Gallardo wydaje się jeszcze bardziej płaskie, jeszcze bardziej żółte
Pasuje jak żółty kwiatek do białego kożucha. W porównaniu udział brała wersja Superleggera, zwieńczona z tyłu małym spoilerem. Superlekkie Gallardo jest lżejsze od wersji standardowej o 100 kg i o 10 KM mocniejsze. To oznacza 1330 kilogramów wagi i 530 koni mechanicznych. Za kierownicą Lamborghini zimny pot mieszał się ze łzami szczęścia. Po wybraniu manetką pierwszego biegu w sekwencyjnej skrzyni przekładniowej trzeba bardzo ostrożnie dodawać gazu. Ale co tam... po prostu wciśnijmy pedał! Gallardo leciutko zarzuca tyłem i rusza. I to jak! Wprawdzie przyspiesza tak, jakby nadepnął na nie słoń, ale za to nie wjeżdża w pierwszą lepszą zaspę, tylko precyzyjnie trzyma się drogi. Cud?
Czyżby "Lambo" wyrosły pazury?
Sztuką jest tylko zmusić przód auta do skręcenia. Na śliskiej nawierzchni samo obrócenie koła kierownicy to za mało, jednak wystarczy odjąć gazu i spokojnie prowadzić - Gallardo okazuje się wtedy posłuszne jak pies przewodnik. Jeśli spróbujemy dodać gazu, zanim obudzi się elektronika i zacznie wchodzić w paradę kierowcy, tył natychmiast ucieka na zewnątrz zakrętu, wzbijając fontanny śniegu. Jakie to piękne! Jednocześnie zaskakująco bezpieczne, ponieważ monstrualne V10 gulgoczące za plecami daje się łatwo opanować. Układy ESP/ASR można wyłączyć. Zróbmy to! W końcu jesteśmy sami na drodze! "Lambo" odwdzięcza się, z fantazją szusując po śniegu. Pod górę wjeżdża, jakby było podczepione do wyciągu.
Skupmy się na technice
W przypadku obydwu aut z silnikiem umieszczonym centralnie (Lamborghini, Audi) moc jest dostarczana na oś przednią poprzez sprzęgło wiskotyczne. W zależności od przyczepności - od 15 do 30 procent. W Gallardo dodatkowo na osi przedniej i tylnej pracują blokady mechanizmów różnicowych. Porsche postawiło na elektronicznie sterowane sprzęgło wielopłytkowe, które pracuje szybciej i delikatniej, dostarczając do kół przednich do 50 procent mocy. Opcjonalnie dostępna jest blokada osi tylnej. W Bentleyu zastosowano technikę quattro z Audi. Centralny mechanizm różnicowy Torsen przy dobrej przyczepności rozdziela po połowie siłę napędową na oś przednią i tylną.
Śnieżnym tygrysem okazuje się Lamborghini. Nikt nie jest w stanie go wyprzedzić.
Nawet jego koncernowy "krewniak" - Audi. R8 po prostu brakuje przyczepności, ale jazda nim także okazuje się ogromną przyjemnością. Nie ma znaczenia fakt, że jego ośmiocylindrowy silnik jest o 110 KM słabszy. To i tak zbyt dużo na śniegu. Jednak Audi waży o 230 kilogramów więcej. Ciężar oznacza ociężałość, szczególnie gdy jest ślisko. Pomimo to dzięki zaawansowanej technice, dobremu rozkładowi mas i harmonijnemu układowi przeniesienia napędu R8 dobrze prowadzi się po śniegu.
Przesiądźmy się do Porsche
W kultowym "sportowcu" silnik bokser o mocy 480 KM umieszczono tradycyjnie z tyłu. Czy 911 jest autem marzeń, czy koszmarów? Zacznijmy od dobrych stron. W Porsche siedzi się jak w każdym normalnym samochodzie. Nie trzeba półleżeć. Dzięki temu kierowca lepiej widzi drogę. Turbodoładowany bokser w przeciwieństwie do obydwu napędów rywali wygląda jak tył pralki - nie ryczy sportowo, tylko trochę posapuje. Ale to jedynie pozory. Tak naprawdę 911 potrafi przyspieszyć puls kierowcy nie mniej niż Lamborghini, choć w zupełnie inny sposób. Jazda Porsche jest jak surfowanie, trzeba balansować przodem, podczas gdy auto będzie popychane z tyłu przez ogromną falę momentu obrotowego. "Dziewięćsetjedenastka" sunie, trzymając się śniegu co najmniej tak samo dobrze jak Gallardo.
