Kiedy ostatni raz słyszeliście o powstaniu jakiejś nowej marki aut? Jeśli uważnie śledzicie wydarzenia w świecie motoryzacji, będziecie potrafili wymienić pewnie kilka nazw. Jeśli odejmiecie od tego małoseryjne manufaktury, które niestety często upadają po zbudowaniu kilku aut, zostaje parę marek chińskich z ambicjami, by podbić Europę i firmy wizjonerów, takich jak Fisker i Tesla.
Chińczycy mają szansę odmienić rynek Starego Kontynentu dopiero wtedy, gdy poprawią jakość (w innych częściach świata nie muszą tego robić). Jednak Fisker i Tesla, choć małe, młode i bez ambicji na masowość, są już brane poważnie przez centra dowodzenia samochodowych gigantów w Detroit, Wolfsburgu czy Tokio. Dlaczego? Ponieważ są innowacyjne, mają zaskakujące pomysły i swobodę działania.
Oczywiście, że technikę samochodową posuwają do przodu giganci. Ale pewnych rzeczy mimo sporych zasobów finansowych (z których trzeba się tłumaczyć np. akcjonariuszom) VW czy Toyocie nie udaje się zrobić. Na większą elastyczność mogą sobie pozwolić tacy ludzie jak Elon Musk – szef i jeden z twórców Tesla Motors, nazywany Steve’em Jobsem branży samochodowej. Inspiruje go duch innowacji stanu Kalifornia, skąd przecież pochodzi wiele gadżetów i rozwiązań, bez których dziś nie wyobrażamy sobie życia.
Po elektrycznym roadsterze, który był „tylko” przebudowanym Lotusem Elise, Tesla wchodzi z Modelem S na rynek popularniejszych aut. To duża rodzinna limuzyna, z elektrycznym napędem, dostępna w trzech wariantach zasięgowych. Model z największym akumulatorem pozwala przejechać nawet 500 km na jednym ładowaniu. Model S jest już w sprzedaży, najbliższe 3 punkty dilerskie są w Niemczech. Choć nie uda nam się wrócić kupioną tam Teslą do Warszawy bez przerwy na ładowanie, to i tak zasięg jest imponujący. Dla porównania: w BMW i3, które pojawi się za rok, wynosi on 160 km.
Model S zaskakuje dojrzałością nie tylko techniki, lecz także zestrojenia w praktyce – to nie jest „ulepiony” prototyp. Wnętrze jest oryginalne, ale świetnie wykończone. Ogromny wyświetlacz pozwala obsługiwać funkcje auta jak w iPadzie i być ciągle online – dzięki temu mamy zawsze aktualne mapy GPS.
Model S przekonuje też prowadzeniem. Pneumatyczne zawieszenie zostało skalibrowane pod gust europejski. Układ kierowniczy jest tak precyzyjny, że podpisaliby się pod nim nawet specjaliści z BMW. Dynamika jak na limuzynę tej klasy – ponadprzeciętnie dobra. Podobno w wyścigu na ćwierć mili Model S zostawia z tyłu nawet BMW M5! Tesla stworzyła zupełnie nową definicję luksusowej limuzyny z alternatywnym, bezszelestnym napędem. I wyprzedziła konkurencję.
Henrik Fisker rozwiązał problem zasięgu w swoim elektrycznym aucie przy pomocy range extendera. Tak określa się silnik spalinowy napędzający prądnicę w hybrydzie typu plug-in, po wyczerpaniu baterii. Dźwięk 2-litrówki wydaje się w tak futurystycznym aucie zaskakujący.
Karma mimo mocniejszego napędu nie odznacza się tak dobrą dynamiką i prowadzeniem jak Model S. Tu przekonywać ma jednak bardziej filozofia marki. Tapicerka z włókien konopi i soi oraz drewno z ekocertyfikatem to więcej niż ekomarketing.
Posiadanie Fiskera w Kalifornii należy do dobrego tonu, natomiast w laboratoriach gigantów motoryzacyjnych rozebrano już niejedną Teslę. To znak, że pomysły Tesli i Fiskera są uważnie śledzone.