- Szkoda całkowita oznacza, że – według wyliczeń ubezpieczyciela – naprawa samochodu i przywrócenie go do pierwotnego stanu nie opłaca się
- W takiej sytuacji ubezpieczyciel wypłaca jedynie różnicę pomiędzy wartością samochodu sprzed kolizji a wartością wraku
- Jednym z problemów jest to, że wartość wraku – według założeń ubezpieczyciela – może być znacznie wyższa niż kwota, jaką rzeczywiście można za niego dostać
- Szkoda całkowita – trochę inaczej to działa w przypadku OC i autocasco
- Co proponuje poszkodowanemu ubezpieczyciel w przypadku szkody całkowitej?
- Prawidłowe rozliczenie szkody całkowitej wygląda tak. Uwaga, liczy się refleks poszkodowanego!
- Wartość wraku niejednokrotnie jest zawyżona
- W jaki inny sposób ubezpieczyciel może zaniżyć odszkodowanie w przypadku szkody całkowitej?
- Z czego żyją firmy pomagające w odzyskiwaniu odszkodowań?
Dlaczego im starszy samochód, tym większe ryzyko, że ubezpieczyciel, licząc koszty naprawy i należnego odszkodowania, uzna, że naprawa jest nieopłacalna? To bardzo proste. Po pierwsze, wraz z wiekiem spadła wartość samochodu, ale niekoniecznie spada koszt jego naprawy – zwłaszcza jeśli cienie po cenach usług i części oferowanych przez autoryzowane serwisy. A z reguły właśnie takie, raczej wysokie ceny części i napraw pojawiają się w kalkulacjach ubezpieczycieli, gdy pojawia się cień szansy na stwierdzenie szkody całkowitej.
Po drugie, bardzo często stwierdzenie szkody całkowitej po prostu się opłaca ubezpieczycielowi, bo uważa on, że dzięki temu może zapłacić niższe odszkodowanie.
Szkoda całkowita – trochę inaczej to działa w przypadku OC i autocasco
Jeśli chodzi o autocasco, to warunki określające wystąpienie szkody całkowitej określone są w umowie z klientem. Z reguły szkoda całkowita jest stwierdzana, gdy koszt naprawy przekracza 70 proc. wartości pojazdu sprzed szkody. W przypadku szkód likwidowanych z OC sprawcy ubezpieczyciele mają trudniej, bo tu warunki określa ustawa. Ale i tak w przypadku starszych samochodów o szkodę całkowitą jest łatwo: można ją stwierdzić, gdy szacunkowy koszt naprawy wynosi 100 proc. lub więcej wartości pojazdu przed szkodą.
To warto podkreślić, że mówimy o szacunkowym koszcie naprawy: wiadomo, że naprawa może kosztować mniej albo więcej, w zależności od warsztatu, sklepu z częściami, rodzaju części zamiennych itp. No ale to ubezpieczyciel, tzn. pracujący dla niego rzeczoznawca, szacuje koszty naprawy – tak, aby było to dla niego korzystne.
Nie należy się więc dziwić, że jeśli auto warte 20 tys. zł ma uszkodzony zderzak, błotnik, lampę oraz kilka czujników i plastikowych elementów, ubezpieczyciel mówi, że doszło do szkody całkowitej. Rachunek za naprawę samochodu w najwyższym możliwym standardzie może z łatwością przekroczyć 20 tys. zł. Ubezpieczycielowi to się opłaca. Można bowiem sobie wyobrazić, że musiałby za naprawę samochodu wartego 20 tys. zł zapłacić 19 tys. zł. Przy szkodzie całkowitej jest inaczej, bo jeśli ubezpieczyciel stwierdzi, że uszkodzony pojazd wart jest wciąż 8 tys. zł, to wypłaca 12 tys. zł odszkodowania i jest rozliczony – w prosty sposób oszczędza 7 tys. zł i jest rozliczony.
A więc szkoda całkowita – i co teraz?
Co proponuje poszkodowanemu ubezpieczyciel w przypadku szkody całkowitej?