Bardziej skomplikowane jest pokonywanie zakrętów
Zwykle Porsche ma ochotę jechać na wprost, a gdy chcemy dodać gazu, elektroniczni "pomocnicy" psują zabawę. Można ich wyłączyć, jednak wtedy trzeba po mistrzowsku operować gazem - moc przychodzi falami. Kto opanował tę sztukę, temu pokonywanie ośnieżonych zakrętów sprawi ogromną frajdę dzięki perfekcyjnemu układowi kierowniczemu, trakcji ratraka i ciągłej gotowości do wesołego driftingu. Szkoda, że śnieg nie leży przez cały rok...
Bentley z niecierpliwością wyczekuje wiosny
Oczywiście, napęd na cztery koła jest dla niego błogosławieństwem, ponieważ bez 4x4 nie obyłoby się bez łańcuchów. Angielski "arystokrata" z niemieckimi genami (od VW Phaetona) "płynie" poprzez przełęcze i doliny bezproblemowo, automatyczna przekładnia zwalnia z myślenia o zmianie przełożeń. Lepiej nie budzić pierwotnych instynktów dwunastocylindrowego, turbodoładowanego silnika (610 KM). Inaczej nawet na prostej drodze tył auta będzie próbował pojechać własną drogą pomimo interwencji elektronicznych "pomocników". Najpóźniej po wejściu w pierwszy zakręt można się przekonać, że cięższe poleci dalej. Bentley waży 2,4 tony, z czego 1,4 tony przypada na oś przednią. To tak, jakby na masce siedziały dwie mleczne krowy. Dzięki temu auto może się pochwalić dobrą trakcją. Gorzej z kierowalnością. Jeśli luksusowy bolid już się zdecyduje na skręcanie, pedał gazu lepiej ledwie muskać. W innym przypadku "tsunami" momentu obrotowego spowoduje, że szlachetny tył Bentleya "wyrzeźbi" szlachetny rowek w najbliższej zaspie. Tym bardziej że z powodu niezbyt precyzyjnego układu kierowniczego próby opanowania sytuacji mogą nie przynieść oczekiwanego skutku.
A jednak na pytanie, którym autem chcielibyśmy wrócić do domu po wyczerpującym zimowym teście, bez namysłu odpowiemy: Continentalem!
Obowiązkowo opony zimowe! Opony zimowe to konieczność także w samochodach z napędem na cztery koła. Przyspieszanie na oponach letnich może być bardzo trudne, a najpóźniej na pierwszym zakręcie (prowadzenie boczne) i podczas hamowania (przyczepność) żarty się skończą. Najlepszą przyczepność zapewnia w naszym porównaniu kombinacja włoska. Lamborghini "obute" w Pirelli W240 Sottozero (na zdjęciu) prowadzi się dobrze nawet z wyłączonym ESP. Znakomitą trakcją pochwalić może się także 911 z Nokianami WR. Jednak na ciasnych zakrętach fińskie opony nie gwarantowały dobrego prowadzenia bocznego. Audi R8 jeździło na ogumieniu Dunlop SP Winter Sport 3D. Zapewniało ono harmonijne prowadzenie zarówno z włączonym, jak i wyłączonym układem ESP. Yokohamy Advan Winter Bentleya były wyraźnie przeciążone. Nawet z włączonym układem antypoślizgowym opony z trudem utrzymywały na kursie 2,4-tonowego kolosa. Ekskluzywne 610 KM i 750 Nm okazały się trudne do okiełznania nawet dla markowych opon!
Podsumowanie
To niesamowite, jak dobrze radzą sobie na śniegu tak mocne auta! A już zupełnym postrachem śnieżnych tras jest fabrycznie odchudzone i stuningowane Gallardo. 911 radzi sobie prawie tak samo dobrze, a jest o wiele praktyczniejsze. Więc może jednak Porsche? Relatywnie łagodne Audi wywołuje najmniej emocji. Jednak po śnieżnych szaleństwach najchętniej wsiedlibyśmy do Bentleya. Wprawdzie na ośnieżone jezdnie jest za ciężki, ale poza tym to auto marzeń. Moc, komfort limuzyny, luksus i prestiż w jednym!
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli
Bentley Continental GT Speed, Porsche 911 Turbo, Lamborghini Gallardo Sperleggera, Audi R8 - Półbogowie w bieli