Kamerki samochodowe są ostatnio modne. Do niedawna kierowcy instalowali je głównie po to, żeby mieć dowody np. w razie stłuczki lub wypadku. Od kilku tygodni w tej branży panuje wzmożony ruch, a to za sprawą ostrzejszych kar za wykroczenia drogowe i zmasowanych działań policji, która – jak twierdzą złośliwi – żeby wyrobić normy, musi teraz łapać kogo popadnie.
W tej sytuacji kamerka, która rejestruje nie tylko obraz, lecz także prędkość pojazdu, może okazać się jednym z nielicznych sposobów na to, żeby udowodnić, iż jechało się przepisowo. Na rynku nie brakuje kamerek wyposażonych w GPS (niezbędny, jeśli kamera ma pokazywać też prędkość), tyle że nie są one tanie. Urządzenia zapewniające akceptowalną jakość obrazu, dostępne u oficjalnie działających sprzedawców, kosztują z reguły więcej niż 350 zł.
A przecież większość z nas ma już w kieszeniach smartfony, które zwykle są wyposażone w kamerę i odbiornik GPS. Żeby używać smartfona jako kamerki samochodowej, wystarczy odpowiednia aplikacja, uchwyt na szybę (koniecznie taki, który się nie trzęsie ani nie wchodzi w pole widzenia kamery), a ponadto ładowarka samochodowa, bo praca w trybie nagrywania i z włączonym GPS-em w ekspresowym tempie rozładowuje baterię urządzenia.
Ze zdobyciem odpowiedniej aplikacji z reguły nie ma problemu – w sklepach dostawców systemów operacyjnych (Android, iOS, WindowsPhone) można je znaleźć m.in. pod hasłami „car camera”, „rejestrator jazdy”, „dash cam” czy po prostu „kamera samochodowa”. Wiele z nich dostępnych jest nawet za darmo. Często podstawowe wersje programów są mocno okrojone, np. pozwalają na zapis tylko jednego lub dwóch ostatnich krótkich nagrań albo też ograniczają rozdzielczość nagrywanego filmu. Z drugiej strony dopłata do pełnej wersji programu z reguły nie jest dużym wydatkiem – zwykle to kilkanaście złotych.
Przed podjęciem decyzji o zastąpieniu kamerki smartfonem warto sobie jednak uświadomić wady takiego rozwiązania, a jest ich niemało. Za każdym razem po wejściu do samochodu trzeba pamiętać o umieszczeniu telefonu w uchwycie i podłączeniu go do zasilania. Nie każda aplikacja współpracuje z danym smartfonem. Jakość nagrań zależy w dużej mierze od zamontowanego w telefonie aparatu – bardzo często pojawiają się np. kłopoty z pracą autofocusa i urządzenie ustawia ostrość na szybie auta, a nie na ruchu przed samochodem.
Włączona i cały czas pracująca w tle aplikacja może szybko przegrzać telefon, a wtedy urządzenie będzie się np. zawieszało. Jeśli zdecydujecie się na używanie smartfona w roli kamerki samochodowej, z reguły powinniście zapomnieć o jednoczesnym wykorzystywaniu go w roli np. nawigacji lub o uruchamianiu dodatkowych aplikacji obciążających system. Zwykle trzeba też zainwestować w dużą kartę pamięci (o ile da się ją w telefonie zamontować), bo filmy o dobrej jakości zajmują mnóstwo miejsca, mimo że nagrywane są w tzw. pętli (nowe nagrania zastępują najstarsze).
Naszym zdaniem
Jak coś jest do wszystkiego, to bywa niewygodne. Aplikacje rejestrujące przebieg trasy w połączeniu z mocnym smartfonem dają większe możliwości niż typowe kamery samochodowe, nawet te z wyższej półki. Moim zdaniem to jednak doskonałe rozwiązanie tylko do okazjonalnego użytku, np. w pożyczonym aucie. W samochodzie, którym poruszacie się na co dzień, lepiej zamontować kamerkę na stałe.
Galeria zdjęć
Po co kupować za kilkaset złotych kamerkę samochodową, skoro podobny efekt mogą dać zainstalowane w telefonie odpowiednie, często darmowe aplikacje? Sprawdziliśmy, jak działają popularne programy
Rysiek to bez wątpienia jedna z najciekawszych aplikacji tego typu na rynku. Jest połączeniem funkcji ostrzegania o utrudnieniach drogowych (radarach, fotoradarach, robotach drogowych, korkach) i kamerki samochodowej. W dodatku to darmowy program! Jak to możliwe? Proste – Rysiek to produkt NaviExperta, dostawcy płatnej nawigacji online z funkcją ostrzegania o drogowych pułapkach. Większość ostrzeżeń pochodzi od użytkowników, którzy klikają stosowne ikonki, gdy widzą np. fotoradar, wypadek lub patrol. Dzięki darmowemu Ryśkowi kierowców dzielących się informacjami o utrudnieniach przybywa znacznie szybciej niż użytkowników nawigacji, za którą trzeba płacić. Aplikacja jest dostępna na urządzenia z systemami Android, iOS oraz Windows Phone. Rysiek to nam się podoba - Darmowa aplikacja o rozbudowanej funkcjonalności. Przydatna funkcja antyradaru społecznościowego. Rysiek to nam się nie podoba - W niektórych telefonach aplikacja źle współpracuje z autofocusem kamery – obraz bywa chwilami nieostry.
