochodu osobowego, a jednocześnie nie przeszkadzają autobusom, a w mniejszej wersji także furgonom. Niestety, wiara w to, że kierowcy, mając do wyboru uderzenie w próg albo najechanie ciągłej linii, wybiorą to pierwsze, okazuje się płonna. Tam, gdzie nastawiano progów wyspowych, zaczyna się jazda slalomem albo pojawiają się straceńcze próby „wycelowania” w sam środek progu z dużą prędkością tak, by dyskomfort był możliwie mały bez konieczności zwalniania. Mnóstwo takich miejsc powstało w stolicy, mnóstwo ich jest w całej Polsce. W wielu miejscach takie rozwiązania zamiast uspokajać ruch, wprowadzają chaos!
Foto: 123RF
Próg wyspowy
Szykany: zróbmy sobie slalom
Jeśli droga jest gładka i prosta, a zarządca drogi pragnie kierowcom zaoszczędzić wydatków na remonty zawieszenia, może zamiast "garbów" zastosować tzw. "szykany": to wysepki umiejscowione przy krawędzi drogi, słupki i inne konstrukcje, które zwężają pas ruchu, czynią go krętym i wymuszają powolną jazdę. Dobrze zaprojektowane "szykany" spełniają swoją rolę, bo wymuszają mniej więcej stałą prędkość na całym odcinku drogi, nie demolują zawieszeń samochodów, nie powodują dyskomfortu u pasażerów aut ani nie przyczyniają się do wzrostu hałasu – jest wręcz przeciwnie. Kluczem jednak jest właściwe zaprojektowanie takich konstrukcji, a także pamięć o dużych pojazdach – w takiej sytuacji droga np. dla ciężarówek z przyczepą musi być zamknięta. Trzeba też brać pod uwagę natężenie ruchu w okolicy i planowane inwestycje. "Kilka lat temu u nas w Radzyminie – wspomina pan Andrzej – na prostej drodze nastawiali szykan, bo mieszkał tu radny i przeszkadzały mu szybko jeżdżące samochody. Potem z powodu tych wysepek zdarzyło się kilka wypadków, a ostatecznie konstrukcję rozebrano, gdy w okolicy powstała Biedronka. Korki na wąskiej uliczce okazały się jeszcze bardziej dokuczliwe niż to, że czasem ktoś przejedzie za szybko. Teraz nie ma tu żadnych szykan i jest spokój".
Garb nowoczesny – uciążliwy tylko dla winnych
Foto: Intertraffic
Aktywny próg zwalniający
W niektórych krajach – m.in. w Szwecji – stosuje się na dużą skalę tzw. aktywne progi zwalniające. Chodzi o to, aby próg zwalniający po pierwsze, nie był uciążliwy dla komunikacji publicznej i nie utrudniał ruchu pojazdom ciężarowym, a po drugie, by jego obecność była niezauważalna dla kierowców stosujących się do ograniczeń prędkości. To możliwe – wystarczy, że przeszkoda w pozycji spoczynkowej zlicowana jest z nawierzchnią drogi, a wysuwa się tylko wtedy, gdy nadjeżdża jakiś pojazd z prędkością wyższą od dozwolonej. Niewiele trzeba – wysunięcie przeszkody o kilka cm jest wystarczającą karą i przestrogą na przyszłość. Prędkość pojazdów mierzona jest albo radarowo, albo za pomocą czujników wklejonych w asfalt na kilka-kilkanaście metrów przed przeszkodą. Próg może też reagować na sygnały dźwiękowe pojazdów uprzywilejowanych i automatycznie się chować, gdy nadjeżdżają,.
Niestety, są to rozwiązania drogie – w Polsce tego typu inwestycje muszą ustąpić pierwszeństwa ważniejszym – doświetlaniu skrzyżowań, malowaniu pasów, łataniu dziur...