• Na rynku jest mnóstwo nowocześniejszych, równie legalnych jak CB-radio urządzeń, które ostrzegą przed fotoradarem czy zaczajonym patrolem ITD
  • Sfrustrowany, biedny i zastraszony policjant wypisuje mandat nie zawsze dlatego, iż jego zdaniem należy się, tylko dlatego, że mu każą
  • Ostrzeganie się przed policją to tylko jeden z wielu powodów, dla którego niektórzy kierowcy mają na pokładzie CB-radio

Czy tak otwarte wyrażanie owej prawdy (że CB-radio pozwala uniknąć niemiłych spotkań z policją – red.) nie jest jednak przesadą, graniczącą z bezczelnością? Graniem na nosie służbom, dyscyplinującym użytkowników dróg? Czy wyposażony w nowoczesny sprzęt szofer z komiksowej reklamy nie robi zatem złej roboty? – dramatycznie pyta niepodpisany redaktor Interii.pl.

Autora krytykującego przypominanie, iż CB-radio służy także do ostrzegania się przed służbami drogowymi, zapewne da się łatwo namierzyć, choć się nie podpisał. Otóż jest to z pewnością ta osoba, która w terenie zabudowanym nigdy nie przekracza 50 km/h, zawsze zatrzymuje się przed zieloną strzałką i staje przed przejściem, do którego dopiero zbliża się pieszy. Gdy widzi rowerzystę, nie wyprzedza go, dopóki warunki nie pozwolą odsunąć się od niego przynajmniej na metr. Jeśli zauważycie na drodze tak zachowującego się kierowcę – to na pewno on. Inaczej musiałbym pomyśleć, że to zwykły obłudnik.

Tymczasem warto uświadomić sobie, skąd wzięła się solidarność kierowców mrugających światłami, korzystających z ostrzegaczy o radarach i używających w tym celu CB-radia. Otóż przez lata fotoradary niemal otwarcie wykorzystywane były do utrzymywania nierentownych gmin, zaś funkcjonariusze służb drogowych zmuszani byli do wystawiania mandatów na akord, byle więcej pieniędzy spłynęło od kierowców.

Bezpieczeństwo? Jakie tam bezpieczeństwo – budżet musi się dopiąć! Żeby chociaż te pieniądze wydawano na dofinansowanie tych służb – nic z tego. Sfrustrowany, biedny i zastraszony policjant wypisuje mandat nie zawsze dlatego, iż jego zdaniem należy się, tylko dlatego, że mu każą. W gruncie rzeczy sam, wprawdzie pod presją, łamie prawo. Kierowcy nie są naiwni – dlatego służby drogowe traktują jak wpłatomat, którego należy się strzec. Trzeba uczciwie powiedzieć, że odkąd policjanci protestują przeciwko złym warunkom pracy, sytuacja znormalniała, zaczęli kierowców traktować po ludzku (zgodnie z prawem). Funkcjonariusz ITD to jednak dla zawodowego szofera wciąż wpłatomat, tylko bardziej pojemny.

Tymczasem ostrzeganie się przed policją to tylko jeden z wielu powodów, dla którego niektórzy kierowcy mają na pokładzie CB-radio. Użytkownik CB z góry wie, gdzie jest zator, jakie są warunki na drodze, skąd się wziął korek i czy warto decydować się na objazd. Dla niektórych CB-radio to sposób na nudę.

Równolegle na rynku jest mnóstwo nowocześniejszych, równie legalnych jak CB-radio urządzeń, które ostrzegą przed fotoradarem czy zaczajonym patrolem ITD: to smartfony z aplikacjami społecznościowymi, nawigacje z „zaszytymi” punktami pomiaru prędkości, rejestratory drogi z rozszerzoną funkcjonalnością, itd. Wszystkie te urządzenia są reklamowane i nikogo to nie dziwi, nikt poważny nie protestuje. Wszystkie one działają bowiem tak, że nawet, jeśli ktoś uniknie zasłużonego mandatu, to przynajmniej zwolni.

Naszym zdaniem

Zamiast zżymać się na użytkowników CB-radia i innych wynalazków, niech każdy, komu bezpieczeństwo leży na sercu, sam daje dobry przykład, jeździ zgodnie z rozsądkiem i traktuje innych tak, jak sam chciałby być traktowany.