Ponad milion użytkowników pobrało tę aplikację na telefony z systemem Android. Trudno się temu dziwić – ten program ma duże możliwości, pozwala na ustawienie konfiguracji dostosowanej do potrzeb i do urządzenia, a przy tym jest darmowy. Poza nagraniami wideo robi też zdjęcia, które można wysłać na zdefiniowany adres – ciekawa opcja, jeśli obawiacie się, że np. ktoś, kogo sfilmujecie, będzie chciał wam zabrać telefon. Można ustawić opcję automatycznego uruchamiania po podłączeniu ładowarki samochodowej i funkcję ochrony przed przegrzaniem. DailyRoads Voyager to nam się podoba - Łatwa obsługa, bardzo dużo opcji, odtwarzanie filmu wraz z informacją o prędkości wprost z telefonu. DailyRoads Voyager to nam się nie podoba - W domyślnych ustawieniach obraz co chwila zastyga z powodu cyklicznego zapisu zdjęć.
Kolejny polski program nas rozczarował. Choć nieźle się zapowiadał, na wielu telefonach działał niepoprawnie, np. zawieszał się lub nie pobierał danych z GPS-u (filmy bez odczytu prędkości). Znamy też relacje zadowolonych użytkowników, możecie więc sami sprawdzić tę aplikację. Być może na waszych smartfonach zadziała. AutoKam to nam się podoba - Polska aplikacja o przejrzystym interfejsie, wiele dostępnych opcji konfiguracji. AutoKam to nam się nie podoba - Niestabilność działania programu, aplikacja nie współpracuje z licznymi urządzeniami.
Ciekawa, dobrze pomyślana aplikacja, przygotowana przez polskiego programistę. Dostępna w dwóch wersjach – darmowej oraz płatnej (PRO za 12,30 zł) – różniących się możliwościami konfiguracji (m.in. darmowa wersja zapisuje tylko dwa ostatnie filmy), a także tym, że po zapłaceniu nie trzeba oglądać wyświetlanych przez aplikację reklam. W domyślnym ustawieniu (standardowe kodeki, niska rozdzielczość) aplikacja nie sprawiała problemów, ale jakość nagrania była niska. Dobranie zaawansowanych ustawień, poprawiających parametry filmu, to wyższa szkoła jazdy. Road Recorder to nam się podoba - Czytelny interfejs z dużymi przyciskami, łatwy w obsłudze nawet w czasie jazdy. Nie zakłóca nawigacji GPS. Road Recorder to nam się nie podoba - W standardowym ustawieniu niska jakość nagrania. Aplikacja tylko na telefony z systemem Android.
Alternatywą dla rejestratorów w formie smartfonowych aplikacji są kamery wyposażone w odbiornik GPS, dzięki któremu zapisują poza obrazem też prędkość i położenie pojazdu. W przypadku niektórych kamer odbiornik GPS można dokupić oddzielnie – rejestrator musi być jednak przystosowany do współpracy z nim. Widoczne na zdjęciach kamerki to BlackView G90C oraz Mio MiVue 538. Ta pierwsza mimo niepozornego wyglądu zapewnia bardzo wysoką jakość i płynność obrazu (60 klatek na sekundę w rozdzielczości 1920x1080) – to ważne, jeśli np. na stop-klatkach chce się odczytać numer rejestracyjny przejeżdżającego auta. Niestety, są też wady: odbiornik GPS znajduje się w oddzielnej obudowie, a to kolejna rzecz, na którą trzeba znaleźć miejsce, do tego przy odtwarzaniu nagranego filmu wprost z kamery nie jest wyświetlane wskazanie prędkości. Urządzenie kosztuje ok. 470 zł. Kamerka Mio, sprzedawana za ok. 550 zł, zapewnia wysoką jakość obrazu (choć nieco gorszą niż urządzenie BlackView), jest przy tym wygodna w obsłudze i ma antenę GPS zamontowaną wewnątrz obudowy. Dużym plusem jest dostarczane przez dystrybutora Mio oprogramowanie do przeglądania i archiwizowania filmów.