Gdy już ubezpieczyciel stwierdził, że koszt naprawy przekracza wartość samochodu, oblicza wartość odszkodowania. W tym celu ustala:
- wartość pojazdu przed szkodą
- wartość pozostałości – chodzi o to, ile można dostać za wrak (a czasem po prostu lekko uszkodzony samochód). To szczególnie ciekawa cześć wyliczeń, bo wartość wraku ubezpieczyciel ustala zazwyczaj, wystawiając pojazd (bez udziału właściciela) na aukcji dostępnej dla zamkniętego grona uczestników – firm współpracujących z ubezpieczycielem, zajmujących się skupywaniem i dalszą odsprzedażą uszkodzonych samochodów. Uczestnicy aukcji licytują, opierając się jedynie na opisie i zdjęciach samochodu. Najwyższa cena "kliknięta" na takiej aukcji uznawana jest za wartość wraku (pozostałości).
Jeśli chodzi o pieniądze, poszkodowany może bez zwłoki dostać różnicę pomiędzy wartością samochodu sprzed szkody i wartością wraku. Jeśli więc samochód wart był wcześniej np. 80 tys. zł, a wrak został wyceniony na 43 tys. zł, poszkodowany dostanie do ręki 37 tys. zł.
Tu zaczyna się liczyć refleks i przytomność właściciela uszkodzonego samochodu, bo – wbrew pozorom – przy wyliczeniu i rozliczeniu szkody całkowitej są co najmniej trzy momenty, w których ubezpieczyciel może naciągnąć rzeczywistość na swoją korzyść.
Prawidłowe rozliczenie szkody całkowitej wygląda tak. Uwaga, liczy się refleks poszkodowanego!
Bardzo często wraz z informacją, że wartość wraku określono na jakąś kwotę na podstawie wyniku aukcji, przychodzi oferta (ograniczona czasowo – np. na decyzję mamy 48 godzin), aby sprzedać auto firmie, która kliknęła na aukcji najwyższą ofertę. Jeżeli zgadzamy się z ubezpieczycielem, że przed szkodą nasz samochód wart był przykładowo 80 tys. zł, to możemy szybko otrzymać należne odszkodowanie: część od ubezpieczyciela, część od firmy, która odbierze i zapłaci za wrak – czyli de facto kupi go od nas. Jeśli z tych dwóch źródeł otrzymamy w krótkim czasie 80 tys. zł, to można powiedzieć, że wszystko jest w porządku.
Ale – jak ostrzega firma Helpfind, zajmująca się przymuszaniem ubezpieczycieli do wypłat odszkodowań w całkowitej należnej wysokości – nie zawsze tak jest. I podaje przykład: "Towarzystwo ubezpieczeniowe wyceniło wrak na ponad 43 tys. 700 zł, który ostatecznie udało się sprzedać za… 11 tys. zł. (…) W ten oto sposób towarzystwo ubezpieczeniowe zawyżyło wartość wraku, w stosunku do realiów rynkowych, aż o 32 700 zł.” I o tyle stratny był poszkodowany.
Trzeba decydować się szybko: jeśli za wrak oferują nam dobre pieniądze, to nie należy się zastanawiać, tylko brać. Oczywiście nie ma pewności, że naprawdę dadzą, ile obiecują, ale warto powiedzieć "sprawdzam".
Wartość wraku niejednokrotnie jest zawyżona
Helpfinfd ostrzega, że nie zawsze udaje się sprzedać wrak za kwotę, jaka padnie w aukcji, bo np. potencjalny kupujący na podstawie oględzin wraku stwierdzi, że jest on bardziej uszkodzony i mniej wart niż to wynikało ze zdjęć. Jednocześnie firma podaje przykłady wyroków, w których sądy stwierdzały, iż takie wyliczanie wartości wraku jest niewiarygodne, jako że ubezpieczycielowi zależy, aby teoretyczna wartość uszkodzonego pojazdu była jak najwyższa.
