Fotografia od strony technicznej wcale nie jest prosta. Fotograf musi panować nad takimi parametrami jak: ekspozycja, przesłona właściwie dobrana do oczekiwanej głębi ostrości, odpowiednio krótki czas naświetlania, by nie poruszyć zdjęcia lub długi, by odpowiednio zarejestrować ruch na zdjęciu, właściwy balans bieli, odpowiednio dobrana czułość matrycy, moment w którym zasadne staje się użycie flasha, czy w końcu właściwie dobrany poziom kontrastu i nasycenia barwy, jaki może zapisać matryca. Sporo prawda?

A to tylko parametry techniczne. Pozostaje jeszcze wybór odpowiedniego obiektywu, perspektywy patrzenia, oświetlenia, kadru i momentu wyzwolenia migawki. Podczas wojaży turystycznych dochodzi jeszcze dodatkowy czynnik – czas. Chcemy skupiać się nad tym, co oglądamy, a nie na łamigłówce z aparatem. Dlatego kilkudziesięcioletnia ewolucja aparatu fotograficznego doprowadziła do automatyzacji jego pracy. Nowoczesne lustrzanki Sony, w tym najnowszy model DSLR-A 380, dają – w sposób prosty i czytelny dla użytkownika – możliwość pracy zarówno automatycznej, jak i manualnej.

Aparat sam rozpoznaje, jaki obiektyw jest dopięty do korpusu i na jakiej ogniskowej pracuje fotograf. Odpowiednio do tego program ustawia taki czas ekspozycji, by ryzyko poruszenia zdjęcia było jak najmniejsze. Podobnie dobierana jest czułość matrycy i pozostałe elementy, wspomniane wcześniej. Jeśli nasza wiedza na temat fotografowania jest duża, to w prosty sposób – za pośrednictwem jednego pokrętła – możemy korygować pracę aparatu tak, by automatycznie dobierał parametry zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Jeśli jednak chcemy ograniczyć ingerencję automatyki, skorzystamy z możliwości pracy półautomatycznej lub manualnej.

Początkujący fotograf ma do dyspozycji jeszcze tzw. programy tematyczne, często oznaczone na korpusie aparatu czytelnymi piktogramami. Wybieramy np. symbol sportowca i automat tak dobiera zmienne ekspozycji, czułości matrycy, czasu otwarcia migawki, by aparat jak najlepiej w danych warunkach „zamroził” ruch.

Jeśli chcemy sfotografować krajobraz, po wybraniu ikonki z zarysem gór aparat tak ustawia wszystkie parametry, by uzyskać maksymalną głębię ostrości i klarowny, miły dla oka balans bieli. A gdybyśmy zapragnęli sportretować tubylca, ustawiamy właściwy symbol i aparat tak dobiera zmienne, żeby głębia ostrości była jak najmniejsza, a fotografowana osoba odcinała się ostrością od tła. Jednocześnie modyfikowane są parametry koloru, by skóra uzyskała atrakcyjny odcień.

Takich trybów pracy automatu w lustrzankach Sony jest znacznie więcej – dostosowują się one do większości sytuacji fotograficznych. Aparat uwalnia nas od wielu czynności, o których nie musimy nawet myśleć. Mało tego – wykona je lepiej niż większość średnio zaawansowanych fotografów.

Ktoś sceptyczny powie, że automatyka kłamie. Odpowiem tak: dobry aparat myli się rzadko, rzadziej niż niedoświadczony fotograf. A jeśli ufamy swojemu doświadczeniu i bardzo chcemy aktywnie uczestniczyć w technicznym procesie fotografowania, to z tyłu aparatu znajdziemy monitor o wysokiej rozdzielczości, który pozwala kontrolować pracę automatu. To i tak szybsze niż główkowanie nad przyciskami w aparacie. Zaoszczędzony czas można poświęcić na wykonanie jeszcze większej liczby zdjęć jeszcze lepszej jakości.