Podkreślmy: nie ma problemu, jeśli wskazana firma odbierze wrak za deklarowaną wcześniej kwotę. Jeśli nie odbierze i nie zapłaci, ubezpieczyciel powinien wyrównać naszą stratę.
Tak czy inaczej ofertę sprzedaży uszkodzonego auta nadesłaną przez ubezpieczyciela warto potraktować poważnie. Jeśli opłaca się to nam finansowo, niech je sobie zabiorą. Jeśli ostatecznie nie zabiorą, łatwiej będzie uzyskać od ubezpieczyciela dopłatę – nie będzie miał żadnych argumentów, by odmówić.
W jaki inny sposób ubezpieczyciel może zaniżyć odszkodowanie w przypadku szkody całkowitej?
- Zaniżając wartość pojazdu przed szkodą. Ubezpieczyciel bierze pod uwagę średnie wartości katalogowe – jeśli nasz samochód niedługo wcześniej przeszedł kosztowny serwis albo był utrzymany w ponadprzeciętnym stanie, ubezpieczyciel sam z siebie nie weźmie tego pod uwagę. Helpfind podaje też przykład zastosowania przez ubezpieczyciela korekty regionalnej": wartość auta sprzed wypadku określoną na 69 tys. zł ubezpieczyciel obniżył o 9296 zł ze względu na miejsce rejestracji. To dość kuriozalne w czasach, gdy ogłoszenia o sprzedaży samochodów zamieszcza się w Internecie, a potencjalny nabywca jest skłonny przejechać kilkaset km, by go kupić.
- Zawyżając wartość wraku (zwłaszcza, jeśli nie możemy go sprzedać firmie wskazanej przez ubezpieczyciela)
- Stwierdzając wystąpienie szkody całkowitej, jeśli nie było do tego podstaw. To może wynikać z zawyżenia kosztów naprawy albo zaniżenia wartości pojazdu. Zwłaszcza jeśli np. koszt naprawy nieznacznie tylko przekracza wartość pojazdu sprzed szkody, jest o co walczyć, bo szkodę całkowitą "odwołać".
Warto wiedzieć: szkoda całkowita nie oznacza, że samochód należy oddać do kasacji. Nie ma żadnych przeciwwskazań formalnych, aby auto naprawić i – po przejściu standardowych badań technicznych – jeździć nim dalej. Może się zdarzyć, że płytka rysa wzdłuż całego nadwozia czyni szkodę całkowitą — auto jest sprawne, można nim jeździć, ale wylakierowanie kilku elementów w standardzie premium przekracza wartość auta.
Z czego żyją firmy pomagające w odzyskiwaniu odszkodowań?
To bardzo proste: odszkodowania praktycznie nigdy nie są wyższe od należnych, za to często są zaniżone na wiele sposobów. Zwłaszcza w przypadku OC prawo stoi po stronie poszkodowanego:
- można przyjąć odszkodowanie w pełnej wysokości, nie mając obowiązku naprawy samochodu;
- można przyjąć odszkodowanie w pełnej wysokości, a samochód naprawić najtańszym z możliwych, "domowym" sposobem i zachować zaoszczędzone pieniądze;
- dopiero gdy koszt naprawy faktycznie przekracza 100 proc. wartości pojazdu sprzed szkody, trzeba godzić się na stwierdzenie szkody całkowitej.
Firmy walczące z ubezpieczycielami żyją z tego, że ubezpieczyciel w konfrontacji z fachowcem dopłaca do odszkodowań wcześniej wypłaconych w zaniżonej wysokości. Akurat Helpfind proponuje poszkodowanym, że w zamian za "sprzedaż roszczenia" z góry, na własne ryzyko, dopłaci poszkodowanemu jakąś kwotę. Wiadomo – to oferta dla leniwych. Więcej z reguły można uzyskać w sporze sądowym z ubezpieczycielem, ale wymaga to zainwestowania pieniędzy i czasu. No i jest element ryzyka, że jednak coś pójdzie nie tak.